- Skoro to już koniec konwenansów, pozwoli pani, że oddalę się od tej części miasta póki szanowny Perluigi jeszcze nie usłyszał o zwerbowanym przedwczoraj Alanie - uśmiechnął się przepraszająco i otworzył drzwi po stronie kierowcy. - Wolę nie stać w polu rażenia mafiozy, pod którego sługusa się właśnie podszyłem.
- Czekaj! - zaoponowała Grace doskakując do otwartego okna. - Weź mnie ze sobą!
- A to czemu?
Dziewczyna posłała mu wymowne spojrzenie świadczące, że odpowiedź na to pytanie jest chyba zbyt oczywista. Spojrzała jeszcze na dziwne żelastwo, które nosiła na klatce piersiowej i postukała w nie palcem. Lampa zabłysła bladym błękitnym światłem, ale szybko na powrót zgasła z identycznym odgłosem ziewnięcia. Tracer fuknęła z frustracji.
- No i widzisz! - powiedziała. - To durne ustrojstwo znowu nie działa, a bez niego nie mam szans zwiać gorylom jeśli tu wrócą. MUSZĘ się stąd wydostać, proszę! - uśmiechnęła się błagalnie, robiąc przy tym szczenięce oczy.
Flint od zawsze zdawał sobie sprawę ze swojej pięty Achillesowej jaką były nieco już kliszowate damy w opresji. Niemniej nigdy nie potrafił jakoś się temu przeciwstawić. I teraz gapiąc się w zabarwione kolorowym szkiełkiem gogli śliczne gały po raz kolejny pozostało mu jedynie westchnąć, przewrócić oczami, zapraszającym gestem wskazać miejsce pasażera i przeklinać w duchu swoją słabość wobec władzy jaką posiadały nad nim ładne kobiety. Grace rozpromieniła się i po chwili siedziała już obok dumna z siebie. I po cholerę bawię się w bohatera, pomyślał jedynie Marcus wyjeżdżając na ulicę.
- Fajny wóz - zaczęła Meanwhile odchylając oparcie fotela do tyłu i wykładając buty na deskę rozdzielczą. - Skąd go...
- BIERZ STĄD TE NOGI! - zaskrzeczało coś nagle i z tylnego siedzenia przeskoczył do przodu wkurzony Xander.
Smuga aż podskoczyła w miejscu uderzając głową w dach. Kain nie mogąc się powstrzymać parsknął śmiechem. Tracer zgromiła go wzrokiem i pomasowała czaszkę z jękiem.
- Ładnie to tak ludzi straszyć? - rzuciła z wyrzutem do pająkopodobnego robocika. Ten jednak w ogóle zignorował wszelkie dobiegające z jej strony wypowiedzi.
- Coś ty znowu narobił?! - rzucił oskarżycielsko w stronę Flinta.
- Ja? Przepraszam bardzo, ale jakbyś nie zauważył, to od rana nie oddalałem się od samochodu - zaprzeczył chłopak.
- Podsłuchiwałem na częstotliwościach mafii - postukał odnóżem w przerobione radyjko samochodowe. - Te samochody pewnie wysadziły się same, co?
- Właściwie to ONA je wysadziła - Kain wskazał kciukiem w stronę pasażera. Smuga uśmiechnęła się niepewnie i wcisnęła w fotel.
- Ah, no tak! Czyli teraz pomagamy znudzonym gówniarzom?
- Hej! - Grace założyła ręce na piersi oburzona. - Jak myślisz, że znalezienie sobie jakiegoś zajęcia jest takie łatwe to proszę bardzo! Wykaż się!
Robot jedynie zaczął rzęzić, co w jego przypadku odpowiadało za burczenie pod nosem niekoniecznie miłych rzeczy. Wnioskując po nastawieniu Xandera pewnie miał w głowie pełno odpowiedzi na rzucone wyzwanie, ale nie zamierzał się wdawać w dyskusję z Meanwhile. Nagle Kainowi coś się przypomniało.
- Właściwie, Xander, to panna Chodząca Destrukcja może nam się przydać... - zaczął, a na jego twarzy wykwitł podejrzany uśmiech.
- Mianowicie? - zaciekawiło się obydwoje pasażerów.
- Jeden facet ma dla mnie robotę, ale potrzebuję do tego wspólnika.
Dziewczyna nachyliła się odpychając małego robota.
- Jaką robotę? - zapytała ze zbójeckim uśmiechem.
- Mamy...- zastanowił się chwilę nad odpowiednim doborem słów. -...,,odzyskać coś, co nie należy do nas". A konkretnie pierścionek. Jakiś lichwiarz przywłaszczył go sobie. A że to jakaś ,,rodzinna pamiątka" i te sprawy, to desperat oferuje nagrodę za jej odzyskanie.
- Czyli kradzież? - Smuga uniosła pytająco brew.
- Nie do końca. W końcu mamy okraść złodzieja, a to chyba nie do końca ,,kradzież" - mężczyzna uśmiechnął się złośliwie.
Grace zamyśliła się chwilę, po czym ponownie się wyszczerzyła.
- Wchodzę w to - rzuciła krótko.
- O Boże, trafił swój na swego... - zabiadolił cicho Xander, ale dwójka łowców nagród nie zwracała już na niego najmniejszej uwagi.
Smuga? Wybacz długość i czas *^*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz