poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Od Mima (CD O'Malley'a) - Wspólna droga?

        Dziewczyna wyszczerzyła się ukazując wszystkie zęby, a Lis przytaknął spokojnie.
  -Rozumiem, jesteś niemową?- Dla niego to był pytanie retoryczne, bo spodziewał się twierdzącej odpowiedzi. Więc mocno zdziwił się gdy szatynka energicznie zaprzeczyła głową.
  -Więc czemu nic nie mówisz? Boisz się mnie?- Pochylił się jak nad małym dzieckiem, ta jedynie bezgłośnie zaśmiała się i machnęła lekceważąco ręką. Co zbiło mężczyznę jeszcze bardziej z tropu, a równocześnie zaintrygowało go. Wyczuwając zainteresowanie własną osobą mim odskoczyła na krok i odegrała króciutką scenkę przedstawiającą występ jazdy na łyżwach zakończony ukłonem. Zaskakujące było to że mimo iż byli na zwykłej ziemi ona poruszała się jak na prawdziwym lodzie. Lisowi zajęło chwilę połączenie jego pytania z łyżwiarskim występem.
  -Czekaj… jesteś mimem?- Uniósł brwi zaskoczony że jeszcze jest ktoś kto zajmuje się tak trywialną rzeczą w takim miejscu i czasie. Zdziwiło go to na tyle, że aż się nieco zaśmiał. Przestał gdy nieznajoma bezceremonialnie dźgnęła go palcem w pierś. Zazwyczaj nieznajomi unikają fizycznego kontaktu tym bardziej jeśli mają do czynienia z postacią tak niecodzienną jak stojący przed nią anthropoid, który znów nieco się zdziwił. Taka bezpośredniość? Ale zrozumiał przekaz.
  -Chcesz wiedzieć coś o mnie?- W odpowiedzi uzyskał skwapliwe skinienie głową. Zabawne że nawiązała się tak długa “rozmowa” między osobami które po prostu na siebie wpadły na ulicy. Ale Pan Lis, jak już w myślach go nazwała dziewczyna, wykazał w stosunku do niej zainteresowanie, co więcej… był miły. Chyba nawet on zaczynał odczuwać, że Mim tak szybko się od niego nie odczepi. Raz pogłaskany szczeniak czasem i wiele kilometrów goni za tym który był tym “dobrym”. Mężczyzna jak gdyby na chwilę się zamyślił, a gdy miał już odpowiedzieć na nieme pytanie dziewczyny na końcu ulicy pojawiła się jaszczurcza postać z ogonem.
  -O’Malley! Ty owłosiony ch*ju!- Wrzasnął reptilianin, następnie wystrzelił w ich stronę, na szczęście spudłował. Pocisk świsnął tuż koło ucha Koko.
  -Ocho… Chyba czas się zbierać.- Mruknął lis z drobnym uśmieszkiem pod nosem. Wyprostował się i ruszył do biegu. Ledwo jednak zrobił dwa kroki coś, a raczej ktoś złapał go za połać kurtki.
  -Chryste panie! Dziewczyno! Schowaj się bo i ciebie zaraz trafi.- Postarał się ją odgonić, ale uścisk był iście żelazny. Spod ronda kapelusza wyglądały oczy pełne zapału. Wskazywały one uliczkę w prawo. Pan Lis ponownie bezbłędnie odczytał jej intencje i zmienił kierunek biegu w wskazane miejsce, akurat gdy kolejny pocisk uderzył tam gdzie stał jeszcze chwilę temu.
  -Ślepy zaułek!- Warknął widząc wysoki mur i obrócił się sięgając po rewolwery, ale przebiegająca obok dziewczyna wsadziła mu broń z powrotem w kaburę.
  -No jasne! Właśnie wpakowałaś nas w ślepą uliczkę i ja mam dalej ciebie słuchać? Wcale nie miałem ochoty go zabijać.- Zaczął się burzyć. Na co mim wywróciła oczami.
  -Nie pyskuj mi tu młoda damo, bo to twoja wina.- Pogroził jej palcem. Szatynka nie zwracając na to uwagi zaczęła kręcić czymś niewidzialnym po czym przerzuciła przez mur, szarpnęła dwa razy tak jak się sprawdza wytrzymałość liny.
  -Tak wiem już że jesteś ulicznym aktorem, ale jak to ma pomóc? I tak będę musiał tamtego zastrzelić.- Koko uderzyła się w czoło z głośnym plaśnięciem i przejechała po wyimaginowanym przedmiocie rękoma.
  -Tak widzę że odgrywasz teraz sobie linę, ale co z tego?!- Wzruszył ramionami dalej nie rozumiejąc co może ona mieć na myśli. Wtedy padł koło nich kolejny strzał. A mim nie tracąc czasu wcisnęła mu w dłonie linę.
  -Co jest k*rwa!- Wrzasnął gdy w dłoniach poczuł przedmiot. Kolejny strzał i coraz bliższy tupot stóp. Dziewczyna rzuciła drugą linę po której zaczęła się wciągać do góry. Pan Lis nadal nie do końca rozumiejąc co się dzieje, zaczął niepewnie wspinać się jak zaprezentowała Koko. Oboje znaleźli się na szczycie muru i wtedy padł następny strzał, O’Malley od razu zeskoczył. Mim natomiast zauwarzyła że pocisk zahaczył o skraj ronda kapelusza robiąc w nim mikroskopijny uszczerbek, ale przecież to była jej świętość! Nawet takie maleństwo było przez nią uznawane za powód do zemsty. Dziewczyna chwyciła jak zwykle nieistniejącą cegłę z muru i cisnęła nią prosto w napastnika w momencie gdy miał nacisnąć na spust. Wycelowany idealnie czoło reptilianina pocisk momentalnie go powalił zostawiając kanciasty ślad po sobie. Ranny jęknął przeciągle na wpółprzytomny. Koko wyszczerzyła się diabolicznie, poprawiając piórko dumna że dała mu nauczkę za niszczenie cudzych kapeluszy. Dopiero wtedy zeskoczyła do czekającego w dole Lisa, stała tam zapewne głównie dlatego, że chciał wiedzieć czym u diabła było “to coś”.
  -Jak?- Zadał jedno, proste pytanie na co dziewczyna wyszczerzyła się i uniosła ramiona.
  -Czyli nie powiesz? Dobra. Ale w takim razie czemu mi pomogłaś? O ile da się to tak nazwać.- Świdrował ją wzrokiem, jak gdyby miał dostać odpowiedź w samym jej spojrzeniu, jednak nie widział tam nic prócz dziecięcego zapału. Po chwili poczuł na sobie całą serie dźgnięć palcem w pierś, przypominało to serię z karabinu.
  -Hej, hej co tak natarczywie? Chodzi o to że jeszcze się nie przedstawiłem? Nazywam się O'Malley, a trudnię się najemnictwem.- Jeszcze zanim skończył zdanie dziewczyna zaczęła podskakiwać i machać rękami z entuzjazmem.
  -Co?- Zdziwił się jej reakcją, ale gdy zaczęła wskazywać na siebie to domyślił się, że i ona jest najemniczką.
  -No prozę czyli koleżanka po fachu, fajnie wiedzieć.- Uśmiechnął się zakładając ręce na piersi. -Nadal jednak nie wiem, czemu się do mnie przyczepiłaś, hm?- Nachylił się nad szatynką, mógłby przysiądź, że gdyby dziewczyna miała ogon zamerdałaby nim.
  -A z resztą… I tak mi pewnie nie powiesz.- Machnął ręką. -Ale wiesz, ty już moje imię znasz chciałbym znać i twoje Mimie, jeśli mielibyśmy razem pojechać w kierunku klejącej plamy na mapie wypadałoby żebym nie zwracał się do ciebie “Ej ty!” czy “Niemowo”.- Uśmiechnął się a Mim otworzyła szerzej oczy z niemym zdziwieniem.
  -A co? Nudzę się to mogę z tobą pojechać, a nóż widelec będzie jakaś roota.- Dziewczyna podskoczyła radośnie kilka razy klaszcząc w dłonie.
  -Już, już, uspokój się. Jak masz na imię?- Mim zamarła chwile się zastanawiając, po chwili podkurczyła ręce pod pachy, ugięła kolana i udała że coś wydziobuje z ziemi.
  -Eeee? Kura?- Ulżyło mu gdy towarzyszka zaprzeczyła głową. -To jak? Kurczak?- Strzelał dalej, ale znów przeczenie. Dopiero gdy poruszyła ustami, jakby chciała wydać jakiś dźwięk zgadł.
  -Kukuryku? Koko?- Na drugie przestała udawać i pstryknęła palcami co miało być potwierdzeniem.
  -Koko? Na prawdę? Kto tak się nazywa?- Dziewczyna spuściła ramiona. -Dobra, wybacz. W sumie Koko też ładnie.- Wyszczerzył się, ale dostał jedynie spojrzenie pełne niedowierzania.
  -To jak Mimie? Ruszamy zanim tamten po drugiej stronie muru się ocknie?- Dziewczyna przytaknęła i ruszyła podskakując z nogi na nogę za Panem Lisem. Minęli kilka ulic i mężczyzna spokojnie kierował się już ku wyjściu z miasta gdy zauważył że dotychczas śledząca go nastolatka nagle zniknęła. Zatrzymał się i rozejrzał wokół szukając nowo poznanej dziwaczki. zauważył jak majstruje coś przy stojącym pod barem motocyklu. Rozejrzał się raz jeszcze, czy aby nikogo nie ma i podszedł do niej.
  -Spryciula… Po co męczyć stopy nie?- Uśmiechnął się i sam sięgnął po stojący obok, masywniejszy od wybranego przez dziewczynę crossa , motor. Tak naprawdę Mim mogłaby ruszyć na jej własnym, niewidzialnym dwukole, ale i bez tego zwraca na siebie dużo uwagi.
  -To hop, zanim się zorientują.- Uśmiechnął się O'Malley i równocześnie odpalili silniki. Ryk sprawił że siedzący w karczmie właściciele podnieśli się z krzeseł, ale złodzieje już minęli granice miasta.

***

        Mim leżała oparta o koło maszyny z opuszczonym na oczy kapeluszem bawiąc się w ustach źdźbłem trawy i powoli przysypiając. Czekała na swojego nowego przyjaciela, który przymusowo zarządzał postoju w trasie. Jej się nie śpieszyło, mogła spokojnie poleżeć i nic nie robić. Gdy już oczy jej się przymykały poczuła jak Pip nagle poruszył się, a następnie wychylił łepek z kieszeni węsząc zaciekle. Właścicielka nie zareagowała myląc że mały jedynie wyczuł inne zwierzę.Zaraz jednak znudził się i przewędrował do jej dekoltu. Z daleka usłyszała ryk silnika co oznaczało gościa na szlaku, ale i to nie zmusiło jej by wstać. Dopiero gdy dźwięk silnika zamilkł tuż koło niej. Usłyszała czyjeś pytanie, a raczej tylko czyjś głos bo znaczenie słów już straciło sens. Dalej jednak nie reagowała pogrążona w półśnie.
  -Hej dziewczyno! Żyjesz?- Znów ten sam głos. Mim leniwie uniosła głowę wyglądając spod szerokiego ronda kapelusza. Na przeciw niej stała śniada dziewczyna patrząca na nią z lekko przechyloną głową.
  -Ruszasz się, to dobrze już myślałam że ktoś skonał na środku drogi.- Zachichotała w raczej przyjazny sposób. Dopiero teraz Koko zauważyła stwora siedzącego na motocyklu nieznajomej. Nastolatka podskoczyła do malucha, całkowicie ignorując mówiącą do niej dziewczynę. Zamarła jednak na pół kroku przed stworkiem i zerknęła na właścicielkę zwierzaka zadając jej nieme pytanie “czy może pogłaskać”. Zanim jednak obie z stron cokolwiek zrobiły z zarośli wyjrzał rudy pysk O'Malleya.
  -Nie masz co jej pytać, nie odpowie.- Wyjaśnił krótko widząc pewną dozę zdezorientowania na twarzy nieznajomej.
  -Chciałam zapytać o drogę do Cargo.- Dziewczyna już wcale nie zwracała uwagi na Mima który wyciągał rękę w stronę potworka próbując zachęcić go do siebie. Gdy jednak usłyszała słowo klucz podskoczyła i zaczęła gorączkowo obłapywać się po kieszeniach skórzanej kurtki, co nie spodobało się szczurkowi który pisnął głośno wychodząc z ciepłego ukrycia i siadając jej na ramieniu. Pan Lis uniósł brwi widząc znów coś nowego u dziewczyny, nie zdążył tego jednak skomentować bo ta znalazła mapę i rozłożyła ją tuż przed nosem nieznajomej. Zaczęła wskazywać jakiś punkt, dokładnie ten w którym byli następnie przesunęła palcem do zaznaczonego kropką miasta Cargo i przesunęła jeszcze dalej na znaną już mężczyźnie lepką plamę.
  -Chwila… Chodzi ci że to po drodze?- Zadał jej pytanie a odpowiedzi dostał energiczne potrząśnięcie głową, sprawiające że wszystkie pióra zawirowały.
  -I co? Chcesz ją zaprowadzać? Że mamy jechać razem tak?- Nawet nie umiał pytać bo błagalne, szczenięce spojrzenie mówiło samo za siebie.
  -Ech… Jeśli chcesz… Jedziemy w tym samym kierunku, to dość niedaleko, jutro już powinniśmy tam być, a nam jest po drodze, więc możemy cię zaprowadzić co ty na to?- Zapytał motocyklistkę za Koko która swoje psie oczy przeniosła już na nieznajomą. O'Malley nie mógł uwierzyć, że Mim tak ot chciała kolejnego towarzysza, ale widząc jej zachowanie chodziło jej nie tylko o dziewczynę ale i o “pluszaka” jaki wpadł Ryzykantowi w oko.

Echidna? O'Malley? Sorki że to tyle trwało, ale mam nadzieję że się opłaciło ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz