wtorek, 10 maja 2016

Od Kaina (CD Smugi) - Przydałaby się pomoc...

         Grace Meanwhile, szerzej znana jako Smuga, wesoło uścisnęła wyciągniętą dłoń. Dziewczyna wydawała się Kainowi wyjątkowo sympatyczna i to nie tylko z wyglądu. Każdy kto z nudów wysadza samochody mafii ma u niego plusa na starcie. A to, że Smuga na dodatek była całkiem ładna uznawał za miłe zadośćuczynienie za walnięcie w Wheelie'ego. Potem sprawdzi czy nie ma jakiejś rysy i ewentualnie się z panną Meanwhile rozliczy.
  - Skoro to już koniec konwenansów, pozwoli pani, że oddalę się od tej części miasta póki szanowny Perluigi jeszcze nie usłyszał o zwerbowanym przedwczoraj Alanie - uśmiechnął się przepraszająco i otworzył drzwi po stronie kierowcy. - Wolę nie stać w polu rażenia mafiozy, pod którego sługusa się właśnie podszyłem.
  - Czekaj! - zaoponowała Grace doskakując do otwartego okna. - Weź mnie ze sobą!
  - A to czemu?
  Dziewczyna posłała mu wymowne spojrzenie świadczące, że odpowiedź na to pytanie jest chyba zbyt oczywista. Spojrzała jeszcze na dziwne żelastwo, które nosiła na klatce piersiowej i postukała w nie palcem. Lampa zabłysła bladym błękitnym światłem, ale szybko na powrót zgasła z identycznym odgłosem ziewnięcia. Tracer fuknęła z frustracji.
  - No i widzisz! - powiedziała. - To durne ustrojstwo znowu nie działa, a bez niego nie mam szans zwiać gorylom jeśli tu wrócą. MUSZĘ się stąd wydostać, proszę! - uśmiechnęła się błagalnie, robiąc przy tym szczenięce oczy.
  Flint od zawsze zdawał sobie sprawę ze swojej pięty Achillesowej jaką były nieco już kliszowate damy w opresji. Niemniej nigdy nie potrafił jakoś się temu przeciwstawić. I teraz gapiąc się w zabarwione kolorowym szkiełkiem gogli śliczne gały po raz kolejny pozostało mu jedynie westchnąć, przewrócić oczami, zapraszającym gestem wskazać miejsce pasażera i przeklinać w duchu swoją słabość wobec władzy jaką posiadały nad nim ładne kobiety. Grace rozpromieniła się i po chwili siedziała już obok dumna z siebie. I po cholerę bawię się w bohatera, pomyślał jedynie Marcus wyjeżdżając na ulicę.
  - Fajny wóz - zaczęła Meanwhile odchylając oparcie fotela do tyłu i wykładając buty na deskę rozdzielczą. - Skąd go...
  - BIERZ STĄD TE NOGI! - zaskrzeczało coś nagle i z tylnego siedzenia przeskoczył do przodu wkurzony Xander.
  Smuga aż podskoczyła w miejscu uderzając głową w dach. Kain nie mogąc się powstrzymać parsknął śmiechem. Tracer zgromiła go wzrokiem i pomasowała czaszkę z jękiem.
  - Ładnie to tak ludzi straszyć? - rzuciła z wyrzutem do pająkopodobnego robocika. Ten jednak w ogóle zignorował wszelkie dobiegające z jej strony wypowiedzi.
  - Coś ty znowu narobił?! - rzucił oskarżycielsko w stronę Flinta.
  - Ja? Przepraszam bardzo, ale jakbyś nie zauważył, to od rana nie oddalałem się od samochodu - zaprzeczył chłopak.
  - Podsłuchiwałem na częstotliwościach mafii - postukał odnóżem w przerobione radyjko samochodowe. - Te samochody pewnie wysadziły się same, co?
  - Właściwie to ONA je wysadziła - Kain wskazał kciukiem w stronę pasażera. Smuga uśmiechnęła się niepewnie i wcisnęła w fotel.
  - Ah, no tak! Czyli teraz pomagamy znudzonym gówniarzom?
  - Hej! - Grace założyła ręce na piersi oburzona. - Jak myślisz, że znalezienie sobie jakiegoś zajęcia jest takie łatwe to proszę bardzo! Wykaż się!
  Robot jedynie zaczął rzęzić, co w jego przypadku odpowiadało za burczenie pod nosem niekoniecznie miłych rzeczy. Wnioskując po nastawieniu Xandera pewnie miał w głowie pełno odpowiedzi na rzucone wyzwanie, ale nie zamierzał się wdawać w dyskusję z Meanwhile. Nagle Kainowi coś się przypomniało.
  - Właściwie, Xander, to panna Chodząca Destrukcja może nam się przydać... - zaczął, a na jego twarzy wykwitł podejrzany uśmiech.
  - Mianowicie? - zaciekawiło się obydwoje pasażerów.
  - Jeden facet ma dla mnie robotę, ale potrzebuję do tego wspólnika.
  Dziewczyna nachyliła się odpychając małego robota.
  - Jaką robotę? - zapytała ze zbójeckim uśmiechem.
  - Mamy...- zastanowił się chwilę nad odpowiednim doborem słów. -...,,odzyskać coś, co nie należy do nas". A konkretnie pierścionek. Jakiś lichwiarz przywłaszczył go sobie. A że to jakaś ,,rodzinna pamiątka" i te sprawy, to desperat oferuje nagrodę za jej odzyskanie.
  - Czyli kradzież? - Smuga uniosła pytająco brew.
  - Nie do końca. W końcu mamy okraść złodzieja, a to chyba nie do końca ,,kradzież" - mężczyzna uśmiechnął się złośliwie.
  Grace zamyśliła się chwilę, po czym ponownie się wyszczerzyła.
  - Wchodzę w to - rzuciła krótko.
  - O Boże, trafił swój na swego... - zabiadolił cicho Xander, ale dwójka łowców nagród nie zwracała już na niego najmniejszej uwagi.

Smuga? Wybacz długość i czas *^*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz