czwartek, 26 lipca 2018

Od Stitch - Sztuka pierwszego wrażenia

        - Zamierzamy tam w ogóle iść, czy tylko będziemy podziwiać piękno Wandali w naturalnym środowisku? - Phaedra założyła nogę za zgięte kolano, patrząc na płynące nad Devlin rzadkie chmury. Bezczynność jej nie przeszkadzała. Miała na tyle dobry nastrój, że mogłaby cały dzień przeleżeć na słońcu, ale poniekąd wyciągnięto ją na złomowisko w konkretnym celu. Ba, obiecano też nagrodę, a za lenistwo na pewno jej nie dostanie.
    Snicket zbyła jej złośliwą uwagę niewyraźnym pomrukiem, nadal wpatrując się w lornetkę. Burmistrz dał jej jasne zadanie: znajdź kogoś, kto pozbędzie się tych cholernych Wandali. Co ją podkusiło, by szukać łowcy nagród? I to jeszcze pokroju Tnącej Hrabiny. Zmiana ciśnienia po ostatniej ulewie naprawdę musiała źle działać na jej głowę. Z drugiej strony jednak doskonale poznała się już na rangerach - tępych matołach szukających chwały na zapomnianej przez wszystkie świętości planecie. Ich gadki były dobre dla pospólstwa, ale zastępczyni szeryfa nie mogły pomóc. Nie przy takim problemie. Brunetka szczerze wątpiła, by Wandale wysłuchały któregokolwiek z nich.
    Czteroręcy przyleźli z pustyni, w grupie mniej więcej piętnastu, i najwyraźniej zadomowili się na dobre na złomowisku. Zbudowali sobie prowizoryczne obozowisko ze wszystkiego, co znaleźli. Chyba uznali ten fragment złomowiska za swój, bo zażarcie go bronili. Pierwsze skargi przybyły około tygodnia wstecz, od kilku przerażonych złomiarzy, którego kolegę przebiła rzucona znikąd włócznia. Cały przemysł kręcący się wokół odzysku od tamtego czasu zamarł, bo ludzie zaczęli bać się wychodzić poza obręb kompleksu miejskiego. Snicket już głowa pękała od skarg, a jej przełożony na dodatek nadal nie wrócił z chorobowego. Pozbycie się Wandali spadło na jej barki. Nie zamierzała robić tego sama i nie miała też wielkiej ochoty zbierać do tego ludzi. Nie, kiedy w okolicy do dyspozycji miała całą bandę najemników, którzy i tak nie mieli nic lepszego do roboty.
    A Hrabina - jakkolwiek by ją nie denerwowała - była chyba najlepszym wyborem. Snicket widziała już, do czego była zdolna, bo to z reguły jej przypadało sprzątanie za każdym razem, gdy ktoś w jej mieście bawił się w mordercę. Miała przynajmniej pewność, że problem zniknie. W końcu cel uświęca środki, a tych czterorękich paskud nigdy nie było jej szkoda.
    - Próbowaliście kiedykolwiek z nimi pogadać? - zapytała Tnąca.
    Zastępczyni szeryfa opuściła lornetkę i spojrzała na nią z wyrazem całkowitego zdegustowania. Stitch bardzo to bawiło. Mało kto miał na tyle odwagi, by wprost tak na nią patrzeć. Ale skoro właściwie były na ,,ty", to chyba nie powinna się dziwić.
    - Wiesz, może to nie takie głupie? - odpowiedziała Snicket. - Podobno potrafisz całkiem przekonująco warczeć. Dalej, a nóż któryś coś zrozumie.
    Phaedra parsknęła śmiechem.
    - Myślałam, że jesteś bardziej sztywna - przyznała. - Chyba spędzasz za dużo czasu w towarzystwie takich męt jak ja.
    - Skończyłaś już? - brunetka wyglądała na zniecierpliwioną.
    - Skąd ta złość? To ty kazałaś mi czekać - łowczyni nagród wpatrywała się w swoje pazury, jakby się w nich przeglądała.
    - Oceniam sytuację.
    - To ktoś tak jeszcze robi?
    Snicket wzięła głęboki wdech.
    - Jakim cudem wy wszyscy dalej żyjecie? - powiedziała na wpół do siebie.
    Stitch mimo wszystko nie mogła się powstrzymać od odpowiedzi.
    - To proste - usiadła, wpatrując się w oczy zleceniodawczyni. - Jesteśmy gorsi niż cała reszta.
    Kolejny wdech, tym razem jeszcze bardziej sfrustrowany. Phaedra uznała to za koniec rozmowy. Przeciągnęła się więc i wstała. Zerknęła w dół złomowej wydmy opierając dłonie na biodrach. Wandali było mniej niż wcześniej - zaledwie siedmiu plątało się po prymitywnym obozowisku, poprawiając szałasy z blach i układając paleniska. Reszta musiała ruszyć na poszukiwania przydatnych rzeczy. Stitch spojrzała jeszcze raz na Snicket. Ta tylko machnęła ręką, zupełnie zmęczona tym wszystkim. Tnąca Hrabina uśmiechnęła się na tyle, na ile pozwalała jej budowa pyska.
    - Czas na wizytę - rzuciła i zeskoczyła w dół na dach połowicznie zakopanego samochodu.
    Jeden z Wandali usłyszał głuche łupnięcie. Spojrzał w jego kierunku, ale Stitch zdążyła zeskoczyć jeszcze niżej. Zobaczył ostrzegawcze poruszenie kątem oka i odruchowo odwrócił się w jego kierunku z zaskoczonym odgłosem. Widząc biegnącego w jego stronę zębatego potwora instynktownie zasłonił się rękoma, ale rozpędzona Falchoir zdołała powalić go na ziemię, równocześnie chwytając zębami jedno z ramion. Szybko je puściła i tym razem wpiła się w gardło humanoida.
    Nie musiała tego robić. Mogła go po prostu przeorać pazurami, ale znała się już co nieco na walce z większą grupą przeciwników. To tak jak z randką: trzeba zrobić świetne pierwsze wrażenie, które korzystnie ustawi ci cały wieczór. Tak więc gdy reszta Wandali przybiegła słysząc szamotaninę, ale zamarła w pół kroku, ściskając w rękach włócznie, Phaedra już wiedziała, że reszta pójdzie gładko. Tego się nie spodziewali, przeszło jej przez myśl. W końcu kiedy ostatnio widzieli, by jednego z nich zagryzł inny humanoid?
    Jeden z czterorękich wydał jakiś bojowy okrzyk i cisnął w nią włócznią. Kobieta uskoczyła w bok. Niewiele myśląc, ruszyła biegiem w stronę bezbronnego, który nagle pożałował swojej decyzji. Na jej spotkanie wyszedł inny Wandal, zamachując się szeroko włócznią. Stitch prześlizgnęła się pod nią, przy okazji podcinając napastnika w zgięcie kolana. Z ziemi doskoczyła do swojego pierwotnego celu, chlasnęła go drugą ręką w bok szyi i od razu ruszyła dalej. Nie mogła się w takiej chwili zatrzymać - pozostała czwórka (kulejący nic nie mógł wskórać) próbowała zadźgać ją wspólnymi siłami. Któryś grot minął jej brzuch o włos. Chwyciła włócznię oburącz, pociągnęła ją trochę dalej wytrącając właściciela z równowagi, po czym walnęła jej tępym końcem między oczy Wandala. Odtoczył się do tyłu zamroczony, ale Tnąca chwyciła go za jedną z rąk i wepchnęła na dwójkę towarzyszy. Już nie zdążyli wstać. Ostatni ze stojących humanoidów rozsądnie uznał, że chyba nie ma sensu tu dłużej zostawać. Zniknął między stertami żelastwa jeszcze zanim Phaedra dopadła kulejącego Wandala i wgryzła mu się w gardło.
    Snicket zgrabnie zjechała na dół ze swojego punktu obserwacyjnego. Skrzywiła się zatrzymując obok nadal kończącej swoją robotę Stitch, która wypluła na ziemię obok niej strzęp mięsa brudnoczerwonej barwy.
    - Mogłaś to sobie już odpuścić - skomentowała.
    Łowczyni nagród uniosła zakrwawiony łeb i rozejrzała się wokół.
    - Och... - rzuciła. - Myślałam, że ktoś jeszcze został. Czasem po prostu tracę rachubę przy... no wiesz.
    - Był jeszcze jeden - zastępczyni szeryfa utkwiła wzrok w zakręcie, za którym zniknął. - Uciekł.
    - Pewnie po swoich - Phaedra wstała. - Opowie im co się stało i jutro wrócą na pustynię.
    - Skąd ta pewność?
    - Wandale pod kilkoma względami myślą jak zwierzęta - kobieta wzruszyła ramionami. - Gdy nieumyślnie wchodzą na teren groźnego drapieżnika, wolą się wycofać.
    - A jeśli zamiast tego spróbują zrobić obławę na potwora? - Snicket założyła ręce na piersi. - Ludzie by tak zrobili.
    - Wtedy wiesz, gdzie mnie szukać - Stitch strzepnęła dłonią, zrzucając z niej gęstą, nieludzką krew, po czym wyciągnęła ją do zleceniodawczyni. - A teraz poproszę o moją wypłatę.

        Phaedra obmyła dłonie, a potem wsunęła pod kran cały pysk - najpierw jednym bokiem, potem drugim. Krew Wandali schodziła wręcz wygodnie łatwo. Ciemna woda spłynęła do brudnego zlewu. Stitch podniosła głowę i obejrzała się w lustrze. Gdy już upewniła się, że nie będzie cuchnąć juchą czterorękich humanoidów, uśmiechnęła się do siebie i wyszła z obskurnej toalety z powrotem do głównego pomieszczenia baru.
    Lubiła odwiedzać podobne miejsca. Nikt tu się na nikogo zbyt długo nie patrzył, każdy zajmował się swoimi sprawami, gdzieś słychać było głośną dyskusję lub śmiechy. Ludzie grali w karty, rzucali rzutkami do czyichś zdjęć na ścianach albo okupowali stół do bilardu. Perfekcyjne miejsce na zaczepianie nieznajomych, którzy i tak szybko o tobie zapomną. Połowa klientów przychodziła tutaj samotnie, nie licząc na niczyje towarzystwo, ale dziewczyny z pobliskiego burdelu szybko się tym zajmowały. Jedna z nich szła właśnie w stronę jakiegoś samotnika przy barze, jednakże widząc Stitch zawahała się. Musiały już kiedyś na siebie wpaść, co zresztą wcale nie było dziwne: obie żerowały na zwracaniu na siebie uwagi, z czego jedna z nich dostawała za to wypłatę. Phaedra i dziwki były naturalnymi konkurentkami. Pomimo przewagi liczebnej, pierwsza z reguły wygrywała, bo dziewczyny jednak ceniły sobie swoją urodę.
    Falchoir zaciekawiona spojrzała w tym samym kierunku co prostytutka. Facet, do którego zamierzała podejść nie był nawet człowiekiem. Wyglądał jak kolejny blaszak. Teorię Phaedry nieznajomy potwierdził zbywając barmana, który zaproponował mu coś do picia. Stitch pomachała do dziewczyny samymi palcami, posyłając jej niemy, ale jasny komunikat, by się nie wtrącała, po czym ruszyła do baru.
    Blaszak wpatrywał się kontuar. Wyglądał na znudzonego, jakby wcale nie miał ochoty tu siedzieć. Chyba na coś czekał - to by wyjaśniało, dlaczego zajął miejsce przy barze, chociaż nie miał zamiaru niczego zamawiać. A to znaczyło, że przez najbliższy czas nigdzie się nie wybierał. Czas kolegę zabawić, pomyślała Stitch i oparła się plecami o kontuar obok niego.
    - Coś taki markotny? - zagadała. - Kiepski dzień?
    Mężczyzna uniósł głowę. Gdy spojrzał prosto w zęby Tnącej drgnął lekko. Kobieta zaśmiała się krótko.
    - Nie spodziewałeś się tylu zębów, co? - rzuciła przyjaznym tonem.
    - Nie, nie spodziewałem - zgodził się, po czym z jakiegoś powodu stuknął się lekko ręką w bok głowy. - Z tego zaskoczenia aż mi coś przeskoczyło.
    - Mam to uznać za komplement?
    - Żebym sam wiedział... - rozejrzał się wokół, jakby zastanowiło go, czemu to akurat jego Stitch musiała zaczepić. - Więc... w czymś mogę pomóc? - dodał po chwili ciszy.
    - A i owszem - Phaedra odepchnęła się lekko od kontuaru i zajęła miejsce po drugiej stronie nowego kolegi, po drodze delikatnie gładząc dłonią jego bark. - Nudzi mi się.
    Nieznajomy powoli odchylił się lekko w bok, jakby próbował odsunąć się od niej bez przesuwania krzesła.
    - W jakim sensie? - zapytał podejrzliwie.
    - Na pewno nie w takim, jaki mają na myśli damy lekkich obyczajów. Ze mną to by i tak nie zadziałało - odparła prosto z mostu z lekkim westchnieniem. - Po prostu chce mi się z kimś pogadać.
    - Akurat ze mną?
    - A czemu by nie?
    - Sam nie wiem, to ty tu już zrobiłaś balans zysków i strat. Najwyraźniej wyszedł pozytywnie.
    Stitch znowu parsknęła śmiechem.
    - Dobrze obstawiłam. Jestem Phaedra, ale znajomi mówią mi Stitch - oparła się łokciem o blat, siadając bokiem do rozmówcy. - A tobie jak na imię?
    - Vassil Estes - odpowiedział mężczyzna. - Mówią mi Sierra.
    - Vassil ,,Sierra" Estes… - powtórzyła Tnąca rozmarzonym tonem, kładąc brodę na dłoni. Mimowolnie podkreśliła przy tym ,,r" i ,,s". - Przyjemnie syczy - stwierdziła.
    - Reptilianie też tak mówią - Sierra wzruszył ramionami.
    - A więc, Sierra... - zaczęła Stitch, niemal bawiąc się jego imieniem. - Co sprowadza tak miłego gościa do tak paskudnego miejsca?

Sierra? Nie ma się czego bać... zęby już umyła

poniedziałek, 23 lipca 2018

Stitch - Mordercza kreacja

Pseudonim: Trzeba przyznać, że mieszkańcom Devlin trochę zajęło zanim odnaleźli ,,Tnącej Hrabinie" jakieś milsze przezwisko, gdy okazało się, iż wybryk natury wcale nie ma zamiaru mordować wszystkiego co się rusza. Co ciekawe, tytuł ten do niedawna nosiła stracona dobre pięćdziesiąt lat temu seryjna morderczyni, a Phaedrę uważano przez jakiś czas za jej reinkarnację, tudzież ducha. Cóż, miasto za złomowiskiem nadal się jej obawia (a bajki o Hrabinie wciąż krążą po okolicy), ale przynajmniej doczekała się ciekawszego pseudonimu, nawiązującego do czegoś poza pazurami i zwodniczą osobowością. Jakaś ciekawska biolożka próbująca dociec, czym właściwie jest Tnąca, po oględzinach nazwała ją złośliwie ,,Stitch", nawiązując do starych śladów nieudolnie nałożonych szwów.
Imię: Phaedra - wiele się w jej życiu zmieniło, ale nadal pamięta, kim jest. Nie boi się też tego ukrywać, bo i tak przecież łatwo ją rozpoznać na ulicy. Krycie się pod pseudonimami nie jest w jej stylu. Z reguły przedstawia się od razu imieniem, dopiero potem chwaląc się wachlarzem tytułów.
Nazwisko: Sporo osób wydaje się zaskoczonych, że... ,,kreatura" jej rodzaju może posiadać tak elegancko brzmiące nazwisko jak ,,Falchoir". Żeby było ciekawiej, kobieta przyjęła je po swoim zamordowanym właścicielu, o którym całe szczęście mało kto słyszał. W innym wypadku musiałaby znosić tony niewygodnych pytań. Zamiast tego może przyglądać się z rozbawieniem, jak inni próbują je poprawnie przeczytać i ewentualnie korygować błędy pobłażliwym tonem (To ,,fal-kor", nie ,,fal-szua").
Płeć: Kobieta
Wiek: Trafiła na Talos mając około piętnaście lat. Później długo siedziała w całkowitej izolacji, szybko tracąc rachubę czasu. Zgadując, dałaby sobie ponad trzydzieści lat, a nawet około już trzydziestu pięciu.
Rasa: Zaczynając od samego początku, Phaedra nigdy nie była człowiekiem, i to w tym dosłownym sensie. Należy do humanoidalnej, nieznanej tutaj nikomu rasy. Na Talos trafiła jako dziecko z transportem niewolników. Nikt nie pamięta jak wyglądała zanim stała się zaprojektowaną do mordu abominacją. Teraz... teraz to już sama Stitch nie ma pojęcia, czym jest. Wie tylko, że napchano ją elektroniką i hormonami podejrzanego pochodzenia. Przy okazji wszystko w niej - mówiąc kolokwialnie - spieprzono do takiego stopnia, iż każdy lekarz widząc jej wnętrze przez dobre kilka tygodni zachodziłby w głowę, jakim cudem kobieta jeszcze żyje i ma się dobrze. Chodzący koszmar profesjonalnych chirurgów.
Rodzina: Kolejna niespodzianka: rodzice Phaedry byli swego rodzaju arystokracją. Tutaj oczywiście nie znaczy to nic i jej dziecinne dąsy powodowały jedynie wybuchy śmiechu wśród oprawców i współwięźniów. Tnąca rzadko myśli o swojej rodzinnej planecie, a, co za tym idzie, rodziców nie pamięta już w ogóle. Wie tylko, że nie lubiła uczyć się o etykiecie, już wtedy słusznie myśląc, że w przyszłości do niczego jej się to wszystko nie przyda. Martwego Falchoira ani myśli uznawać za choćby namiastkę rodziny - był tyranem i psychopatą, który (umyślnie czy nie) znęcał się nad niewinną dziewczyną i zmienił ją w żywą broń. Dobrze jej żyć ze świadomością, że to właśnie ona pokazała mu, jak wygląda jego własna krtań od środka.
Miłość: Żaden normalny, zdrowo myślący facet nie poszedłby z nią do łóżka. Pomińmy sam fakt, że została paskudnie obrzezana w celu swojej ,,przemiany" na etapie na tyle późnym, by wiedziała, co właściwie traci. Jej pan określił ją jako zbyt ,,krnąbrną" i liczył, że w ten sposób ostudzi jej temperament. Jednakże wciąż pozostaje kobietą i, jak każda przedstawicielka płci pięknej, lubi być czasem w centrum uwagi. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż w obecnym stanie może przyciągać nieprzyzwoitą uwagę jedynie tych najpaskudniejszych z charakteru facetów, często o identycznych upodobaniach co jej były właściciel, ale takowych zbywa... powiedzmy, na ,,różne" sposoby. Lubi flirtować, choćby i dla satysfakcji z obserwowania reakcji na jej zachowanie. Po tym, co przeżyła, raczej ciężko jej uwierzyć w bajkową miłość. Równocześnie sama przed sobą nie potrafi się przyznać do tego, że niektórzy mężczyźni, których miała okazję poznać, naprawdę jej się podobali, i to nie wizualnie.
Aparycja, cechy szczególne: Mniej czy bardziej słynna Tnąca Hrabina nie jest osobą, która łatwo ukrywa się w tłumie. Nawet w standardach Talos ciężko znaleźć niszę na nieludzi jej pokroju. Jedynym, co jeszcze jakoś trzyma ją poza podejrzeniami o bycie nowym gatunkiem talosańskiego potwora, jest humanoidalny kształt. Można by było całkowicie szczerze dodać ,,I to jeszcze jaki", bo jako kobieta Phaedra na pewno nie ma czego się wstydzić. Całe szczęście nie jest równocześnie przesadzona w żadną stronę (wielki biust byłby dla niej udręką), zgodnie z zamysłem swojego martwego właściciela. Pan Falchoir grzebiąc w niej musiał czuć się jak jakiś chory artysta, z ambicją odtworzenia wręcz antycznego wzorca kobiecego ciała. Wszystko opina dopasowany kostium w czarno-pomarańczowe pasy, odsłaniający całe plecy. I tu dosyć często kieruje się uwaga nowo poznanych osób, bowiem wszystko byłoby świetnie, gdyby ten cholerny wariat przy okazji dziewczyny nie oszpecił. Liczne operacje pozostawiły na całym ciele Stitch paskudne, często asymetryczne blizny po szwach, rzucające się w oczy na ciemnej, niemal czarnej skórze Tnącej. Większość z nich biegnie wzdłuż zarysowań mięśni, jak choćby właśnie te na plecach, ale niektóre wyglądają, jakby kobietę poddano nielegalnemu usunięciu organów, po czym krzywo ją połatano. Wszystko nie wydaje się mieć żadnego sensu i zastanawianie się nad tym co, jak i dlaczego jedynie przyprawi cię o niepotrzebny ból głowy. Całe szczęście z tego horroru widoczne pozostają wyłącznie plecy, razem z biegnącym od długiej szyi do krzyża metalowym wzmocnieniem kręgosłupa. To nie jedyna metalowa kość w jej organizmie, ale skupmy się na tym, co widać. Głowa Stitch w niczym nie przypomina ludzkiej. Już na pierwszy rzut oka przywodzi na myśl drapieżnika, z mocno zarysowaną i lekko wysuniętą do przodu szczęką, oprawioną w kolekcję zakrzywionych kłów. Do jej łba na stałe przytwierdzone są twarde płytki pancerza z syntetycznego tworzywa, zostawiając odrobinę wolnej skóry wokół oczu. I to właśnie one (wbrew seksistowskim stereotypom o mężczyznach) przyciągają cudzy wzrok jako pierwsze. Podobnie jak cała Stitch, mogą na równi przerazić, co zafascynować. Hipnotyzujące, pozbawione białek gadzie ślepia o pionowej źrenicy (pomimo praw logiki i biologii wyłapującej światło podobnie do ludzkiego oka) mają wyjątkowo intensywną barwę. Phaedra na dodatek urodziła się heterochromiczką: jej lewe oko jest koloru złotawo żółtego, podczas gdy prawe - błękitnego. Kolejnym atutem w jej kobiecym arsenale zdecydowanie jest głos: niski, nieludzko spokojny i lekko chropawy, jakby także struny głosowe miała zmodyfikowane. Potwierdzałby to fakt, że Falchoir nie jest w stanie mówić cienko czy zapiszczeć, choćby nie wiem jak się starała. Kariera muzyczna najwyraźniej nigdy nie była jej przeznaczona, ale za to mogłaby być dobrą mówczynią (w końcu i do tego można mieć talent). Przez uzębienie nieumyślnie podkreśla syczące głoski, ale od jakiegoś czasu nauczyła się używać tego na swoją korzyść. Co ciekawe, przejawia kilka typowo zwierzęcych cech: niemal niezauważalnie reaguje na gwałtowne ruchy, obraca głowę w stronę hałasów, potrafi warczeć oraz (co robi zdecydowanie częściej) pomrukiwać z głębi gardła. Na koniec warto byłoby też zwrócić uwagę na fakt, że kobieta nigdy nie nosi przy sobie żadnej broni, a na tej planecie nie powinno się polegać wyłącznie na własnym szczęściu i wierze w ludzkość. Całe szczęście, Stitch jest DOSŁOWNIE kobietą z pazurem. A nawet i dwudziestoma pazurami, które lubi popisowo wyciągać, jasno dając swojemu rozmówcy do zrozumienia, że nie chce próbować jej tknąć, dopóki sama mu na to nie pozwoli.
Charakter: Na Talos bez wątpienia jest pełno kobiet mogących sprawić ci nie lada problemy, jeśli podejdziesz do nich zbyt blisko. Jeszcze gorsze są te, które zbliżają się do ciebie z własnej woli, rzekomo bez konkretnego powodu. O takich damach wiadomo jedno: są diabelnie cwane, nigdy nie dadzą po sobie niczego poznać i nie znoszą sprzeciwu. Wpadając na podręcznikową przedstawicielkę femme fatale, w najlepszym scenariuszu stracisz jedynie trochę na godności, za to w najgorszym - życie. Nikogo nie zdziwi, że pomimo tego, wydawałoby się, oczywistego faktu, nadal odnajdą się wielbiciele ,,kobiet fatalnych"; mężczyźni i kobiety doskonale świadomi niebezpieczeństwa, znający wszystkie możliwe zagrywki i zdolni wymknąć się z sideł. Stitch zawsze wydają się po prostu uroczy. Myślą, iż widzieli już wszystko, a jednak jej widok nadal ich zaskakuje. Najwyraźniej nikt nie spodziewa się po wspomnianej wyżej damie tego, że nie będzie zachwycać urodą. Tnąca posiada absolutnie wszystkie wymienione cechy, łącznie ze skłonnością do (łagodnie mówiąc) zaczepiania przypadkowych mężczyzn, zwłaszcza tych najbardziej pewnych siebie. Ciężko stwierdzić, czy kobieta rozumie pojęcie ,,przestrzeni osobistej", a jeśli tak, to najpewniej ma je głęboko gdzieś. Po prostu przysiądzie się do czyjegoś stolika, zagai rozmowę, w ostateczności przejdzie do ,,rękoczynów". Zawieranie nowych znajomości w jej wykonaniu rzadko wygląda inaczej - właściwie każdego ze swoich znajomych przynajmniej raz próbowała poderwać. Wynik tej próby decyduje o tym, czy ktoś faktycznie jest wart jej zachodu. Ludzi z miejsca odsuwających się od niej na bezpieczną odległość podręczy jeszcze przez kilka minut, po czym całkowicie o nich zapomni. Nie dziwi im się, w końcu sama otwarcie chwali się swoimi ukochanymi pazurami, dając wszystkim wyraźne ostrzeżenie. Każda inna reakcja - zainteresowanie, groźba, czy brak jakiegokolwiek odruchu - przykuwa jej uwagę na dłużej. Doświadczenie życiowe nauczyło ją jednego: z takimi personami na pewno nie będzie się nudzić, jeśli tylko nie odpuści im na starcie. Ironicznie, nie reagując w ogóle najbardziej zachęcisz ją do działania. Nie da się ukryć: nie cierpi czegoś nie wiedzieć lub nie rozumieć. Dodajmy do tego upór godny przysłowiowego osła i wścibskość nie-przysłowiowej sąsiadki. Phaedra potrafi być wyjątkowo upierdliwa, tym bardziej, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo potrafi działać ludziom na nerwy. Jeśli się do ciebie przykleiła, to prawdopodobnie nie pozbędziesz się jej przez najbliższy czas, a jeśli już, to na pewno jeszcze kiedyś się spotkacie. Polezie za tobą wszędzie, choćby i do twojej bezpiecznej kryjówki. Co poradzisz? Odpadki z eksperymentalnych laboratoriów nie mają w życiu wiele do roboty. Dla Stitch najlepszą ucieczką od nudy jest właśnie cudze towarzystwo i - niestety - pewnych cech charakteru się nie leczy. Możesz być więc skazany na jej obecność do momentu, aż uzna, że czas poszukać kogoś nowego. Pod tym względem może traktować ludzi nieco przedmiotowo, porównywalnie do zabawek. Z psychologicznego punktu widzenia kobieta prawdopodobnie odreagowuje lata życia niczym narzędzie, którym się można posługiwać na różne sposoby. Jakby próbowała sobie udowodnić, że nie można nią już pomiatać. I ma tu sporo racji, bo ciężko ją zmusić do zrobienia czegokolwiek wbrew własnej woli. Ciężko zastraszyć kogoś, kto nie ma absolutnie niczego do stracenia i nie boi się bólu. Jeśli jeszcze przy okazji stracisz palce, to wyjdziesz z całej sytuacji na minus. Falchoir nie ma oporów przed przemocą. W swoim obecnym stanie jej jedynym talentem może być tylko malownicze, krwawe widowisko. Żal nie korzystać, zwłaszcza, gdy ktoś prosi się o problem. Łowczyni nagród bez mrugnięcia okiem może zorganizować ci prawdziwe danse macabre i to jeszcze z klasą. Nie da się ukryć - nawet mordować można na swój sposób pięknie, a braku gracji na pewno nie można Stitch zarzucić. W końcu nie na darmo nazywają ją ,,Tnącą Hrabiną". Kobieta dokłada starań by jej reputacja nadal pozostawała na swoim poziomie, czerpiąc sporo korzyści z rozsiewanych w okolicach Devlin plotek. Z tego też powodu dusi w sobie te swoje bardziej pozytywne cechy. Nie przywiązując się bardziej do kogokolwiek nie daje ludziom poznać, że nadal ma w sobie jakiś ludzki pierwiastek. Przykładowo, w życiu nie zrobiła krzywdy dziecku, ani nie pozwoliłaby na to nikomu innemu. Ba, więcej: widok dzieci zawsze ją rozczula, ale z oczywistych powodów woli się do nich nie zbliżać - cholera wie, jak zareagują one, a potem ich rodzice. To także dobra towarzyszka do rozmów, jeśli już rozluźnisz się na tyle, by nie pilnować co minutę, czy wysunęła pazury. Życie samotniczki zdecydowanie nie leży w jej naturze i czasem faktycznie zdarza jej się próbować robić dobre wrażenie. Ciężko to ocenić po jej twarzy, ale ten upiorny uśmiech zdecydowanie częściej jest całkowicie szczery. Phaedra ma w sobie więcej typowej kobietom delikatności niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Jednakże z uwagi na własny wygląd woli podbudowywać wrażenie paskudnej, pozbawionej skrupułów morderczyni, zamiast tracić energię i czas na budowanie trudniejszej do przyjęcia wersji. Człowiek nawet nie zdając sobie z tego sprawy instynktownie buduje opinię o kimś już na podstawie samej aparycji, czemu więc tego faktu nie wykorzystywać?
Częste miejsca pobytu: Jak się można domyślić, przykleiła się do devlinskiej społeczności, prawdopodobnie już na stałe. Ale nie ma oporów przed podróżowaniem w inne okolice. Ciężko stwierdzić, gdzie na nią trafisz - może nawet obudzić cię w środku nocy w kanionie kilkanaście kilometrów drogi od najbliższego miasta. Na pytanie ,,Jak?" i tak ci równoznacznie nie odpowie.
Song Theme: A Little Wicked - Valerie Broussard | Bad Things - Summer Kennedy
Stopień rozgłosu: 2 (0/1000 PD)
Sojusznicy: Phaedra nie potrafi przebywać sama zbyt długo. Prędzej czy później upatrzy sobie kogoś do ,,dręczenia". Najprawdopodobniej będzie to jednostronne koleżeństwo, ale mało ją to obchodzi.
Wrogowie: Swojego jedynego prawdziwego wroga zamordowała już dawno temu. Z własnej perspektywy nie widzi żadnych nowych - to także jednostronne relacje, tylko że zupełnie przeciwne do poprzedniego pola.
Broń: Pazury i zęby. Wyjątkowo prymitywny asortyment, jak to kiedyś ocenił jej przypadkowy znajomy. Kobieta zbyła złośliwą uwagę komentarzem, że dopasowuje się do poziomu całej planety, która, poza Arc, wydaje się bardziej cofać niż iść naprzód. A szczerze mówiąc, w życiu nie potrzebowała korzystać z jakiejkolwiek broni. Każdy pistolet jest dla niej po prostu bezużyteczny, nie wspominając o bardziej skomplikowanym sprzęcie. A skoro już ma swoją pseudo naturalną metodę samoobrony, po co jej nóż czy inna broń biała?
Umiejętności: Chociaż w kontekście talosańczyków Stitch jest tak naprawdę kosmitką, nie posiada żadnych niewydarzonych mocy, które niektórzy jej przypisują. Są ludzie przekonani, że kobieta potrafi stawać się niewidzialna, że porusza się z nie ludzką szybkością, a jej skóra jest kuloodporna. Próbują sobie w ten sposób wyjaśnić fakt, jakim cudem Tnąca Hrabina jest w stanie stawić czoła przeciwnikom uzbrojonym w broń palną i ujść z życiem. To by było wyjątkowo proste rozwiązanie, ale prawda jest o wiele prostsza. Phaedra po prostu ustawia walkę na swoją korzyść. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że otwarte wyzywanie na pojedynek trzech gości choćby i z glockami za pasem to idiotyzm. Ale i na takich jest sposób. Falchoir przede wszystkim zawsze stara się zrobić pierwszy ruch. Nie zawsze oznacza to atak - równie dobrze wyjdzie jej szybki uskok do lepszej pozycji. Niezależnie od przeciwnika, w pierwszej kolejności stawia na skrócenie dystansu, bo dopóki nie może dosięgnąć swoich problemów pazurami, jest tak naprawdę bezsilna. Całe szczęście jej kondycja i szybkość reakcji są na tyle dobre, by była w stanie dopiąć swego. Jest zwinna, szybka i o wiele silniejsza niż się wydaje. Do tego należy pamiętać o jeszcze jednym istotnym fakcie: szkielet Stitch jest częściowo wzmocniony metalem. Niemagnetyzujący się wodoodporny stop występuje w jej ciele praktycznie wszędzie, od pazurów zaczynając, a na kręgosłupie kończąc. Złamania jej nie grożą, więc kobieta często pozwala sobie na dosyć ryzykowne posunięcia. Nie obawia się żadnej wysokości, bo poza wytrzymałymi kośćmi ma ze sobą także talenty akrobatyczne. Wszystko to czyni z niej perfekcyjną morderczynię w okolicach miast, lasów czy innych zamkniętych czy półzamkniętych terenów, ale na pustej przestrzeni może już polegać tylko i wyłącznie na własnej wytrzymałości. Dlatego właśnie rzadko podróżuje samotnie. Odpowiednie towarzystwo okazuje się rozwiązywać jej problemy nie tylko w kontekście psychologicznym, ale i praktycznym. Co do tych mniej zauważalnych cech, Stitch ma wyczulony słuch i węch. Mało zaskakujące biorąc pod uwagę fakt, że jej właściciel wykorzystywał ją do tropienia konkretnych ludzi. Nadal jest w tym dobra, a to robi z niej jeszcze bardziej upierdliwego rzepa na ogonie.
Towarzysz: Większość zwierząt się jej po prostu boi lub próbuje ją przegonić. Często sama w odpowiedzi warczy gdy coś na nią ujada albo syczy. W pewien dziecinny sposób straszenie zwierzaków ją bawi.
Wykonane zlecenia:
  - [#10] O cztery ręce za dużo
Nick na howrse: RedRidingHood