Słysząc dziecko w potrzebie drugi raz, już nawet nie oglądała się za Sierrą i zaczęła wspinaczkę po stromej ścianie złomu. Musieli być w tej starszej części rubieży Devlin, bo występy, których się chwytała wydawały się być wręcz zespojone z resztą żelastwa. Dotarcie na szczyt tym bardziej nie stanowiło problemu. Z drugiej strony ściana przechodziła w pagórek, a u jego podnóża na oczyszczonej przez zbieraczy ścieżce Stitch zobaczyła źródło głosu. Dziewczynka - drobna brunetka z obciętymi niemal na zero włosami - biegła prawie na oślep przed siebie, oglądając się panicznie przez ramię. Phaedra spojrzała w tym samym kierunku co ona. Po chwili na ścieżkę wypadł jakiś facet. Za nim, w pewnym oddaleniu, biegła reszta pościgu: trójka innych mężczyzn. Każdy był uzbrojony, ale żaden nie próbował strzelić w stronę dziewczynki. Jeden z nich prowadził na krótkim łańcuchu sporego psa.
Uciekinierka nagle potknęła się, upadając na kolana około dziesięciu metrów od Stitch. Biegnący na przedzie koleś przyspieszył ostatkiem sił, chcąc ją dopaść. Falchoir bezwiednie wydała z siebie gardłowy warkot i również rzuciła się do przodu, szykując się do przecięcia mu drogi. Dziewczynka wstając obejrzała się za siebie z przerażeniem, jednak zanim jeden z oprawców jej dosięgnął, Tnąca wpadła na niego z impetem wbijając mu pazury w twarz. Nie celowała w żaden szczególny punkt - po prostu chciała go unieszkodliwić. Pościg zawahał się na chwilę. Stitch nawet wydawało się, że usłyszała jak któryś z mężczyzn powiedział jej devliński przydomek: ,,Hrabina". Dziecko również zamarło, niepewne, co tak właściwie widzi i czy to coś nie jest dla niego równie niebezpieczne.
- Biegnij! Już! - głos Phaedry ocucić dziewczynkę z szoku. Poderwała się z powrotem na nogi i popędziła ile sił przed siebie.
W tej samej chwili pozostali również się opamiętali i tym razem wyciągnęli za broń. Stitch wstała z nie poruszającego się już mężczyzny, po czym pobiegła za dzieckiem, próbując wymusić na oprawcach większy odstęp. Nadal nie próbowali do niej strzelać. Najwyraźniej przypadkowe trafienie uciekinierki nie miało prawa bytu.
Zza pagórka wybiegł Sierra, śledząc wzrokiem dziewczynkę, która znowu potknęła się w piasku, ale tym razem zerwała się natychmiast z powrotem do biegu, podpierając się rękami.
- Zajmę się dzieckiem! - zawołał Vassil. Kobieta skinęła mu głową, zatrzymała się i odwróciła twarzą do pościgu.
Znowu się zawahali. Musieli zdawać sobie sprawę jak niebezpieczna była Tnąca. Może nawet zastanawiali się nad odwrotem. Ostatecznie jednak złapanie dzieciaka okazało się ważniejsze - stojący na przedzie powiedział coś szybko do gościa z psem i strzelił z rewolweru. Phaedra uskoczyła w bok, po czym, uśmiechając się upiornie, rzuciła w ich stronę.
Doskakując zygzakiem do grupy, dopadła najpierw lidera. Chlasnęła go w bok pod żebrami prześlizgując się pod jego ramieniem i natychmiast uchyliła się pod lufą pistoletu drugiego z przeciwników. Chwyciła nadgarstek trzymający broń i wykręciła, zmuszając mężczyznę do upuszczenia pistoletu. Chyba nie spodziewał się, ile ma siły - zdążyła walnąć go łokciem w brzuch, nie puszczając jego ręki, po czym przerzuciła przez bark na ziemię. Rozejrzała się za trzecim, tym, który prowadził ze sobą psa. Wykorzystując zamieszanie ruszył biegiem w kierunku stosu złomu, za którym zniknęli Sierra i dziewczynka. Kundel, spuszczony z łańcucha, biegł kilka metrów przed nim, ujadając zaciekle. Stitch ruszyła za nim sprintem i gdy prawie się z nim zrównała, rzuciła się na ziemię sięgając do nóg. Chwycony za kostkę facet upadł na twarz. Zanim zdążył zareagować, niesiona furią Falchoir złamała mu zębami kark.
Przez chwilę tkwiła tak w przyklęku nad zwłokami, dysząc bardziej z gniewu niż zmęczenia. Dopiero po paru sekundach zorientowała sie, że pies zamiast biec dalej za tropem, został i warczał na nią wyzywająco. Kobieta spojrzała zwierzęciu w oczy. Szczeknął kilka razy. Stitch w odpowiedzi ryknęła. Dopiero wtedy pies słusznie podkulił ogon i wycofał się.
Oddech Phaedry powoli wrócił do normy. Schowała pazury, wzdychając głęboko. Wkrótce usłyszała uspokajający głos Sierry. Gdy pojawił się w jej polu widzenia, prowadził za rękę bezpieczną już dziewczynkę.
- Widzisz? Już ich nie ma - powiedział łowca nagród. - Stitch ich... - urwał, dostrzegając Falchoir i leżące obok niej ciało - … przegoniła.
Jego nowa znajoma również spojrzała na martwego bandytę, ale nie wydawała się specjalnie przerażona tym widokiem. Od razu podniosła oczy na Stitch. Estes najwyraźniej z miejsca ją zapewnił, że kobieta pomimo imponującej kolekcji kłów nie zrobi jej krzywdy. A przynajmniej tak dało się wyjaśnić spokój jaki wykazywała wbrew wszystkiemu, co ją przed chwilą spotkało.
- To wszyscy? - upewnił się Sierra.
Tnąca kiwnęła głową, siadając na ziemi.
- Jeden na pewno martwy - zaczęła wyliczać. - Drugi nawet nie draśnięty, pewnie już uciekł. Trzeci i czwarty ranni... znaczy, ten w alejce chyba jeszcze żyje... chyba.
Jakby znikąd obok niej znowu pojawił się bezpański już pies. Phaedra warknęła ostrzegawczo, czując zimny nos koło szyi. Czarny kundel odsunął się natychmiast i zdecydował się spróbować powąchać Vassila zamiast niej. Dziewczynka nadal patrzyła na zwierzę podejrzliwie.
- Wszystko z nią w porządku? - zapytała Sierrę Stitch, domyślając się, że od dziecka chyba szybko się wszystkiego nie dowie.
- Przestraszona, zmęczona i głodna - odpowiedział. - Ale poza tym teraz już chyba wszystko gra. Prawda, Daisy? - poklepał uciekinierkę przyjacielsko po ramieniu.
- Daisy… - powtórzyła pod nosem łowczyni nagród.
Nagle pies zaszczekał i pobiegł w stronę, z której przyszedł pościg. Stitch śledziła go czujnie wzrokiem. Spojrzała pytająco na Sierrę. Mężczyzna wzruszył ramionami i ruszył za nim. Daisy dreptała kilka kroków za Estesem, wyglądając ciekawie zza niego. Phaedra również wstała i ruszyła za nimi.
Okazało się, że raniony wcześniej w bok lider pościgu nadal miał na tyle sił, by spróbować ucieczki. Najwyraźniej zdążył przejść parę kroków, po czym zatrzymał się, by odsapnąć. Wtedy dobiegł do niego pies, merdając wesoło ogonem i szczekając. Brodaty brunet nieudolnie próbował go uciszyć. Falchoir dostrzegając bandytę wyprzedziła pozostałych, zmierzając w jego stronę szybkim krokiem. Gdy ten ją zauważył, spróbował zerwać się do biegu. Ledwo zdążył się odwrócić, jak kobieta przycisnęła go do ziemi ze znajomym już warkotem.
- Stitch, czekaj! - zawołał za nią Sierra.
- Co? - niemal warknęła w odpowiedzi. - Mam go puścić wolno?
- Możemy się od niego czegoś dowiedzieć - zaproponował. Obejrzał się ukradkiem w stronę Daisy, czekającej kilka metrów z tyłu, po czym podszedł bliżej do Phaedry i dodał szeptem: - Daisy nie jest zbyt gadatliwa. Może on nam wszystko wyjaśni? Kim jest, co ma z nią wspólnego, czemu ją ścigali...?
Kobieta zmrużyła oczy. Przez jeden moment dawała wrażenie, jakby i tak zamierzała zrobić swoje, ale ostatecznie tylko westchnęła sfrustrowana. Wstała, trzymając stopę na plecach ,,pojmanego".
- No to pytaj - rzuciła zakładając ręce na piersi.
Sierra? Krótko, ale chyba na temat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz