- Dwa wozy wojskowe. Nie postarali się - powiedział krótko po czym założył ręce na piersi. - I co? Wygląda na to, że jednak miałem rację.
Bucket (nie wiedzieć czemu pseudonim watażki wyjątkowo Blacka bawił) przeładował swoje prostackie AK47 i splunął siarczyście. Nie lubił przyznawać komuś racji, jak zresztą każdy. Zwłaszcza osobnikom pokroju Errona Blacka. Nie przepadał za łowcami nagród, nawet jeśli okazują się oni niewiele różni od pustynnych bandytów, z którymi już zwykł pracować. Choćby wyglądali gorzej od miejskich meneli Bucket wiedział jedno: każdy z nich to cwany sukinsyn, przy których trzeba się było mieć na baczności. I trzeba przyznać, że Wilk miał niemały wkład w wyrobienie takiego zdania u przywódcy bandytów. Dawał już przed nim wiele popisów, kilkakrotnie go wykiwał i szczerze sam się dziwił dlaczego facet go do tej pory nie kazał zastrzelić.
Tym razem jednak okazał się pomocny. Złoty Szlak będący niegdyś aortą talosańskiego kupiectwa stracił na swojej wartości przez częste napady. Chociaż była to droga najszybsza niewielu już decydowało się ją obierać. Ironicznie niewielu bandytów decydowało się je obstawiać, bo komu chce się czekać kilka dni na skwarze i gapić w pustą drogę poniżej? Jednak Kojot zarzekał się, że tego dnia akurat przejedzie tędy karawana...no i się nie mylił. Bucket dalej nie miał pojęcia jak ten szarlatan to robił i wolał nie pytać.
- Jak zwykle, kundlu jeden. Tylko się tą swoją dumą nie udław - ton głosu mężczyzny świadczył, że w głębi ducha jednak liczył na ten cud. Wstał i ryknął na nudzących się podkomendnych: - RUSZAĆ DUPSKA Z PIACHU! CZAS SIĘ ROZERWAĆ!
Erron skrzywił się i obejrzał w stronę kanionu. Konwój na szczęście jechał dalej. Kierowcy chyba cudem tego nie usłyszeli. Westchnął wymieniając w myślach co też sądzi o ,,środkach ostrożności" pustynnych łotrów i również się przygotował. Przeładowywał rewolwery gdy nagle Bucket wepchnął mu w ręce M16 z dokręconym tłumikiem.
- Zechcesz czynić honory panie łowco? - odpowiedział na nieme pytanie Kojota. W oczach Blacka zabłysnęła iskierka niezdrowej wesołości, oznaczająca tyle co ,,Z wielką przyjemnością".
Mężczyzna udał się więc na krawędź kanionu, kładąc się na ziemi tak, że kierowca nikt na dole nie byłby w stanie go dostrzec. Nie miał karabinu snajperskiego, ale i z tym na tak małym dystansie da sobie radę. Spojrzał przez lunetę na zbliżające się wozy. Pierwszy strzał to nie byle co - ta jedna kula może przesądzić o szybkości przebiegu całego napadu. Celował w czoło kierowcy pierwszego pickupa. Jeśli trafi, zatrzyma cały konwój, a jeśli spudłuje, nieumyślnie ostrzeże pasażerów przed napadem.
I właśnie wtedy przypadkowo dostrzegł coś, co umknęło jego wzrokowi wcześniej: na dachu pierwszego transportowca siedział tajemniczy jegomość w lekkim pancerzu i metalowej przyłbicy. Zdziwiony zawiesił się na nim przez chwilę. Może facet sam w sobie nie był dziwny...dziwny był fakt, że siedział z zamkniętymi oczyma po turecku, przykładając dwa palce prawej dłoni do skroni. Medytuje? Kontempluje sens istnienia? A cholera go wie. Jednego Kojot był pewien: to na pewno nie jest zwykły ochroniarz. Ktoś o takim sprzęcie może być albo łowcą nagród, albo rangerem. Ani jednego, ani drugiego nie miał najmniejszej ochoty spotykać. Jak się więc można domyślić, Erron momentalnie zmienił swoje zamiary, celując w tył głowy nieznajomego.
- ,,Bóg rzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze..." - zacytował pod nosem uśmiechając się podle pod maską i nacisnął spust.
Ale kula nie sięgnęła celu, gdyż ten nagle przetoczył się w bok lądując na klęczkach i bacznie rozejrzał się wokół. Black zaklął w myślach. Ludzie Bucketa mimo, iż strzał był nie trafiony, na sam jego wydźwięk rozpoczęli napad. Sam Wilk zdecydował się pozostać na swoim miejscu, obserwując całe zajście. Chłopaki powinni dać sobie radę...w końcu to tylko jeden ochroniarz...
Los już pierwszego śmiałka dał mu jasno do zrozumienia, że Bucket sam może sobie jednak z tą karawaną nie poradzić.
Zaklął ponownie, tym razem już na głos i ruszył z miejsca porzucając jak dla niego bezużyteczne M16. Zszedł na dno kanionu opuszczając się z wprawą po ścianie. Ruszył szybkim krokiem po raz ostatni sprawdzając rewolwer, wyklinając pod nosem swojego parszywego pecha. Jakim cudem spudłował? Żaden normalny człowiek nie uniknąłby tego strzału. Dla prostego umysłu Kojota taka sytuacja nie miała racji bytu. Ale nie ma co rozmyślać dłużej nad przeszłością. Lepiej zastanowić się nad tym, jak teraz ten bajzel posprzątać.
Zignorował bijących się z kilkoma zbrojnymi ludzi Bucketa. Po co marnować na nich kule? Nawet jeśli przeciętny bandyta to jedynie kupa mięcha, którą nauczono pociągać za spust, to raczej mając przewagę liczebną dadzą sobie radę bez niego. Gorzej jest w przypadku najemnika na dachu. Koniec z marnowaniem naboi, obiecał sobie w myślach Erron i wspiął się na opancerzony wóz. Nieznajomy akurat zajęty był miotaniem jednego z bandytów w ścianę kanionu. Black zmrużył oczy, przyglądając się nietypowej broni: długa, stalowa lina zbudowana ze złączonych ze sobą osobnych segmentów, wpleciona w zwijający ją mechanizm szczepiony z pancerzem przeciwnika. Kojot stwierdził, że ma dość bezruchu i wystrzelił z rewolweru celując w głowę. Tym razem chłopaka uratowało szczęście - odwrócił się w tym samym momencie lekko odchylając głowę i pocisk z brzdękiem musnął jedynie jego przyłbicę, stylizowaną na kształt czaszki. Dopiero teraz Erron był w stanie poprawnie ocenić wiek swojego przeciwnika. A był on, ku jego zdziwieniu...o prawie dekadę młodszy.
- Jesteś młodszy niż mi się wydawało - powiedział nienaturalnie spokojnym tonem. - No nic, pozostaje liczyć, że dasz mi więcej rozrywki niż reszta ,,ochroniarzy".
Zanim chłopak zareagował poszybowała w jego kierunku kolejna kula. Uskoczył w bok i wyrzucił w stronę Blacka jeden z łańcuchów. Kojot uchylił się w bok, nadstawiając się na drugą stalową linę, nadlatującą jakby znikąd. Zaklął gdy ostrze drasnęło go w rękę i wystrzelił ponownie. Młody był jednak szybki. ZBYT szybki. Ponownie uskoczył, lądując na ugiętych nogach w pełnej gotowości. Bicze z terkotem metalu wsunęły się na miejsce. Erron wyklinał w myślach własną głupotę. Złamał właśnie jedną z podstawowych zasad przeżycia w swojej profesji: nigdy nie ignoruj przeciwnika, spodziewaj się po nim wszystkiego.
Wystrzelił z obu pistoletów, jeden nabój po drugim, tym razem mierząc najpierw w dzieciaka, a potem nieco w prawo. Tak jak się spodziewał pierwszy strzał został ponownie jedynie pustym odgłosem, gdy nieznajomy wykonał unik. Wtedy o włos minął go drugi pocisk...a zaraz za nim znikąd pojawił się Kojot. Skupiony na unikach chłopak nie spodziewał się ataku bezpośredniego. Sparował pierwszy cios, zablokował drugi i uderzył mierząc w twarz Wilka. Erron odsunął głowę w bok, po czym walnął przeciwnika hakiem w odsłonięte żebra. Dzieciak sapnął odsuwając się nieco. Nie pozostał jednak dłużny. Wymierzył kopnięcie w głowę Blacka. Mężczyzna złapał go za kostkę, wtedy jednak chłopak wybił się także z drugiej nogi. Oboje stracili równowagę. Kojot miał jednak więcej pecha - zleciał z dachu wozu i łupnął grzbietem o ziemię z głuchym stęknięciem.
Dzieciak podniósł się oczywiście szybciej i zeskoczył na ziemię. Erron nie wstając wyrwał rewolwer i wycelował, jednak ktoś nagle wykopał mu go z ręki. Ten sam mężczyzna poderwał go do góry, po czym wykręcił mu ręce do tyłu, nakładając mu na przeguby plastikowy zacisk.
- Sytuacja opanowana - rzucił popychając Kojota do przodu. - Panie Takahashi, zaprowadź naszego kolegę na pakę pickupa.
Chłopak, przedstawiony jako Takahashi, chwycił Errona ,,pod rękę" i poprowadził na tyły karawany. Black rozejrzał się za Bucketem i jego ludźmi. Kilku leżało martwych na ziemi, jednak zdecydowana większość zapewne zwiała.
- Dobry pies - rzucił złośliwie Black, gdy już wepchnięto go na pakę. Dzieciak nie reagował. - ,,Siad" też potrafisz? Daj głos? A może ,,Zdechł pies"? To chyba moja ulubiona komenda.
Takeda? Wybacz mi Reddie *^*
"Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze" :P
OdpowiedzUsuńPo prostu musiałam to wstawić XD Pasowało idealnie x3
UsuńNo tak sobie czytam to opko... czytam... czytam... i tu nagle widzę ten cytat XD Ale pasuje, racja :3
Usuń