John Park |
Moje blizny opowiadają historię. Przypominają o tym, jak życie próbowało mnie złamać i zawiodło. Bo na tej przeklętej planecie są tylko zwycięzcy albo przegrani… I nikt inny pomiędzy.
Pseudonim: Miał za dzieciaka takie głupie marzenie, by wszyscy uciekali
na sam dźwięk jego niewątpliwie przerażającej ksywki. Wymyślał więc sobie
przeróżne tytuły; od „Łowcy Głów” przez „Skaga” i aż na „Devlińskim
Wichrzycielu” kończąc. Żadna z nich nie była poważna i nie wywoływała na
twarzach starszych stażem kolegów niczego poza pobłażliwym uśmiechem. Z
perspektywy czasu też by takiego szczeniaka wyśmiał za zbyt wybujałą fantazję. Na
szczęście Talos zna go pod znacznie prostszym pseudonimem. Wystarczy spytać o
Hardego – człowieka tak upartego, że nie wie nawet kiedy umrzeć. Miałby
wyświadczyć komukolwiek przysługę i odejść? A niech się Talos męczy…
Imię: Czasami człowiek – jeżeli ma szczęście – dożywa takiego wieku, że
nawet w profesji łowcy nagród ukrywanie informacji o sobie przestaje mieć sens.
Wtedy trzeba dać sobie spokój ze sztucznymi tajemnicami, bo inaczej łatwo można
się ośmieszyć. Morkaar osiągnął ten wiek już jakiś czas temu. I dobrze.
Pilnowanie się byłoby okropnie męczące, gdyby chciał nadal się w to bawić. Poza
tym i tak wszyscy już dawno wszystko wiedzą.
Nazwisko: Oberon – czasem używa nazwiska w zastępstwie za imię. W sumie
nie mija się za bardzo z prawdą. Poznał w życiu kilku Oberonów i każdy jeden
miał inne nazwisko.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Ma 97 lat. To zdumiewające i nieprawdopodobne jak na standard jego
życia, ale trzyma się przy tym doskonale i wszystko wskazuje na to, że nadal ma
przed sobą przynajmniej kilkanaście albo nawet i kilkadziesiąt lat. Takie to
już uroki i przekleństwa metalowego ciała.
Rasa: Generalnie nadal jest człowiekiem w pewnym niewielkim procencie.
Cóż… Przynajmniej Morkaar c z u j e s i ę
człowiekiem i to powinno zupełnie wystarczyć.
Rodzina: Miał takową, ale niestety wszystkich przeżył i na starość
został zupełnie sam. Rodziców i teściów naturalną koleją rzeczy. Syna przez
najzwyklejszy wypadek – dzieciak miał czternaście lat i uparł się, że pojedzie
z ojcem na zlecenie. Morkaar nie mógł przewidzieć, że syn wdał się w niego aż
za bardzo i pomimo zakazu zakradnie się do półciężarówki. Przygniotła go
skrzynia złomu, bo źle zabezpieczony ładunek przemieścił się na zakręcie.
Innych dzieci Hardy już nie zdążył mieć. I chyba nie zdecydowałby się drugi raz
na ten sam błąd – wychowanie dziecka na Talosie bywa bardziej niebezpieczne niż
życie ze zleceń.
Miłość: W jego wieku? Chyba nic by z tego nie wyszło. Nie wspominając
już o tym, że Hardego nie posądza się o umiejętność życia z kobietą. Tym
ciekawszy wydaje się więc fakt, iż Morkaar w rzeczywistości jest wdowcem. Adelaida
Oberon musiała odejść z przyczyn naturalnych w wieku siedemdziesięciu czterech
lat. Jej grób znajduje się w pewnym malowniczym kanionie niedaleko Armadillo,
gdzie się poznali. Hardy jeździł z karawanami, służąc za kolejną spluwę w razie
napadu i kolejną parę rąk przy załadunku i rozładunku, a Adel była córką jego
szefa. Staruszek nie miał chyba niczego do zarzucenia usługom Hardego, skoro
udzielił im błogosławieństwa.
Aparycja, cechy szczególne: Niewiele zostało z niego człowieka. Morkaar
Oberon, gdyby przyszło o ścisłość, składa się teraz wyłącznie z zachrypniętego
dźwięcznego głosu, głowy i smutnych szczątków śladowych ilości organów
wewnętrznych. Ale jego twarz o pomarszczonej, zniszczonej słońcem i pokrytej
brązowymi plamami skórze świadczy o nim najbardziej. I dowodzi temu, że życia
nie spędził w bezpiecznych, wygodnych murach. Zachował się nawet ślad po dawnej
urodzie – ostre kości policzkowe widać nadal bardzo wyraźnie, chociaż skóra
dawno temu straciła swoją elastyczność i powinna zmienić rysy twarzy. Tak jak
zmieniła kształt oczu, sprawiając, że wydają się głębiej osadzone niż kiedyś.
Nadal jednak są tak samo ciemne jak dawniej – sprawiają niepokojące wrażenie
niemalże czarnych. Morkaar ma czujne oczy drapieżnika jak każdy szanujący się
łowca nagród i zdaje się, że nic nie jest w stanie zatrzeć tego wrażenia.
Surowości spojrzenia dodają mu krzaczaste, białe brwi. Morkaar nie może
narzekać w kwestii braku włosów. Nigdy nie dane mu było wyłysieć, więc nadal
szczyci się gęstą, sztywną, chociaż siwą czupryną. I podobnież gęstym, zadbanym
wąsem wystrzyżonym półkoliście pod wydatnym, prostym nosem. Spod wąsa wystaje
szeroka dolna warga i jest to ostatnia widoczna naturalna część w ciele Hardego
– poza zębami – żuchwę ma już w pełni metalową i wszczepioną w kości czaszki na
trwałe.
Cała reszta ciała
stanowi już coś na wzór bardzo zaawansowanej, sterowanej z głowy i – co
najważniejsze – bezpłciowej protezy. Tors, gdzie jeszcze zachowały się
fragmenty tkanek pokrywa kuloodporny, jednolity pancerz, którego nie sposób
przebić. Kończynom natomiast bliżej do metalowego szkieletu. Zdecydowano się na
taki krok, by zmniejszyć ciężar poszczególnych części, dzięki czemu poruszanie
się przychodzi Hardemu z młodzieńczą wręcz łatwością. To bardzo praktyczny,
chociaż lekko karykaturalny i przestarzały krok – cienkie kości rąk i
nóg wyglądają nieco zbyt mizernie przy masywnych zawiasach stawów. Gdyby ktoś
przerabiał go teraz z pewnością pokryłby wszystko syntetykiem i zatarł
nienaturalne wrażenie. Ale Morkaar przywykł już na tyle do swojej małej
osobliwości, że wcale mu ona nie przeszkadza. Jego sąsiadom chyba też nie, więc
nie ma powodów do zmartwień.
Hardy ma swoje
ścisłe przyzwyczajenia względem ubioru. Przede wszystkim musi być czysty i w
miarę możliwości niewygnieciony. Morkaar nie byłby w stanie pozwolić sobie, by
pokazać się światu, wyglądając jakby czasowniki myć się i prać
były mu obce. Ma też swój ulubiony jasny kapelusz z szerokim, wywiniętym rondem
i nieco wystrzępioną kamizelkę. Gdyby przyszło o ścisłość każde ubranie Hardego
jest w jakimś stopniu uszkodzone – musiał wydrzeć dziury w miejscach stawów, by
mogły poruszać się bez oporów. Z większości ubrań z rękawami także zrezygnował,
bo metalowe ciało nie czuje ani zimna, ani gorąca, więc ubieranie się stosownie
do warunków dawno przestało mieć sens. Hardy ubiera się tylko z powodu ludzkiej
przyzwoitości. Czułby się fatalnie, gdyby wyszedł na ulicę nago, chociaż
z logicznego punktu widzenia już od dawna nie ma warunków do bycia nagim.
Charakter: Morkaar Oberon nigdy nie uważał ani za ofiarę losu, ani za
szczęściarza. A ma mnóstwo powodów do obu. Przeżył śmiertelny postrzał, miał
kochającą go mimo wszystko żonę, dożył prawie stu lat i przez większość tego
czasu trudnił się jedną z niebezpieczniejszych profesji na planecie – wspaniałe
osiągnięcia, patrząc przez pryzmat tego, że jego ojciec nie dożył nawet połowy
obecnego wieku syna i nigdy nie kochał kobiety, z którą musiał żyć. Jednakże za
wszystko to zapłacić musiał zbyt wysoką cenę, a w ostatecznym rozrachunku i tak
niewiele mu zostało. Życie uśmiechnęło się do niego łaskawie. Niestety był to uśmiech
drapieżnika, który wyszczerzył się do ataku i czekał przyczajony na okazję. Tak
oto Morkaar stracił wszystko, co czyniło go tym człowiekiem, którego pokochała
Adel. Ze swoim normalnym, zresztą wcale nie najgorszym ciałem włącznie. Stracił
rodzinę, stracił dziecko, a nie mogąc znieść współczucia sąsiadów, w otoczeniu
których mieszkał przez ponad czterdzieści lat, stracił również dom i własny kąt
na tej niegościnnej planecie.
Na szczęście
Hardego niewiele to obeszło. Zbył swoją małą, prywatną katastrofę wzruszeniem
ramion i stwierdzeniem, iż byłoby bardzo niesprawiedliwym, gdyby wiodło mu się
wyłącznie dobrze. Ponoć życie najlepiej smakuje wtedy, gdy przyjmuje się je na
słodko-gorzko. Już w młodości znany był ze swojego chłodnego, obojętnego
dystansu do wszystkiego i niewielkich oczekiwań względem samego siebie, więc
było mu zdecydowanie łatwiej przywyknąć. Jedynie absolutna samotność mocno dała
mu się we znaki, gdy mieszkał jeszcze w Armadillo, a to zaowocowało
wykształceniem w sobie bardzo zrzędliwej i niechętnej strony charakteru.
Chociaż ona chyba także gdzieś się w nim czaiła od samego początku – długie,
ciągnące się w nieskończoność dni pozbawione śladów kogokolwiek bliskiego
jedynie wydobyły nieprzyjemne cechy i pozwoliły im rozkwitnąć w pełnej
okazałości. I udowodniły, że pomimo całej swojej ciężkiej pracy, którą
codziennie wykonywał, Hardy tak naprawdę jest całkiem leniwym człowiekiem,
któremu chce się jedynie absolutnego minimum.
Przy czym faktem
pozostaje, że z Hardym od pewnego czasu bardzo trudno porozmawiać i nie czuć
się przy tym jak dziecko. I to nie za sprawą samego wieku Hardego chociaż bez
wątpienia jest to jeden z powodów takiego stanu rzeczy. Większą rolę odgrywa
jednak pewna ponura satysfakcja z jaką Morkaar wytyka innym nawet
najdrobniejsze błędy. I zaciętość z jaką to robi, nie oszczędzając przy tym
swojej ofierze mnóstwa złośliwości. A odpowiedzieć mu na równym poziomie nie
sposób, chyba że ktoś gustuje w wykładach na temat szacunku dla starszych i ich
dziwactw. Mimo wszystko przez Morkaara i tak przemawia mądrość i dawno
osiągnięta dojrzałość. W końcu swoje już w życiu widział i miał okazję popełnić
mnóstwo błędów, z których jakoś udało mu się wyjść obronną ręką. Poza tym nie pała
nienawiścią do wszystkich, więc nie ma nic przeciwko temu, by podzielić się
swoją wiedzą z kimś, kto chciałby go posłuchać. Większość ludzi i tak jest mu
najzwyczajniej na świecie obojętna, więc nie darzy nikogo ani niechęcią, ani
sympatią. Wszystkie zgryźliwości, których się dopuszcza są więc jedynie efektem
nudy i charakteru, a nie faktycznej awersji. Morkaar nie czuje potrzeby
zniechęcać do siebie ludzi, bo mało kto czuje potrzebę spędzania z nim czasu
dłużej niż to konieczne. Jednakże, jeżeli ktoś zdecyduje się już przemęczyć
wszystkie jego drobne niedoskonałości, okazuje się, że Hardy jest wspaniałym
towarzyszem. O czym mogła przekonać się już jego ukochana Adel. Morkaar
zdecydowanie jest zbyt wierny. Nie uważa tego co prawda za wadę – przeciwnie
wręcz – to jedna z jego najlepszych zalet. Nie mniej w świecie tak na wskroś
zepsutym jak współczesność czasem zbytnia lojalność czasem przysparza problemów.
Hardego niemalże nie
sposób wyprowadzić z równowagi ani zmusić do podjęcia zbyt szybko zbyt głupiej
decyzji. W końcu porywczość jest domeną młodości, a on miał mnóstwo czasu na
uspokojenie się. I szczerze mówiąc jego cierpliwość właśnie w tym ma swoje
źródło. Morkaar z pewnym żalem twierdzi, iż chciałby zapomnieć jak to jest być
młodym, bo wtedy miałby mniej litości dla tych wszystkich gówniarzy. Niestety
pamięta aż zbyt dobrze, wobec czego nawet najgłupsze wybryki uchodzą winowajcom
na sucho. A przynajmniej o wiele łagodniej niż powinny, bo Hardy ma zasadę,
wedle której kara tylko za wybitne przejawy lekkomyślności i głupoty. A trzeba
powiedzieć, że bywa nieludzko stanowczy i brutalny. Inną z rzeczy, których nie
toleruje jest bałagan. Jakkolwiek dziwne by się to nie zdawało, patrząc na
fakt, że bycie łowcą nagród uczy niejako radzenia sobie w każdych warunkach.
Morkaar nigdy nie potrafił zrobić wokół siebie bałaganu i utrzymać go przez
dłużej niż kilka godzin. Nawet w swojej ciasnej norze w Devlin nadal utrzymuje zdumiewający
porządek. Sam tłumaczy się faktem, że najprawdopodobniej schludność
odziedziczył po matce, a dodać należy, że jego mama była bardzo mądrą kobietą i
jej słowo stanowiło prawo w murach domu.
Częste miejsca pobytu: Kiedyś mieszkał w uroczym domku z drewna i blachy
falistej w centrum Armadillo. Jednak po śmierci żony nie mógł znieść ani tamtej
atmosfery, ani wszechobecnych wspomnień. Dlatego wyprowadził się i założył stałą
kwaterę w Devlin. Mieszka w pobliżu wyjścia na złomowisko w niewielkim
mieszkanku na półpiętrze klatki schodowej, bo lubi być blisko swojej sfory. Nic
go jednak na siłę w Devlin nie trzyma – potrafi miesiącami nie zaglądać nawet w
pobliże swojego domu. Nie mniej zawsze ostatecznie wraca na swoje miejsce.
Stopień rozgłosu: 1 (0/500 PD)
Sojusznicy: Przez większość życia unikał współpracy z innymi łowcami
nagród, bo nie brał zleceń, które by wymagały dwóch głów. A z ochrony karawan
nie czerpał sum, które spokojnie mogłyby wystarczyć do podziału. Zna kilku
starszej daty łowców, ale połowa z nich przeszła na zasłużoną emeryturę. Nowe
pokolenie nieodmiennie go unika.
Wrogowie: Nie przypomina sobie, by kiedykolwiek gardził kimś aż tak, by
nazywać go swoim wrogiem. Owszem, nie lubi się z paroma ludźmi, ale żeby aż
tak? Raczej nie.
Broń: Za swoją najpotężniejszą broń uważa swoje psy. W końcu co może być
lepszego od czterech kuloodpornych ogarów ślepo posłusznych każdej komendzie? Morkaar,
gdyby ktoś chciał go spytać o zdanie, stwierdziłby, że woli towarzystwo głupich
maszyn od jakiegokolwiek myślącego czworonoga. Maszyny nie pytają za co
zabijają. Po prostu to robią. Nie ma też problemu z tym, że któraś zdechnie,
gdy przyjmie na siebie kilka strzałów, a przy tym robią o wiele lepsze wrażenie
i znacznie prościej je kontrolować. Nie potrzebują odpoczynku; nigdy niczego
się nie przestraszą; nigdy nie zakwestionują rozkazu; a przede wszystkim
odpowiadają im każde warunki. Hardy znalazł dla siebie broń wprost idealną. Nie
jest to jednak jego jedyne zabezpieczenie. Ma także dwa stare rewolwery.
Najprostsze, wyraźnie nadgryzione zębem czasu colty, które dostał od ojca
jeszcze jako nastolatek. Nigdy nie wymienił ich na nowszy czy lepszy model, bo
zaufane spluwy nigdy go nie zawiodły. Wygrawerował na nich jedynie modne lata
temu wzory, by na pewno odróżniały się od innych na planecie. Poza tym zwykle
ma przy sobie przynajmniej jeden, a najczęściej dwa noże. Tylko dureń nie
nosiłby przy sobie noża w tak podłych czasach.
Umiejętności: Ktoś, kto całe życie spędził na eskortowaniu karawan musi
potrafić się bronić. Hardy opanował tę sztukę doskonale i przez pewien czas kariery
nie miał sobie równych na swoim szlaku. Morkaar nadal pamięta wszystkie zasady
skutecznej walki wręcz, a przez wzgląd na metalowe pięści nie obawia się już,
że cios może zaboleć. Dzięki czemu siła, z którą zadaje rzeczone ciosy również
uległa miłej poprawie. Świetnie radzi sobie też z użyciem noża, chociaż tutaj
trzeba szczerze przyznać, że częściej używa go do bardziej przyziemnych rzeczy
niż grożenie innym. Nie mniej byłby w stanie porządnie kogoś posiekać, gdyby
nie zostawiono mu wyboru. Mimo wszystko w sytuacjach bez wyjścia woli sięgać po
rewolwer. Broń palna jest o wiele skuteczniejsza, gdy ma się dobre oko i zaufaną
spluwę, którą zna się jak starego przyjaciela, który już niczym nie może
zaskoczyć. Przy tym Hardy nauczył się skutecznie improwizować, bo co innego by
mu pozostało, gdyby wszystko nagle szlag trafił? Improwizacja przydaje się
równie mocno co gromadzona latami rozległa wiedza. Obu Hardemu nie brakuje. Zwłaszcza,
że poza drobnymi korzyściami z powodu bycia cyborgiem takimi jak nieco
podbudowana wytrzymałość i siła, Morkaar nie dorobił się żadnych supermocy. Na
szczęście świetnie radzi sobie bez nich. W końcu jakoś przeżył te
dziewięćdziesiąt siedem lat – musi być zaradnym draniem.
Towarzysz: Strzał, Chwyt, Spust i Lufa.
Autor: Apocalyptical Deconde
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz