Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Erron. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Erron. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 lipca 2016

Od Errona (CD Blade) - Kulka z dedykacją

        - Wszystko zależy od punktu widzenia - odparował Erron rozmasowując nadgarstki. - W moim nie jesteś ani rycerzem w lśniącej zbroi, ani damą.
  Blondyna wyszczerzyła się zeskakując z paki, by sprawdzić co też ciekawego nosił przy sobie kierowca pickupa.
  - W takim razie oboje tkwimy w nieśmiesznej parodii - rzuciła przez ramię przeszukując umarlaka. - Dachowiec cię tak urządził?
  - Kto proszę? - Black uniósł pytająco brew, bardziej z przyzwyczajenia, bo dziewczyna i tak nie mogła teraz zobaczyć jego miny.
  - Tymczasowi wspólnicy wspominali o jakimś nietrafialnym ochroniarzu - uściśliła.
  Kojot zeskoczył na ziemię i sprawdził fotel pasażera zanim jego ,,wybawicielka" dostrzegła leżące na nim rewolwery, z którymi póki co nie chciał się rozstawać.
  - A i owszem, zaistniał ktoś taki - odparł chowając bronie do kabur.
  - I jako, jak mniemam, doświadczony pies pustyni dałeś mu się od tak złapać? - uśmiechnęła się złośliwie nożowniczka zgarniając portfel ze schowka.
  - Mea culpa, przyznaję się bez bicia - mężczyzna rozejrzał się po towarzyszach blondynki. - Zignorowałem nieco gówniarza. Na dodatek miał przy sobie jakieś arkańskie zabawki...
  Urwał widząc podchodzących do samochodu dwoje bandytów. Pierwszy niczym niezwykłym się nie wyróżniał: średniej postury mężczyzna z twarzą ukrytą w cieniu kaptura. Za to idąca obok niego kobieta zdecydowanie rzucała się w oczy pośród reszty bandy. Erron po raz pierwszy w życiu widział arkana zajmującego się okradaniem karawan, a jeszcze bardziej szokujący był fakt, że chodziło o przedstawicielkę płci pięknej. (Jakkolwiek szowinistycznie by to nie zabrzmiało - kobieta kraść też może, zwłaszcza kobieta mieszkająca na Talos). Blada cera zdążyła już nabrać pomarańczowych śladów pustyni, ale ciemnych, lekko skośnych oczu i długich czarnych włosów dziewczyna chyba nawet nie zamierzała ukrywać. Kojot zmrużył oczy nieufnie. Po ostatnim incydencie z arkanem nie miał najmniejszej ochoty na żadne powtórki.
  - Co to za jeden? - zapytała z miejsca arkanka. Po tonie głosu dało się łatwo wyczuć, kto tu przewodził akcją.
  - A taka jedna pojmana księżniczka - odpowiedziała zupełnie naturalnym tonem Nożowniczka. - Jak myślisz, ile dadzą na targu niewolników?
  - Ja bym nie dał nic - wtrącił się ten w kapturze oczekując jakiejś jeszcze docinki od strony towarzyszki.
  Ale kobieta nie powiedziała nic, ku zdziwieniu zarówno jego jak i blondyny. Wpatrywała się za to w Errona jakby chciała wywiercić mu wzrokiem dziurę w czaszce. Mężczyzna założył ręce na piersi, jakby wyzywająco, tylko czekając aż chwyci za prawdziwą broń. Nie znał jej i mało go ten fakt obchodził. Był za to pewien, że arkanka znała skądś jego.
  - Cała pustynia pełna najgorszych mend i włóczęgów - zaczęła ociekającym jadem głosem - a ja trafiam akurat na Errona Blacka.
  - To my się znamy? - Kojot uniósł brew w udawanym zdziwieniu.
  - Nie osobiście - jej wzrok dalej tkwił w tym samym punkcie, ani na chwilę nie zbaczając na cokolwiek innego. - Za to mojemu kuzynowi zostawiłeś ładną pamiątkę po rewolwerze. Załatwiłeś grabarzom w Armadillo darmowy staż?
  - Hola hola... - zaoponował. - Jak sama powiedziałaś, po pustyniach wloką się różne paskudztwa i zapewne nie jestem wśród nich jedynym rewolwerowcem.
  - Owszem - przyznała. - Ale tylko jeden sukinkot zostawia na kulach dedykację.
  Dopiero teraz mężczyzna dostrzegł, że przez całą rozmowę bezwiednie obracała w palcach jakimś drobnym, błyszczącym przedmiotem. Była to kula, zdecydowanie od rewolweru. Na jasnej, złotawej powłoce wygrawerowane zostało jedno słowo: ,,EDDIE". Także i Nożowniczka zauważyła osobliwy pocisk. Uniosła brew zerkając ciekawie na Blacka. Ten przechylił lekko głowę, jakby chciał się przyjrzeć przedmiotowi zainteresowania, po czym bez większego namysłu wypalił:
  - Tak, to zdecydowanie mój charakter pisma.
  To chyba lekko rozjuszyło arkankę, O ile słowem ,,lekko" można określić zaistniałe jakby znikąd cztery lufy karabinów automatycznych. Uniosła rękę do góry i jej czterej podwładni odbezpieczyli broń. Wtedy jednak - ku niesamowitemu zdziwieniu Errona - do akcji wkroczyła blondyna.
  - Hej, hej! - zaczęła. - Po co tak nerwowo?
  - Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy - syknęła akranka.
  - Wybacz, pokusa jest zbyt wielka.
  - To MÓJ rewanż - upierała się kobieta. - Twoja robota skończona. Nic tu więcej po tobie.
  - Dobra, młoda, słuchaj - nożowniczka założyła ręce na piersi. - Nie ty jedna masz rodzinkę, nie ty jedna rodzinkę straciłaś. Może u was w Arc to jakieś niesamowite przeżycie, ale na Talos to nic nowego ani wyjątkowego. Przywyknij jeśli dalej zamierzasz robić karierę poza swoją kochaną utopią.
  - Tym bardziej nikomu nie zaszkodzi brak jeszcze jednej szumowiny - po głosie dziewczyny dało się rozpoznać, że łowczyni nagród ubodła ją do żywego uznając, że w jakikolwiek sposób tęskni za Arc.
  - Mi zaszkodzi - zaprzeczyła nożowniczka z uśmiechem. - To mój łup.
  Kojot zamrugał kilka razy przetrawiając w głowie plany blondynki i spojrzał na nią tonem mówiącym ,,Poważnie?".
  - Jako, że sama ten ochłap człeka znalazłam i własnymi siłami rozcięłam mu więzy, nie mogę pozwolić, by zaraz po tym został podziurawiony jak ser szwajcarski, bo cały ten mój wysiłek pójdzie na marne - wyjaśniła dumna z siebie, nawet jeśli przedstawione przez nią argumenty nie miały za grosz logiki.
  Może to właśnie ten brak logiki tak bardzo przyczynił się do sukcesu. To bowiem właśnie przez niego wszyscy zebrani spojrzeli po sobie skonfundowani, dając dziewczynie czas do przestrzelenia łba stojącemu najbliżej. Erron już widząc ruch zapowiadający sięgnięcie po broń również dobył rewolwer i strzelił do innego, zupełnie jakby się umówili. Zaskoczeni strzałami arkanka i reszta odskoczyli szukając osłon...a w tym czasie pożegnał ich warkot odjeżdżającego pickupa. Łowcy nagród nie mieli teraz ochoty na udział w strzelaninie.
  - Można wiedzieć - zaczął Kojot oglądając się za potencjalnym pościgiem (którego nie było) - po jaką cholerę ratujesz mi dupę?

Blade? Wybacz stan opowiadania *^*

niedziela, 17 kwietnia 2016

Od Errona (CD Takedy) - Napad

        Karawana zamajaczyła w rozedrganym od słońca powietrzu. Erron zmrużył oczy. Chociaż przywykł do tych ,,uroków" pustyni, a jego ślepia zdążyły przywyknąć do termicznych figli, rozróżnienie w takich warunkach ilości podjętych środków bezpieczeństwa graniczyło z cudem. W końcu jednak wyliczył dwa wozy campingowe obite srebrną blachą i dwa ciemnozielone pickupy - jeden otwierał, drugi zamykał konwój. Kojot obstawił więc minimum czterech uzbrojonych ludzi, o ile w wozach nie było ich jeszcze kilku. Uśmiechnął się pod maską. Jego robota wydała się nagle znacznie prostsza. Wrócił do szykującej się do napadu bandy chcąc zdać wodzowi relację z pseudo zwiadu.
  - Dwa wozy wojskowe. Nie postarali się - powiedział krótko po czym założył ręce na piersi. - I co? Wygląda na to, że jednak miałem rację.
  Bucket (nie wiedzieć czemu pseudonim watażki wyjątkowo Blacka bawił) przeładował swoje prostackie AK47 i splunął siarczyście. Nie lubił przyznawać komuś racji, jak zresztą każdy. Zwłaszcza osobnikom pokroju Errona Blacka. Nie przepadał za łowcami nagród, nawet jeśli okazują się oni niewiele różni od pustynnych bandytów, z którymi już zwykł pracować. Choćby wyglądali gorzej od miejskich meneli Bucket wiedział jedno: każdy z nich to cwany sukinsyn, przy których trzeba się było mieć na baczności. I trzeba przyznać, że Wilk miał niemały wkład w wyrobienie takiego zdania u przywódcy bandytów. Dawał już przed nim wiele popisów, kilkakrotnie go wykiwał i szczerze sam się dziwił dlaczego facet go do tej pory nie kazał zastrzelić.
  Tym razem jednak okazał się pomocny. Złoty Szlak będący niegdyś aortą talosańskiego kupiectwa stracił na swojej wartości przez częste napady. Chociaż była to droga najszybsza niewielu już decydowało się ją obierać. Ironicznie niewielu bandytów decydowało się je obstawiać, bo komu chce się czekać kilka dni na skwarze i gapić w pustą drogę poniżej? Jednak Kojot zarzekał się, że tego dnia akurat przejedzie tędy karawana...no i się nie mylił. Bucket dalej nie miał pojęcia jak ten szarlatan to robił i wolał nie pytać.
  - Jak zwykle, kundlu jeden. Tylko się tą swoją dumą nie udław - ton głosu mężczyzny świadczył, że w głębi ducha jednak liczył na ten cud. Wstał i ryknął na nudzących się podkomendnych: - RUSZAĆ DUPSKA Z PIACHU! CZAS SIĘ ROZERWAĆ!
  Erron skrzywił się i obejrzał w stronę kanionu. Konwój na szczęście jechał dalej. Kierowcy chyba cudem tego nie usłyszeli. Westchnął wymieniając w myślach co też sądzi o ,,środkach ostrożności" pustynnych łotrów i również się przygotował. Przeładowywał rewolwery gdy nagle Bucket wepchnął mu w ręce M16 z dokręconym tłumikiem.
  - Zechcesz czynić honory panie łowco? - odpowiedział na nieme pytanie Kojota. W oczach Blacka zabłysnęła iskierka niezdrowej wesołości, oznaczająca tyle co ,,Z wielką przyjemnością".
  Mężczyzna udał się więc na krawędź kanionu, kładąc się na ziemi tak, że kierowca nikt na dole nie byłby w stanie go dostrzec. Nie miał karabinu snajperskiego, ale i z tym na tak małym dystansie da sobie radę. Spojrzał przez lunetę na zbliżające się wozy. Pierwszy strzał to nie byle co - ta jedna kula może przesądzić o szybkości przebiegu całego napadu. Celował w czoło kierowcy pierwszego pickupa. Jeśli trafi, zatrzyma cały konwój, a jeśli spudłuje, nieumyślnie ostrzeże pasażerów przed napadem.
  I właśnie wtedy przypadkowo dostrzegł coś, co umknęło jego wzrokowi wcześniej: na dachu pierwszego transportowca siedział tajemniczy jegomość w lekkim pancerzu i metalowej przyłbicy. Zdziwiony zawiesił się na nim przez chwilę. Może facet sam w sobie nie był dziwny...dziwny był fakt, że siedział z zamkniętymi oczyma po turecku, przykładając dwa palce prawej dłoni do skroni. Medytuje? Kontempluje sens istnienia? A cholera go wie. Jednego Kojot był pewien: to na pewno nie jest zwykły ochroniarz. Ktoś o takim sprzęcie może być albo łowcą nagród, albo rangerem. Ani jednego, ani drugiego nie miał najmniejszej ochoty spotykać. Jak się więc można domyślić, Erron momentalnie zmienił swoje zamiary, celując w tył głowy nieznajomego.
  - ,,Bóg rzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze..." - zacytował pod nosem uśmiechając się podle pod maską i nacisnął spust.
  Ale kula nie sięgnęła celu, gdyż ten nagle przetoczył się w bok lądując na klęczkach i bacznie rozejrzał się wokół. Black zaklął w myślach. Ludzie Bucketa mimo, iż strzał był nie trafiony, na sam jego wydźwięk rozpoczęli napad. Sam Wilk zdecydował się pozostać na swoim miejscu, obserwując całe zajście. Chłopaki powinni dać sobie radę...w końcu to tylko jeden ochroniarz...
  Los już pierwszego śmiałka dał mu jasno do zrozumienia, że Bucket sam może sobie jednak z tą karawaną nie poradzić.
  Zaklął ponownie, tym razem już na głos i ruszył z miejsca porzucając jak dla niego bezużyteczne M16. Zszedł na dno kanionu opuszczając się z wprawą po ścianie. Ruszył szybkim krokiem po raz ostatni sprawdzając rewolwer, wyklinając pod nosem swojego parszywego pecha. Jakim cudem spudłował? Żaden normalny człowiek nie uniknąłby tego strzału. Dla prostego umysłu Kojota taka sytuacja nie miała racji bytu. Ale nie ma co rozmyślać dłużej nad przeszłością. Lepiej zastanowić się nad tym, jak teraz ten bajzel posprzątać.
  Zignorował bijących się z kilkoma zbrojnymi ludzi Bucketa. Po co marnować na nich kule? Nawet jeśli przeciętny bandyta to jedynie kupa mięcha, którą nauczono pociągać za spust, to raczej mając przewagę liczebną dadzą sobie radę bez niego. Gorzej jest w przypadku najemnika na dachu. Koniec z marnowaniem naboi, obiecał sobie w myślach Erron i wspiął się na opancerzony wóz. Nieznajomy akurat zajęty był miotaniem jednego z bandytów w ścianę kanionu. Black zmrużył oczy, przyglądając się nietypowej broni: długa, stalowa lina zbudowana ze złączonych ze sobą osobnych segmentów, wpleciona w zwijający ją mechanizm szczepiony z pancerzem przeciwnika. Kojot stwierdził, że ma dość bezruchu i wystrzelił z rewolweru celując w głowę. Tym razem chłopaka uratowało szczęście - odwrócił się w tym samym momencie lekko odchylając głowę i pocisk z brzdękiem musnął jedynie jego przyłbicę, stylizowaną na kształt czaszki. Dopiero teraz Erron był w stanie poprawnie ocenić wiek swojego przeciwnika. A był on, ku jego zdziwieniu...o prawie dekadę młodszy.
  - Jesteś młodszy niż mi się wydawało - powiedział nienaturalnie spokojnym tonem. - No nic, pozostaje liczyć, że dasz mi więcej rozrywki niż reszta ,,ochroniarzy".
  Zanim chłopak zareagował poszybowała w jego kierunku kolejna kula. Uskoczył w bok i wyrzucił w stronę Blacka jeden z łańcuchów. Kojot uchylił się w bok, nadstawiając się na drugą stalową linę, nadlatującą jakby znikąd. Zaklął gdy ostrze drasnęło go w rękę i wystrzelił ponownie. Młody był jednak szybki. ZBYT szybki. Ponownie uskoczył, lądując na ugiętych nogach w pełnej gotowości. Bicze z terkotem metalu wsunęły się na miejsce. Erron wyklinał w myślach własną głupotę. Złamał właśnie jedną z podstawowych zasad przeżycia w swojej profesji: nigdy nie ignoruj przeciwnika, spodziewaj się po nim wszystkiego.
  Wystrzelił z obu pistoletów, jeden nabój po drugim, tym razem mierząc najpierw w dzieciaka, a potem nieco w prawo. Tak jak się spodziewał pierwszy strzał został ponownie jedynie pustym odgłosem, gdy nieznajomy wykonał unik. Wtedy o włos minął go drugi pocisk...a zaraz za nim znikąd pojawił się Kojot. Skupiony na unikach chłopak nie spodziewał się ataku bezpośredniego. Sparował pierwszy cios, zablokował drugi i uderzył mierząc w twarz Wilka. Erron odsunął głowę w bok, po czym walnął przeciwnika hakiem w odsłonięte żebra. Dzieciak sapnął odsuwając się nieco. Nie pozostał jednak dłużny. Wymierzył kopnięcie w głowę Blacka. Mężczyzna złapał go za kostkę, wtedy jednak chłopak wybił się także z drugiej nogi. Oboje stracili równowagę. Kojot miał jednak więcej pecha - zleciał z dachu wozu i łupnął grzbietem o ziemię z głuchym stęknięciem.
  Dzieciak podniósł się oczywiście szybciej i zeskoczył na ziemię. Erron nie wstając wyrwał rewolwer i wycelował, jednak ktoś nagle wykopał mu go z ręki. Ten sam mężczyzna poderwał go do góry, po czym wykręcił mu ręce do tyłu, nakładając mu na przeguby plastikowy zacisk.
  - Sytuacja opanowana - rzucił popychając Kojota do przodu. - Panie Takahashi, zaprowadź naszego kolegę na pakę pickupa.
  Chłopak, przedstawiony jako Takahashi, chwycił Errona ,,pod rękę" i poprowadził na tyły karawany. Black rozejrzał się za Bucketem i jego ludźmi. Kilku leżało martwych na ziemi, jednak zdecydowana większość zapewne zwiała.
  - Dobry pies - rzucił złośliwie Black, gdy już wepchnięto go na pakę. Dzieciak nie reagował. - ,,Siad" też potrafisz? Daj głos? A może ,,Zdechł pies"? To chyba moja ulubiona komenda.

Takeda? Wybacz mi Reddie *^*

wtorek, 15 marca 2016

Erron - Samotny rewolwerowiec

xXKyraRosalesXx
Pseudonim: Właściwie to nie przywykł do anonimowości, nie widzi też problemu w przedstawianiu się. W końcu i tak swoje imię i nazwisko zmyślił, więc co za różnica? Starzy znajomi jednak (często złośliwie) nazywają go Kojotem, Wilkiem albo Szakalem.
Imię: Erron
Nazwisko: Black. Może i mało oryginalne, ale lepsze niż Smith czy jeszcze inne. To akurat mu przypadło do gustu.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 29 lat, chociaż może dawać wrażenie zdecydowanie starszego
Rasa: Człowiek, a konkretnie talosańczyk z krwi i kości.
Rodzina: Nic na ten temat nie mówi, a jeśli już ktoś nie daje mu spokoju to wymyśla pierwszą lepszą historyjkę, byleby tylko mieć święty spokój. Każdemu jednak przedstawia zupełnie inną bajkę, bo nie potrafi się zdecydować na którąś z wersji.
Miłość: Na stałe? To mamy problem: ten pustynny pies łatwo nie da się uziemić. Kobieta, która zwróciłaby jego uwagę na dłuższy czas musiałaby mieć równie nie po kolei w głowie co on.
Aparycja, cechy szczególne: Erron jest średniego wzrostu mężczyzną o wyglądzie typowego zawadiaki. Dobrze zbudowany i wiecznie wyprostowany z dumnie uniesioną głową, dzięki czemu nawet wyższym od siebie daje wrażenie większego. Charakterystycznymi cechami jego ubioru zdecydowanie są zdobiony pustymi łuskami po nabojach kowbojski kapelusz i skórzana maska. Obu z własnej woli nie zdejmie. Swoje nakrycie głowy zwykł traktować wyjątkowo sentymentalnie i jego kradzież może się niedobrze skończyć dla złodzieja, nawet jeśli zrobił to dla żartu (w takich wypadkach Kojot traci poczucie humoru). Co do maski, to istnieją dwa powody. Pierwszy: Black uwielbia wprawiać swoich rozmówców w niepewność. Ludzie zakrywający twarz budzą w jednych nieufność, a u drugich niezdrowe zainteresowanie. Drugi: wygląd. Tak, ten uparciuch po prostu wstydzi się własnej facjaty, a przynajmniej jednego jej fragmentu. Otóż lewy policzek i szczęka pod nim noszą blizny po poważnym oparzeniu, które dogłębnie oszpeciło twarz Errona. Górna warga po tej stronie jest jakby nadszarpnięta i brakuje małego kawałka policzka, przez co w wyrwie zawsze widać zęby, a Szakal może uśmiechać się jedynie przeciwnym kącikiem ust. Nie tylko twarz mężczyzny budzi grozę. Równie paskudne ślady nosi na ramionach: dziesiątki równoległych i przecinających się kresek, jakby ktoś liczył na jego skórze dni odsiadki. Sama skóra Blacka ma czerwonawy odcień od lat przebywania na pustyniach, a wokół oczu - koloru stali - mimo wieku zebrała się spora liczba zmarszczek. Jego szatynowe włosy są w opłakanym stanie: suche i obszarpane jak słoma, sięgające nieco poniżej ucha. Kojot nosi także stary brązowy płaszcz, a pod nim lekki czerwony pancerz. Wysokie buty również obite są metalem. Głos ma zachrypnięty, przez większość czasu zniekształcony przez maskę.
Charakter: Jedno co powinieneś wiedzieć na starcie, to fakt, że Erron jest typowym oszustem, któremu nie należy w żadnym wypadku ufać. Wychował się według zasady ,,Jedz, lub zostań zjedzony" i nadal pozostaje jej wierny. To kanciarz i szuler (zarówno w przenośni jak i dosłownie - nie polecam grać z nim w karty na pieniądze). Lubi czerpać zyski z cudzej roboty, co jednak nie zalicza go do leniwych. Wręcz przeciwnie - by uzyskać oczekiwany efekt musi się nierzadko sporo napracować. Głównie dlatego, że nie każdego da się okręcić sobie wokół palca od razu. Jest świetnym aktorem i kłamcą. Na dodatek potrafi być niesamowicie przekonujący. Tak, sztukę konwersacji opanował do perfekcji. I, co ciekawe, nie wykorzystuje jej tylko dla własnych korzyści. Blackowi sama rozmowa sprawia dużo satysfakcji. Trzeba przyznać, że może być całkiem ciekawym rozmówcą. Nie straszą go żadne tematy i nawet jeśli na czymś się nie zna, to chętnie o tym posłucha i dorzuci parę groszy. O ile czasem może być trudno odczytać jego emocje, stosunkowo łatwo rozpoznać kiedy jest poddenerwowany albo zniecierpliwiony. Bawi się wtedy noszoną w kieszeni pamiątkową monetą, przekładając ją między palcami i podrzucając. Kojot posiada wyjątkowo dręczące, świdrujące spojrzenie - jego jasnoszare oczy często są jedynym po czym można rozpoznać nastrój mężczyzny. No jest jeszcze śmiech...wyjątkowo paskudny, często wisielczy i przeważnie w nieodpowiedniej ku temu chwili. Sam Erron ma dość czarne poczucie humoru i nie ma co się o tym zbytnio rozpisywać. Ma jedną słabość, a przynajmniej w jego mniemaniu to na pewno nie zaleta - jest dość empatyczny. Widok cudzego cierpienia nigdy nie był dla niego przyjemny, ale tylko gdy idzie o osoby zupełnie bezbronne. W większości przypadków jednak nie robi z tym zupełnie nic. Pozostaje kamiennym, obojętnym posągiem, w duszy przeklinając siebie i twórców wszelkich ludzkich cierpień. Czasem jednak w jakiś drobny sposób pomoże. Robi to jednak w taki sposób, że sztuką jest zauważyć jego wkład. Tym sposobem od czasu do czasu ulży swojemu sumieniu równocześnie nie rujnując zapracowanej przez lata reputacji nieczułego, samotnego rewolwerowca. Nie lubi plątać się w cudze problemy, dlatego też pozostaje mu jedynie w duchu współczuć innym. Szakal zawsze był dość bezpośredni, zarówno w słowach jak i czynach. W wypadku, gdy mowa zawodzi, albo Blackowi kończy się cierpliwość, najemnik nie waha się przechodzić do rękoczynów. Nie jest zwolennikiem dyplomacji - woli dokładniejsze, bezpośrednie, staroświeckie metody. Czasem wymagają one jednego precyzyjnego strzału z rewolweru, chociaż Erron nie ukrywa, że lubi tradycyjną bójkę na pięści oraz noże. Zwykł korzystać z dość unikalnej ,,wizytówki". Otóż gdy ktoś już napracuje się i trafi na jego listę wrogów (co o dziwo łatwe nie jest, bo większość naprzykrzających się osób po prostu olewa) Black rezerwuje mu jeden nabój i na nim graweruje imię nieszczęśnika. Taką ,,dedykację" wręcza adresatowi gdy tylko ma ku temu okazję. Bywa, że dla tych naprawdę upierdliwych i wytrzymałych zostawia nawet pięć kul. Niektóre może oszczędzać całe lata na odpowiednią okazję. Trudno jednak stwierdzić, czy fakt, że twoje imię, nazwisko bądź pseudonim widnieje na kuli od rewolweru zarezerwowanej specjalnie dla ciebie jest przywilejem, czy klątwą. Drugą charakterystyczną cechą Kojota jest jego znajomość literatury pięknej. Mimo pozorów mężczyzna jest świetnie obeznany w poezji i nierzadko ją cytuje. Pech chciał, że cały zbiór książek dawno został rozkradziony bądź zagubiony. Całe szczęście Szakal ma świetną pamięć.
Częste miejsca pobytu: Kojot jest jak każdy inny pustynny pies - lubi się pałętać wśród piaskowych wydm. Często trzyma się przypadkowych band grasujących na kupców przy kanionach
Song Theme: Dogs of War - Blues Saraceno
Stopień rozgłosu: 1 (0/500 PD)
Sojusznicy: Brak
Wrogowie: Na kulach na razie imion brak, a przynajmniej wśród łowców nagród.
Broń: Dwa rewolwery z przedłużonymi lufami (jeden z dokręconą lunetą), para noży do walki wręcz, często korzysta także ze znalezionych na miejscu strzelb lub karabinów.
Umiejętności: Jak można się domyślić Erron jest nie byle jakim rewolwerowcem - posługiwanie się tego typu bronią opanował do perfekcji. Strzały oddaje szybko i celnie. Zawsze liczy wystrzały, by w którymś momencie nie usłyszeć zgubnego, pustego szczęknięcia zamiast oczekiwanego huku. Zwykł broni palnej używać nawet w bliskich starciach. W jego rękach nawet pozbawiony amunicji rewolwer może stać się śmiertelną bronią, zwłaszcza, że kolby broni Blacka są idealnie wyważone i w razie czego trzymane za lufę sprawują się idealnie jako obuch. Z nożem Kojot także radzi sobie nie najgorzej, podobnie w walce bez broni. Erron w większości przypadków w starciu stawia na szybkość reakcji. Stara się przewidywać ruchy przeciwnika, by jakoś go zaskoczyć i wytrącić z rytmu. Co do mniej destrukcyjnych zdolności, Szakal dobrze gra na gitarze. Może śpiewać i tańczyć nie potrafi, ale słuch do muzyki ma dobry. O ile nie jest też mistrzem kierownicy, to świetnie radzi sobie w siodle. Niezależnie od dosiadanego zwierzęcia, jeśli ma więcej niż dwie nogi i porusza się po ziemi - Erron sobie z nim poradzi. Można stwierdzić, że ma rękę do zwierząt.
Towarzysz: Póki co brak. Nie da się jednak ukryć, że mężczyzna zdecydowanie łatwiej zdobędzie psa lub wierzchowca niż dziewczynę.
Nick na howrse: NyanCat^._.^~