Ale Smudze akurat musiało przyjść do głowy wysadzenie samochodów mafii.
Oczywiście zanim podłożyła amatorskie ładunki i nacisnęła detonator uważała swój pomysł za świetny. Ba! Uśmiechała się nawet gdy zaczęły padać pierwsze strzały. Dopiero po fakcie zdała sobie sprawę, że w ogóle tego miasta nie zna i nie ma pojęcia jak z tego wszystkiego wybrnąć. A mogła po prostu załatwić sobie jakąś gazetę z krzyżówkami...
Błękitny błysk przeciął ulicę na ukos, roztrącając przechodniów, po czym zniknął za rogiem. Zaraz za nim, zgoła wolniej, na przemian sapała, złorzeczyła i przeklinała czwórka mężczyzn w wachlarzu wiekowym od 30 do 45 lat. Grace wyhamowała rozglądając się wokół. Miała już strategię na takie sytuacje. Jej umiejętności pozwalały jej jedynie na naciągnięcie tylko kilku sekund czasu, śmigała więc od jej osłony do drugiej, by nie dać się przypadkowo trafić. Oznaczało to często przemierzanie długich ulic zygzakiem, na przemian ,,śmigając" i normalnie biegając. Gdyby była w Devlin zgubiłaby ich już dawno - znała to miasto od podszewki - jednak Cargo dalej było dla nią istną kostką Rubika. Zastanowienie się, w którą stronę skręcić teraz zajmowało o dwie, jakże cenne sekundy za długo, a wtedy doganiali ją ludzie z mafii. Wpadła więc w błędne koło, nie dające się dziewczynie wyrwać.
- Tam zniknęła! - do uszu Smugi dotarły znajome, dalej wściekłe głosy.
- Cholera... - powiedziała tonem bardziej rozpaczliwym niźli by do przekleństwa pasowało i skręciła na chybił trafił, odpalając moce. Czas wokół niej spowolnił, a ona sama stała się dla niego jedynie smugą błękitnego światła. Gdyby ktoś w tym momencie mrugnął, zdołałby już dostrzec po niej jedynie fluorescencyjną mgiełkę. W takim razie ścigający ją bandyci chyba nie umieli mrugać.
I stało się - ślepa uliczka. Kiedyś w końcu musiała nie trafić. Zatrzymała się rozglądając rozpaczliwie jak zagoniony w róg gryzoń. Miała jakieś pięć sekund na wymyślenie kolejnego genialnego planu. Drogę tarasował przeżarty czasem murek. Był na tyle wyszczerbiony, by dziewczyna była w stanie się po nim wspiąć. Dzięki swojej super szybkości dla wbiegających tu bandziorów Meanwhile będzie już jedynie znikającą po jego drugiej stronie kudłatą czupryną, ale wtedy ci po prostu znajdą inną drogę. W końcu znają Cargo zdecydowanie lepiej i w końcu ją dopadną. Trzeba ich spowolnić. Wtedy dziewczyna zauważyła wiszącą w powietrzu drewnianą platformę dźwigu, a na nim papierowe torby cementu, dostarczanego pewnie zwykle na wyższe piętro trwającej budowy.
Grace uśmiechnęła się pod nosem. To ich zatrzyma.
Gdy pierwszy z bandytów wbiegł w zaułek była już pod ścianą.
- Tu jest! - krzyknął do towarzyszy unosząc już broń.
- Wcale nie! - zaprzeczyła Smuga. Włączyła moc i wspięła się na murek. Rozmyła się zostawiając za sobą niebieską poświatę i pojawiła się na szczycie murku. - Mnie już tu nie ma! - rzuciła z uśmiechem, po czym wysunęła blaster i strzeliła dwa razy w trzymający platformę łańcuch. Mafiozi wbiegli akurat gdy drugi strzał rozdarł nadszarpnięte przez pierwszy metalowe ogniwo. Cement runął w dół. Mężczyźni w ostatniej chwili odskoczyli do tyłu. Worki pękły zasnuwając cały zaułek w białoszarym pyle. Gdy ten opadł, ich celu już nie było.
Pewna siebie Smuga biegła dalej, dopomagając sobie przyspieszeniem. Odwróciła na chwilę głowę. To najwyraźniej zatrzymało ich na dłużej. Zadowolona włączyła przyspieszenie z powrotem patrząc na drogę przed sobą...
Idealnie po to, by walnąć w bok jakiegoś samochodu.
Dziewczyna odbiła się od wozu jak piłka i runęła na plecy. Stęknęła lekko otumaniona. Nie była nawet pewna, co się właściwie stało. Świat zamroczył się do postaci plam kolorów. Jedna z plam zasłoniła jej szare niebo. Chyba coś do niej mówiła...
- Halo? Żyjesz? Aleś przywaliła...
Świat znowu nabrał ostrości. Nad Grace stał jakiś młody facet z ciemnymi oczami i niemal czarnymi włosami ułożonymi w, jak to Meanwhile zwykła nazywać, ,,artystyczny nieład". Gdy dziewczyna w odpowiedzi jedynie stęknęła po raz drugi, na jego twarz wypełzł uśmiech zawadiaki.
- Może pomóc? - zaproponował z trudem powstrzymując śmiech. Wtedy jednak wdarł się zgoła mniej przyjemny głos, od razu cucąc Tracer z otępienia:
- MAMY JĄ!
Grace skrzywiła się przerażona i zerwała na nogi, ku zdziwieniu ciemnookiego nieznajomego. Z miejsca chciała włączyć przyspieszenie, jednak ustrojstwo na jej klacie odezwało się jedynie dźwiękiem podobnym do przeciągłego ziewnięcia i błękitna lampa przygasła.
- Nosz kur... - zaczęła dziewczyna, ale dokończyła myśl jedynie sfrustrowanym warknięciem. Obejrzała się błagalnym wzrokiem wokół w oczekiwaniu na jakiś cud. Ten jednak nie nadchodził, a czteroosobowy taran przebijał się już przez tłum.
Wtedy ku niemałemu zaskoczeniu Grace właściciel samochodu chwycił ją za nadgarstki, wykręcił delikatnie do tyłu i przycisnął policzkiem do maski wozu. Szarpnęła się, ale nie miało to większego sensu.
- Spokojnie, chłopaki! - rzucił głośno do przybyłych już mafiozów. - Mam wszystko pod kontrolą.
Świetnie. Nie dość, że walnęła w jak amator w pierwszą lepszą przeszkodę, to jeszcze trafiła na kolejnego bandytę. Czy ten dzień może być gorszy?
- Zaraz...co proszę? - odpowiedział zdezorientowany mężczyzna na przedzie.
- Szef wysłał mnie przodem - chłopak wzruszył ramionami. - Niecierpliwy jest.
- Sze...szef? - powtórzył bandzior i zamrugał kilka razy. - Chwila moment! Kim ty do cholery jesteś?!
- Alan - przedstawił się z uśmiechem kierowca. Wyciągnął w przyjaznym geście jedną rękę, jednak szybko z powrotem chwycił Smugę za przedramię, gdy ta spróbowała skorzystać z okazji. - Przyjęli mnie przedwczoraj. To jak z tą smarkulą?
Tamten chyba naprawdę musiał tego całego Alana nie kojarzyć, bo przez chwilę przetwarzał fakty mierząc młodszego mężczyznę podejrzliwym wzrokiem. Najwyraźniej jednak fakt, że nowy pytał się go o rozkazy oddziałał mu na ego, bo długo się nie zastanawiał.
- Zabierz ją do Perluigiego - polecił krótko. - My wracamy zobaczyć, czy coś się da z tych złomów uratować.
Jak powiedział, tak zrobili - zniknęli w tłumie kierując się niespiesznym krokiem z powrotem. Tracer czekała już jedynie aż ją wepchną do wozu i zabiorą do tego pieprzonego Perluigiego. Jednak trzymający ją facet czekał dobre kilka minut, patrząc kiedy odchodzący bandyci znajdą się poza zasięgiem głosu i wzroku. Wtedy...roześmiał się i ją puścił.
Dziewczyna odsunęła się od wozu zaskoczona, patrząc z niezrozumieniem na rozbawionego mężczyznę.
- Ty...nie jesteś...z nimi? - zgadywała.
- Brawa za spostrzegawczość - chłopak uśmiechnął się złośliwie. - Było blisko. Gdybyś mi się wtedy wyrwała pacyfizm poszedłby w pizdu, a nie mam ochoty na marnowanie amunicji. Co za banda imbecyli...skąd oni ich biorą?
Tracer minutę zajęło ogarnięcie, że to wszystko to nie jakiś dowcip. Wyrwała się im. No, z drobną pomocą, ale jednak! Jest wolna! Na jej twarzy powoli wykwitł uśmiech.
- A w ogóle to co zmalowałaś, że wysłali za tobą pościg? - zapytał nagle ciemnooki. - Pomniejsi bandyci to rozumiem, ale żeby mafia?
- Ja... - Grace zastanowiła się chwilę. Czy aby powinna się chwalić swoim wyczynem? Chociaż...facet uratował jej tyłek. Chyba mu się należy trochę wyjaśnień. - Wysadziłam im wozy.
- Ile? - dorzucił z parsknięciem śmiechu, nie do końca dowierzając.
- Cztery - Smuga skuliła się lekko, jakby ze wstydu. - Chryslery. Stuningowane.
Chłopak gwizdnął przeciągle.
- To by sporo wyjaśniało - oparł się z założonymi rękoma o samochód. - No, dziewczyno, masz już u mnie punkt - wyciągnął do niej rękę. - Marcus Flint. Szerzej znany jako Kain.
Dziewczyna z uśmiechem uścisnęła wyciągniętą dłoń.
- Grace Meanwhile. Szerzej znana jako Smuga - przedstawiła się.
Kain? Zapowiada się ciekawa znajomość :P
HEJ! A co z Wheelie'm?! *^* Przecie on tu najbardziej poszkodowany! Jak to tak można w cudze samochody wpadać?! Kto to widział tak robić?! Chuligany jedne...
OdpowiedzUsuńOj, chyba nie jest aż tak źle... *uśmiech niewiniątka*
Usuń