wtorek, 30 lipca 2019

Od Erosa (CD Fawkesa) - Co robisz?

        Chłopak zmierzył towarzysza podejrzliwym wzrokiem. Nie ufał mu. Zdecydowanie. Od samego początku Fawkes śmierdział przekrętem i niebezpieczeństwem. O instynkcie samozachowawczym Erosa można było powiedzieć wiele złego, ale jeśli w JEGO głowie nagle paliła się czerwona lampka i jakiś głos mówił mu, że coś jest złym pomysłem, to sprawa musiała być naprawdę poważna. Ze wszystkich osób jakie ostatnio spotkał, Ósemka wydała mu się najbardziej... obca. Nawet Zero było prościej zaufać, a przecież Eros poznał go tylko dlatego, bo miał go zastrzelić. Nie wspominając już o tym, iż Fawkes był jedynym, który wysadził w powietrze część budynku po kilku godzinach znajomości.
   Widząc wyraźną niechęć cyborga, drugi z łowców nagród westchnął lekko.
    - Jeśli martwisz się, że rozłożę cię na części, gdy zaśniesz... - zaczął, ale Eros szybko mu przerwał:
    - Oh, to mnie martwi najmniej. Nie potrafię spać.
    Fawkes spojrzał na niego ciekawie, chociaż nie dało się tego wyczytać z braku twarzy. Zupełnie jak przed kilkoma godzinami, przez co chłopak znowu poczuł się jak jakiś obiekt laboratoryjny.
    - Naprawdę? - zgodnie z przewidywaniami, głos Ósemki wyrażał szczere zainteresowanie. - Czyli co, wystarcza ci  m e c h a n i c z n y  reset?
    - Odbiegasz od tematu - zauważył Kupidyn. Aż dziwnie się poczuł wypowiadając to zdanie. Z reguły to ktoś inny kierował je do niego, gdy zatapiał się w jakiejś historii, która nagle mu się przypomniała.
    Jego rozmówca znowu westchnął i uniósł bezsilnie dłonie.
    - Rób jak chcesz - stwierdził. - Ja tylko złożyłem przyjacielską propozycję. Skoro masz lepsze zajęcia od patrzenia mi na ręce...
    - Teraz sugerujesz, że całą noc gapiłbym się na to, co robisz?
    - Po stanie twojego zaufania do mnie nie spodziewałbym się niczego innego - Fawkes wzruszył ramionami. Po chwili ciszy zerknął z ukosa na Juareza, doskonale wiedząc, czego nie będzie w stanie zignorować: - Przynajmniej w końcu będę miał od ciebie święty spokój.
    Elliot aż się zatrzymał. Zmrużył wizjery, wbijając wzrok w miejsce, gdzie normalny człowiek powinien mieć oczy. Fawkes już wiedział, że udało mu się go przekonać, jeszcze zanim Eros butnie odpowiedział:
    - Po moim trupie.

        Ledwo Fawkes otworzył klapę w suficie i na stojącego pod drabiną Ela posypały się jakieś kartki. Chłopak spojrzał na kilka z nich, ale były pokryte pismem tak wąskim i ściśniętym, że nawet nie próbował czytać, co na nich jest. Za to niektóre miały obrazki. Takie też mało czytelne: kolumienki, zawijasy, okręgi podzielone na nierówne części... mogłyby uchodzić albo za wykresy, albo za sztukę współczesną, bo wszystkie zrobiono odręcznie. Niektóre wręcz zaskakująco równo. Chłopak nie wiedział, że są ludzie zdolni do narysowania całkiem prostej linii.
    Fawkesa chyba mało obchodziło, czy Elliot się tam czegoś doszuka. Sapnął tylko sfrustrowany.
    - Nieszczelne okno. Przeciąg czasem rozrzuca wszystko dookoła - wyjaśnił krótko i wyciągnął rękę w stronę Erosa. - Mógłbyś je podnieść?
    Chłopak zebrał kartki różnego formatu (niektóre wyglądały na wyrwane z zeszytów, inne były z drugiej strony czymś zadrukowane) i podał mu cienki plik. Osiem wspiął się na poddasze, po czym zaprosił Ela gestem do swojego małego imperium.
    Ciężko mu było ocenić, co w jednopokojowym mieszkanku Fawkesa było bałaganem zamierzonym, a co spowodowanym wspomnianym przeciągiem. Na pierwszy rzut oka każdy centymetr pomieszczenia pokrywały notatki. Elliot wszędzie przed oczami miał albo cienkie, równe jak od linijki pismo, albo wykresy i mapy myśli. Dopiero po chwili zauważył postawione w kącie biurko i upchnięty pod opadającym sufitem poddasza materac (który, w gwoli ścisłości, wyglądał jak zastępcze biurko). Naprzeciwko klapy, na prostopadłej do podłogi ścianie obok było owo zdradzieckie, nieszczelne okno. Eros zmierzył je wrogim spojrzeniem, ale nadal był przekonania, że stanowiło tylko usprawiedliwienie dla bałaganu. Chociaż, z drugiej strony, zachowanie Fawkesa jakoś wcale nie dawało wrażenia, jakby potrzebował wymówek od sprzątania: przebrnął przez pokój w stronę biurka na palcach, stawiając stopy delikatnie między kartkami. Dopiero wtedy cyborg dostrzegł, że poruszał się najwyraźniej dawno już wytyczoną bezpieczną ścieżką, przypominającą bardziej koleinę zaznaczoną przez rutynowe kursowanie od wejścia do biurka, od biurka do materaca, od jednej ściany do drugiej i tak dalej.
    Fawkes zatrzymał się przy biurku i obejrzał na Kupidyna. Chłopak jednak tylko stał bezradnie przy klapie, już nie mogąc odnaleźć trasy, którą przed chwilą ten przeszedł.
    - Nie przejmuj się - powiedział, próbując jakoś zachęcić gościa do ruszenia się z miejsca. Wprawnym ruchem zebrał notatki z materaca, by Elliot miał gdzie usiąść. - Nic się nie stanie, jeśli coś przydepniesz.
    - Skoro tak mówisz... - odpowiedział Juarez. Jak się można było spodziewać, daleko mu było do gracji poprzednika. Przeszedł przez pomieszczenie stawiając cudacznie szerokie kroki i machając na boki rękoma, gdy zaczynał tracić równowagę. Raz kartki z jakiejś płaskiej kupki ześlizgnęły się z siebie, gdy przypadkiem postawił na nich nogę. Fawkes, pomimo szczerych chęci, wzdrygnął się słysząc dźwięk miętego papieru.
    W końcu Elliot usiadł po turecku na materacu. Spod podeszwy sterczał mu jeden z wykresów. Fawkes westchnął i odsunął sobie krzesło. Eros przyglądał się jak zgrabnie (inne słowo mu do głowy nie przyszło) zakłada jedną nogę na drugą, po czym przeszukuje szufladę. Nie wyglądał, jakby przeszkadzał mu gapiący się na niego cyborg. Ba! chłopak odniósł wrażenie, że tak właśnie Ósemka zachowuje się na co dzień, jakby nikogo obok nie było. W końcu wyciągnęła z szuflady sfatygowany zeszyt. Fawkes rozejrzał się jeszcze za długopisem, a gdy trzeci z kolei sprawdzany okazał się jeszcze pisać, wyrwał kartkę, położył na okładce i zaczął pisać na kolanie, tyłem do biurka. El dla pewności wyciągnął do góry szyję, by spojrzeć na blat. Tak jak już się domyślał, nie było na nim wiele wolnego miejsca.
    - Co robisz? - zapytał po kilku minutach absolutnej ciszy.
    Fawkes na chwilę przerwał pisanie, ale nie odwrócił głowy w jego stronę.
    - Piszę - odpowiedział tonem wskazującym na oczywistość odpowiedzi.
    - Tyle to sam widzę - naciskał Eros, próbując odpowiedzieć w ten sam sposób.
    - Och, to nic takiego - nastrój Ósemki sztucznie obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. - Tylko kontynuuję swoją wieloletnią pracę i pasję - doprecyzował, obejmując gestem wypełniony notatkami pokój.
    Kupidyn nagle poczuł się głupio. Stulił głowę między ramiona, odczepił od buta luźną kartkę, położył na podłodze i nieudolnie wyprasował dłońmi.
    - A co to za pasja? - rzucił szybko.
    - Homo sapiens talosus.
    Eros przez chwilę wpatrywał się tępo w połowicznie skupionego na pisaniu towarzysza.
    - O takiej teorii spiskowej jeszcze nie słyszałem - przyznał szczerze.
    Fawkes znowu przerwał. Zacisnął mocniej palce na długopisie, ale szybko uznał, że ciśnięcie nim w gościa, którego sam tu zaprosił, nie przyniosłoby żadnego skutku.
    - To nazwa, którą nadałem rdzennemu mieszkańcowi Talosu - wyjaśnił zamiast tego.
    - Któremu? - cyborg skonsternował się jeszcze bardziej. - I po co?
    - G a t u n k o w i, Elliocie, nie konkretnej osobie.
    El otworzył szerzej wizjery i powoli kiwnął głową w niemy ,,Ooo".
    - No tak, teraz to ma sens - zgodził się. - Jesteś naukowcem? Nigdy nie spotkałem naukowca. W każdym razie zdrowego na umyśle i z dyplomem. Bo wy dostajecie jakieś dyplomy, nie?
    - To niestety jeszcze na takiego poczekasz - stwierdził Osiem.
    - Czyli to jednak nie jest twoja ,,praca".
    - Oczywiście, że to moja praca. Właśnie widzisz, jak nad nią pracuję.
    - Ale nikt ci za to nie płaci. Czyli to jednak tylko pasja - Elliot pokiwał samemu sobie głową. - Co nie znaczy, że jest przez to gorsza! - dodał szybko, gdy drugi łowca nagród bez słowa obrócił głowę w jego stronę.
    Osiem jednak nie odpowiedział mu w ogóle. Tylko znowu westchnął lekko, tak, że chłopak prawie tego nie zauważył, i wrócił do swoich spraw.
    Erosowi znowu zrobiło się głupio. Nie chciał Fawkesa w żaden sposób urazić. Nie lubił nikogo urażać, bo sprawienie komuś - nieumyślnie! - przykrości już niejeden raz nieprzyjemnie się na nim odbiło. Z podstawowych zasad przetrwania na Talosie: ,,Lepiej powiedzieć dwa słowa mniej, niż jedno za dużo". Jak się można domyślić, trzymanie się tej konkretnej dewizy z reguły szło mu kiepsko. Dlatego zamiast zaczynać rozmowę, rozsądnie postanowił dać Ósemce spokój.
    Drugą rzeczą, która wychodziła mu źle, było czekanie. Może to bardzo źle świadczyć o kimś, kto nazywał siebie ,,profesjonalnym strzelcem wyborowym", ale El miał bardzo dobre wytłumaczenie takiego stanu rzeczy. Otóż, wierzcie lub nie, jeśli chodziło o zlecenie, Eros potrafił tkwić w tej samej pozycji całe godziny. Był cyborgiem, do takich zadań go przerobiono - ręka mu nawet nie drgała przy wypuszczaniu cięciwy, choćby nie wiem ile czekał na okazję do strzału. Ale w takich warunkach miał konkretny cel i coś, czym mógł zająć myśli. Jeśli wiedział, że prawdopodobnie nic się nie będzie działo przez najbliższe kilka godzin, zaczynał się nudzić.
    Gdy więc podjął swoją decyzję o nie przeszkadzaniu Fawkesowi, już wiedział na jak wielkie męki skazywał i siebie, i jego.
    Aby uniknąć najgorszego, zaczął myśleć, co mógł zrobić. Na początku zaciekawiło go, co właściwie teraz pisze Osiem. Spróbował dyskretnie rzucić okiem, ale nawet po całkowitym wychyleniu się do przodu (na co Fawkes CHYBA uwagi nie zwrócił) nie mógł odczytać nic. Widział tylko cieniutkie, drobne pismo, wyglądające prawie jak drukowana czcionka. To go znowu zastanowiło. Jak długo trzeba ćwiczyć, by pisać jak maszyna? Dosłownie jak maszyna?
    Gdy patrzenie na Ósemkę nie wypaliło, rozejrzał się wokół w poszukiwaniu innego zajęcia. Wszędzie przed oczami miał jednak kółka, kolumny, piramidki, nieczytelne wężyki liter, czasem jakieś bardziej czytelne, opatrzone strzałkami, skreślone lub zakreślone. Chłopak dla zabawy zaczął śledzić strzałki. Nie czytał niczego konkretnego, po prostu skakał z jednego miejsca na ścianie do następnego zgodnie z kolejnością strzałek. Gdy wracał do martwego punktu, cofał się i skręcał gdzie indziej.
    Zaabsorbowany zabawą nawet nie zauważył, że Fawkes w pewnym momencie otwarcie zaczął mu się przyglądać. Próbował pojąć, co cyborg wyczynia, ale wydedukowanie tego z samych ruchów głowy pozostawiało zbyt wiele odpowiedzi, z czego większość sprowadzała się do najprostszego błędu w oprogramowaniu. W pewnym momencie pomyślał, iż Eros po prostu się zaciął, albo, że faktycznie w jakiś sposób go popsuł. Wtedy jednak zamiast zastanawiać się dalej postanowił spróbować śledzić wzrokiem, co też tak go zajmowało. Z początku wszystko wskazywało na to, że po prostu czytał notatki Ósemki. Jednakże w pewnym momencie zauważył jak bardzo ciąg wyrazów nie miał sensu. Ba, Elliot pomijał całe osobne notatki, skupiając się tylko na tych obok strzałek. W końcu Fawkes nie wytrzymał i wprost zapytał:
    - Co robisz?
    Kupidyn zamrugał i spojrzał na niego.
    - Patrzę - odpowiedział prosto.
    - Tyle to sam widzę - w głosie Ósemki pojawiła się nuta rozbawienia. - Co dokładnie robisz? - zastukał długopisem w kartkę.
    Juarez zastanowił się chwilę, samemu próbując odpowiedzieć sobie na to pytanie.
    - Chyba... nie wiem - przyznał, wzruszając ramionami. - Przeszkadzam ci? - zapytał po kilku sekundach.
    - Nie. Po prostu bałem się, że faktycznie coś ci się stało.
    - Och. Wybacz - El zmieszał się. - Może po prostu posłucham muzyki... - pogrzebał w kieszeniach kurtki w poszukiwaniu odtwarzacza MP3. W końcu wyjął go razem z zaplątanymi słuchawkami.
    - Lubisz muzykę? - zainteresował się Osiem.
    - Pffft, to mało powiedziane - Eros podjął się próby rozwiązania kabla. - Nie umiałbym bez niej żyć!
    Fawkes przyglądał mu się przez chwilę, po czym odłożył zeszyt i obrócił się z powrotem. Zgiął się w pasie i na parę sekund połowa łowcy nagród zniknęła pod biurkiem. Zanim Elliot zdążył zapytać co robi, Osiem wysunął jakieś prostokątne pudełko.
    - Proszę - powiedział Fawkes prostując się na krześle i otrzepując dłonie z kurzu. - Rzęch prawie tak stary jak twój odtwarzacz. Chyba jeszcze ma porty USB...
    Zanim choćby dokończył pierwsze zdanie, Kupidyn rzucił się na materac sięgając w stronę stereo. Obrócił urządzenie przodem do siebie, chcąc popatrzeć na okaz ziemskiej technologii sprzed kilku wieków. Koloniści musieli tu to przywlec ze sobą!, pomyślał podekscytowany. Obejrzał czarne pudełko ze wszystkich stron w poszukiwaniu wspomnianych portów USB, aż w końcu zorientował się, że wszystkie trzy były z przodu. Sięgnął po swoją MP3-ójkę i zdjął z jednego końca część obudowy, odsłaniając końcówkę do podłączania. Po chwili trzymającego w napięciu ledwie słyszalnego trzeszczenia, z głośników popłynęły spokojne, prawie senne nuty przypadkowo wybranej piosenki. Eros pokiwał powoli głową na boki zadowolony, po czym obrócił się na plecy i założył jedną nogę na drugą, kiwając stopą do rytmu pierwszej zwrotki*:
    I could go on talkin', or I could stop,
    Wring out each memory 'till I get every drop.
    Seek through the details, of the others involved,
    The true crime would be thinkin' it was one person's fault.
    Chłopak zerknął do tyłu na Fawkesa. Ten znowu pochłonięty był pisaniem, co jakiś czas zerkał jednak na Elliota. Gdy zorientował się, że Juarez na niego patrzy, zamarł na chwilę.
    - Przeszkadzam ci? - zapytał.
    El pokręcił głową przecząco. Ósemka wróciła więc do notowania, a Eros do patrzenia w sufit i podśpiewywania pod nosem równo z refrenem:
    Let's make a list of all the things the world has put you through,
    Let's raise a glass to all the people you're not speaking to,
    I don't know what else you wanted me to say to you,
    Things happen. That's all they ever do...


Faaawkes? Przeszkadzam? :3

* Tradycyjnie dodaję link: Things Happen - Dawes