środa, 18 września 2019

Hardy – Łowca starej daty

John Park
Moje blizny opowiadają historię. Przypominają o tym, jak życie próbowało mnie złamać i zawiodło. Bo na tej przeklętej planecie są tylko zwycięzcy albo przegrani… I nikt inny pomiędzy.
Pseudonim: Miał za dzieciaka takie głupie marzenie, by wszyscy uciekali na sam dźwięk jego niewątpliwie przerażającej ksywki. Wymyślał więc sobie przeróżne tytuły; od „Łowcy Głów” przez „Skaga” i aż na „Devlińskim Wichrzycielu” kończąc. Żadna z nich nie była poważna i nie wywoływała na twarzach starszych stażem kolegów niczego poza pobłażliwym uśmiechem. Z perspektywy czasu też by takiego szczeniaka wyśmiał za zbyt wybujałą fantazję. Na szczęście Talos zna go pod znacznie prostszym pseudonimem. Wystarczy spytać o Hardego – człowieka tak upartego, że nie wie nawet kiedy umrzeć. Miałby wyświadczyć komukolwiek przysługę i odejść? A niech się Talos męczy… 
Imię: Czasami człowiek – jeżeli ma szczęście – dożywa takiego wieku, że nawet w profesji łowcy nagród ukrywanie informacji o sobie przestaje mieć sens. Wtedy trzeba dać sobie spokój ze sztucznymi tajemnicami, bo inaczej łatwo można się ośmieszyć. Morkaar osiągnął ten wiek już jakiś czas temu. I dobrze. Pilnowanie się byłoby okropnie męczące, gdyby chciał nadal się w to bawić. Poza tym i tak wszyscy już dawno wszystko wiedzą.
Nazwisko: Oberon – czasem używa nazwiska w zastępstwie za imię. W sumie nie mija się za bardzo z prawdą. Poznał w życiu kilku Oberonów i każdy jeden miał inne nazwisko.
Płeć: Mężczyzna

Wiek: Ma 97 lat. To zdumiewające i nieprawdopodobne jak na standard jego życia, ale trzyma się przy tym doskonale i wszystko wskazuje na to, że nadal ma przed sobą przynajmniej kilkanaście albo nawet i kilkadziesiąt lat. Takie to już uroki i przekleństwa metalowego ciała.
Rasa: Generalnie nadal jest człowiekiem w pewnym niewielkim procencie. Cóż… Przynajmniej Morkaar  c z u j e  s i ę  człowiekiem i to powinno zupełnie wystarczyć.

Rodzina: Miał takową, ale niestety wszystkich przeżył i na starość został zupełnie sam. Rodziców i teściów naturalną koleją rzeczy. Syna przez najzwyklejszy wypadek – dzieciak miał czternaście lat i uparł się, że pojedzie z ojcem na zlecenie. Morkaar nie mógł przewidzieć, że syn wdał się w niego aż za bardzo i pomimo zakazu zakradnie się do półciężarówki. Przygniotła go skrzynia złomu, bo źle zabezpieczony ładunek przemieścił się na zakręcie. Innych dzieci Hardy już nie zdążył mieć. I chyba nie zdecydowałby się drugi raz na ten sam błąd – wychowanie dziecka na Talosie bywa bardziej niebezpieczne niż życie ze zleceń.
Miłość: W jego wieku? Chyba nic by z tego nie wyszło. Nie wspominając już o tym, że Hardego nie posądza się o umiejętność życia z kobietą. Tym ciekawszy wydaje się więc fakt, iż Morkaar w rzeczywistości jest wdowcem. Adelaida Oberon musiała odejść z przyczyn naturalnych w wieku siedemdziesięciu czterech lat. Jej grób znajduje się w pewnym malowniczym kanionie niedaleko Armadillo, gdzie się poznali. Hardy jeździł z karawanami, służąc za kolejną spluwę w razie napadu i kolejną parę rąk przy załadunku i rozładunku, a Adel była córką jego szefa. Staruszek nie miał chyba niczego do zarzucenia usługom Hardego, skoro udzielił im błogosławieństwa.  
Aparycja, cechy szczególne: Niewiele zostało z niego człowieka. Morkaar Oberon, gdyby przyszło o ścisłość, składa się teraz wyłącznie z zachrypniętego dźwięcznego głosu, głowy i smutnych szczątków śladowych ilości organów wewnętrznych. Ale jego twarz o pomarszczonej, zniszczonej słońcem i pokrytej brązowymi plamami skórze świadczy o nim najbardziej. I dowodzi temu, że życia nie spędził w bezpiecznych, wygodnych murach. Zachował się nawet ślad po dawnej urodzie – ostre kości policzkowe widać nadal bardzo wyraźnie, chociaż skóra dawno temu straciła swoją elastyczność i powinna zmienić rysy twarzy. Tak jak zmieniła kształt oczu, sprawiając, że wydają się głębiej osadzone niż kiedyś. Nadal jednak są tak samo ciemne jak dawniej – sprawiają niepokojące wrażenie niemalże czarnych. Morkaar ma czujne oczy drapieżnika jak każdy szanujący się łowca nagród i zdaje się, że nic nie jest w stanie zatrzeć tego wrażenia. Surowości spojrzenia dodają mu krzaczaste, białe brwi. Morkaar nie może narzekać w kwestii braku włosów. Nigdy nie dane mu było wyłysieć, więc nadal szczyci się gęstą, sztywną, chociaż siwą czupryną. I podobnież gęstym, zadbanym wąsem wystrzyżonym półkoliście pod wydatnym, prostym nosem. Spod wąsa wystaje szeroka dolna warga i jest to ostatnia widoczna naturalna część w ciele Hardego – poza zębami – żuchwę ma już w pełni metalową i wszczepioną w kości czaszki na trwałe.
     Cała reszta ciała stanowi już coś na wzór bardzo zaawansowanej, sterowanej z głowy i – co najważniejsze – bezpłciowej protezy. Tors, gdzie jeszcze zachowały się fragmenty tkanek pokrywa kuloodporny, jednolity pancerz, którego nie sposób przebić. Kończynom natomiast bliżej do metalowego szkieletu. Zdecydowano się na taki krok, by zmniejszyć ciężar poszczególnych części, dzięki czemu poruszanie się przychodzi Hardemu z młodzieńczą wręcz łatwością. To bardzo praktyczny, chociaż lekko karykaturalny i przestarzały krok – cienkie kości rąk i nóg wyglądają nieco zbyt mizernie przy masywnych zawiasach stawów. Gdyby ktoś przerabiał go teraz z pewnością pokryłby wszystko syntetykiem i zatarł nienaturalne wrażenie. Ale Morkaar przywykł już na tyle do swojej małej osobliwości, że wcale mu ona nie przeszkadza. Jego sąsiadom chyba też nie, więc nie ma powodów do zmartwień.
     Hardy ma swoje ścisłe przyzwyczajenia względem ubioru. Przede wszystkim musi być czysty i w miarę możliwości niewygnieciony. Morkaar nie byłby w stanie pozwolić sobie, by pokazać się światu, wyglądając jakby czasowniki myć się i prać były mu obce. Ma też swój ulubiony jasny kapelusz z szerokim, wywiniętym rondem i nieco wystrzępioną kamizelkę. Gdyby przyszło o ścisłość każde ubranie Hardego jest w jakimś stopniu uszkodzone – musiał wydrzeć dziury w miejscach stawów, by mogły poruszać się bez oporów. Z większości ubrań z rękawami także zrezygnował, bo metalowe ciało nie czuje ani zimna, ani gorąca, więc ubieranie się stosownie do warunków dawno przestało mieć sens. Hardy ubiera się tylko z powodu ludzkiej przyzwoitości. Czułby się fatalnie, gdyby wyszedł na ulicę nago, chociaż z logicznego punktu widzenia już od dawna nie ma warunków do bycia nagim. 
Charakter: Morkaar Oberon nigdy nie uważał ani za ofiarę losu, ani za szczęściarza. A ma mnóstwo powodów do obu. Przeżył śmiertelny postrzał, miał kochającą go mimo wszystko żonę, dożył prawie stu lat i przez większość tego czasu trudnił się jedną z niebezpieczniejszych profesji na planecie – wspaniałe osiągnięcia, patrząc przez pryzmat tego, że jego ojciec nie dożył nawet połowy obecnego wieku syna i nigdy nie kochał kobiety, z którą musiał żyć. Jednakże za wszystko to zapłacić musiał zbyt wysoką cenę, a w ostatecznym rozrachunku i tak niewiele mu zostało. Życie uśmiechnęło się do niego łaskawie. Niestety był to uśmiech drapieżnika, który wyszczerzył się do ataku i czekał przyczajony na okazję. Tak oto Morkaar stracił wszystko, co czyniło go tym człowiekiem, którego pokochała Adel. Ze swoim normalnym, zresztą wcale nie najgorszym ciałem włącznie. Stracił rodzinę, stracił dziecko, a nie mogąc znieść współczucia sąsiadów, w otoczeniu których mieszkał przez ponad czterdzieści lat, stracił również dom i własny kąt na tej niegościnnej planecie.
     Na szczęście Hardego niewiele to obeszło. Zbył swoją małą, prywatną katastrofę wzruszeniem ramion i stwierdzeniem, iż byłoby bardzo niesprawiedliwym, gdyby wiodło mu się wyłącznie dobrze. Ponoć życie najlepiej smakuje wtedy, gdy przyjmuje się je na słodko-gorzko. Już w młodości znany był ze swojego chłodnego, obojętnego dystansu do wszystkiego i niewielkich oczekiwań względem samego siebie, więc było mu zdecydowanie łatwiej przywyknąć. Jedynie absolutna samotność mocno dała mu się we znaki, gdy mieszkał jeszcze w Armadillo, a to zaowocowało wykształceniem w sobie bardzo zrzędliwej i niechętnej strony charakteru. Chociaż ona chyba także gdzieś się w nim czaiła od samego początku – długie, ciągnące się w nieskończoność dni pozbawione śladów kogokolwiek bliskiego jedynie wydobyły nieprzyjemne cechy i pozwoliły im rozkwitnąć w pełnej okazałości. I udowodniły, że pomimo całej swojej ciężkiej pracy, którą codziennie wykonywał, Hardy tak naprawdę jest całkiem leniwym człowiekiem, któremu chce się jedynie absolutnego minimum.
     Przy czym faktem pozostaje, że z Hardym od pewnego czasu bardzo trudno porozmawiać i nie czuć się przy tym jak dziecko. I to nie za sprawą samego wieku Hardego chociaż bez wątpienia jest to jeden z powodów takiego stanu rzeczy. Większą rolę odgrywa jednak pewna ponura satysfakcja z jaką Morkaar wytyka innym nawet najdrobniejsze błędy. I zaciętość z jaką to robi, nie oszczędzając przy tym swojej ofierze mnóstwa złośliwości. A odpowiedzieć mu na równym poziomie nie sposób, chyba że ktoś gustuje w wykładach na temat szacunku dla starszych i ich dziwactw. Mimo wszystko przez Morkaara i tak przemawia mądrość i dawno osiągnięta dojrzałość. W końcu swoje już w życiu widział i miał okazję popełnić mnóstwo błędów, z których jakoś udało mu się wyjść obronną ręką. Poza tym nie pała nienawiścią do wszystkich, więc nie ma nic przeciwko temu, by podzielić się swoją wiedzą z kimś, kto chciałby go posłuchać. Większość ludzi i tak jest mu najzwyczajniej na świecie obojętna, więc nie darzy nikogo ani niechęcią, ani sympatią. Wszystkie zgryźliwości, których się dopuszcza są więc jedynie efektem nudy i charakteru, a nie faktycznej awersji. Morkaar nie czuje potrzeby zniechęcać do siebie ludzi, bo mało kto czuje potrzebę spędzania z nim czasu dłużej niż to konieczne. Jednakże, jeżeli ktoś zdecyduje się już przemęczyć wszystkie jego drobne niedoskonałości, okazuje się, że Hardy jest wspaniałym towarzyszem. O czym mogła przekonać się już jego ukochana Adel. Morkaar zdecydowanie jest zbyt wierny. Nie uważa tego co prawda za wadę – przeciwnie wręcz – to jedna z jego najlepszych zalet. Nie mniej w świecie tak na wskroś zepsutym jak współczesność czasem zbytnia lojalność czasem przysparza problemów.
     Hardego niemalże nie sposób wyprowadzić z równowagi ani zmusić do podjęcia zbyt szybko zbyt głupiej decyzji. W końcu porywczość jest domeną młodości, a on miał mnóstwo czasu na uspokojenie się. I szczerze mówiąc jego cierpliwość właśnie w tym ma swoje źródło. Morkaar z pewnym żalem twierdzi, iż chciałby zapomnieć jak to jest być młodym, bo wtedy miałby mniej litości dla tych wszystkich gówniarzy. Niestety pamięta aż zbyt dobrze, wobec czego nawet najgłupsze wybryki uchodzą winowajcom na sucho. A przynajmniej o wiele łagodniej niż powinny, bo Hardy ma zasadę, wedle której kara tylko za wybitne przejawy lekkomyślności i głupoty. A trzeba powiedzieć, że bywa nieludzko stanowczy i brutalny. Inną z rzeczy, których nie toleruje jest bałagan. Jakkolwiek dziwne by się to nie zdawało, patrząc na fakt, że bycie łowcą nagród uczy niejako radzenia sobie w każdych warunkach. Morkaar nigdy nie potrafił zrobić wokół siebie bałaganu i utrzymać go przez dłużej niż kilka godzin. Nawet w swojej ciasnej norze w Devlin nadal utrzymuje zdumiewający porządek. Sam tłumaczy się faktem, że najprawdopodobniej schludność odziedziczył po matce, a dodać należy, że jego mama była bardzo mądrą kobietą i jej słowo stanowiło prawo w murach domu.
Częste miejsca pobytu: Kiedyś mieszkał w uroczym domku z drewna i blachy falistej w centrum Armadillo. Jednak po śmierci żony nie mógł znieść ani tamtej atmosfery, ani wszechobecnych wspomnień.  Dlatego wyprowadził się i założył stałą kwaterę w Devlin. Mieszka w pobliżu wyjścia na złomowisko w niewielkim mieszkanku na półpiętrze klatki schodowej, bo lubi być blisko swojej sfory. Nic go jednak na siłę w Devlin nie trzyma – potrafi miesiącami nie zaglądać nawet w pobliże swojego domu. Nie mniej zawsze ostatecznie wraca na swoje miejsce.
Stopień rozgłosu: 1 (0/500 PD)

Sojusznicy: Przez większość życia unikał współpracy z innymi łowcami nagród, bo nie brał zleceń, które by wymagały dwóch głów. A z ochrony karawan nie czerpał sum, które spokojnie mogłyby wystarczyć do podziału. Zna kilku starszej daty łowców, ale połowa z nich przeszła na zasłużoną emeryturę. Nowe pokolenie nieodmiennie go unika.
Wrogowie: Nie przypomina sobie, by kiedykolwiek gardził kimś aż tak, by nazywać go swoim wrogiem. Owszem, nie lubi się z paroma ludźmi, ale żeby aż tak? Raczej nie.
Broń: Za swoją najpotężniejszą broń uważa swoje psy. W końcu co może być lepszego od czterech kuloodpornych ogarów ślepo posłusznych każdej komendzie? Morkaar, gdyby ktoś chciał go spytać o zdanie, stwierdziłby, że woli towarzystwo głupich maszyn od jakiegokolwiek myślącego czworonoga. Maszyny nie pytają za co zabijają. Po prostu to robią. Nie ma też problemu z tym, że któraś zdechnie, gdy przyjmie na siebie kilka strzałów, a przy tym robią o wiele lepsze wrażenie i znacznie prościej je kontrolować. Nie potrzebują odpoczynku; nigdy niczego się nie przestraszą; nigdy nie zakwestionują rozkazu; a przede wszystkim odpowiadają im każde warunki. Hardy znalazł dla siebie broń wprost idealną. Nie jest to jednak jego jedyne zabezpieczenie. Ma także dwa stare rewolwery. Najprostsze, wyraźnie nadgryzione zębem czasu colty, które dostał od ojca jeszcze jako nastolatek. Nigdy nie wymienił ich na nowszy czy lepszy model, bo zaufane spluwy nigdy go nie zawiodły. Wygrawerował na nich jedynie modne lata temu wzory, by na pewno odróżniały się od innych na planecie. Poza tym zwykle ma przy sobie przynajmniej jeden, a najczęściej dwa noże. Tylko dureń nie nosiłby przy sobie noża w tak podłych czasach.
Umiejętności: Ktoś, kto całe życie spędził na eskortowaniu karawan musi potrafić się bronić. Hardy opanował tę sztukę doskonale i przez pewien czas kariery nie miał sobie równych na swoim szlaku. Morkaar nadal pamięta wszystkie zasady skutecznej walki wręcz, a przez wzgląd na metalowe pięści nie obawia się już, że cios może zaboleć. Dzięki czemu siła, z którą zadaje rzeczone ciosy również uległa miłej poprawie. Świetnie radzi sobie też z użyciem noża, chociaż tutaj trzeba szczerze przyznać, że częściej używa go do bardziej przyziemnych rzeczy niż grożenie innym. Nie mniej byłby w stanie porządnie kogoś posiekać, gdyby nie zostawiono mu wyboru. Mimo wszystko w sytuacjach bez wyjścia woli sięgać po rewolwer. Broń palna jest o wiele skuteczniejsza, gdy ma się dobre oko i zaufaną spluwę, którą zna się jak starego przyjaciela, który już niczym nie może zaskoczyć. Przy tym Hardy nauczył się skutecznie improwizować, bo co innego by mu pozostało, gdyby wszystko nagle szlag trafił? Improwizacja przydaje się równie mocno co gromadzona latami rozległa wiedza. Obu Hardemu nie brakuje. Zwłaszcza, że poza drobnymi korzyściami z powodu bycia cyborgiem takimi jak nieco podbudowana wytrzymałość i siła, Morkaar nie dorobił się żadnych supermocy. Na szczęście świetnie radzi sobie bez nich. W końcu jakoś przeżył te dziewięćdziesiąt siedem lat – musi być zaradnym draniem.
Towarzysz: Strzał, Chwyt, Spust i Lufa.
Autor: Apocalyptical Deconde

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz