- Chyba podziękuję - odpowiedział Zero. - Ciężka noc? - dodał po chwili.
Nieznajoma skrzywiła się lekko.
- Zabawilim nieco z jabolem. Nic niezwykłego - wzruszyła ramionami ruszając w dół ulicy. - Spróbuj ino przekonać bandę popaprańców, by nie pili podczas roboty.
- Popaprańcy dalej odsypiają, czy zawinęli się bez ciebie? - rzucił mimochodem najemnik.
- A bo ja wim? Pewno z karawaną ruszyli z powrotem. Ja tylko za przyzwoitkę robiłam. Z czegoś trzeba żyć.
- Skąd ja to znam - Zero westchnął lekko.
- Oho, czyli też spluwa do wynajęcia? - dziewczyna uśmiechnęła się półgębkiem.
- Wolę pojęcie ,,łowca nagród".
- ,,Łowca nagród" brzmi trochę zbyt elegancko jak na kogoś pilnującego, by banda pijaków nie rozbiła wozu na jakiejś wydmie.
- Co innego w wypadku gościa ścinającego łby bandytom... - mruknął jakby do siebie mężczyzna, nieco rozkojarzony.
Zmrużyła oczy przyglądając się najemnikowi z nowym zainteresowaniem.
- No to brzmi zdecydowanie ciekawiej - przyznała, a Zero zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos. - Kogo to ukatrupiłeś?
Siedział przez chwilę cicho, nie za bardzo pewny, czy powinien się rozgadywać na jakiekolwiek tematy. W końcu jednak westchnął tylko. Wieść o śmierci Basanovy i tak się kiedyś rozniesie. Chwalenie się na prawo i lewo, że wykończył go osobiście może mu jedynie zaszkodzić. Ci pyszni zawsze kończą najgorzej. Cholera wie, czy przywódca bandytów nie miał gdzieś sojuszników lub gorzej - przyjaciół. Zero ściął łeb hydry i jeśli szybko nie przypali kikuta, wyrosną z niego dwie nowe, chcące rozerwać go na pół. Półświatek może w końcu się dowie, czy to od gościa, któremu razem z Blade i nieco mniej zadowoloną Mare rzucili zakrwawiony worek na biurko, czy też właśnie dziewczyny kiedyś przypadkiem to wygadają. Nie żeby im nie ufał - Mare znał świetnie, a Blade chyba w żaden sposób nie zawadził, chociaż do zaufania droga była jeszcze daleka. Chcąc czy też nie, cała trójka na własne życzenie wystąpiła przed szeregi łowców nagród i kiedyś będzie już jasne kto polował na Basanovę. Pozostaje liczyć, że stanie się to dopiero gdy wszystko się zabliźni.
A teraz trzeba pilnować, by nie zropiało.
- Jednego typa, który terroryzował miasto - opowiedział pokrótce. Nic więcej nie trzeba było na ten temat wiedzieć.
- I tyle? - dociekała dziewczyna. - Żadnej akcji, bijatyk, wybuchów?
- Bijatyka była... - a raczej sieczka, dodał w myślach przypominając sobie, że właściwie nie korzystał z broni palnej, podobnie jak Blade. - Nawet najmniejszy watażka ma przynajmniej pięciu swoich w pogotowiu.
- Sam na pięciu?
- Z towarzyszami - odpowiedział krótko dając do zrozumienia, że ucina temat w tym miejscu.
- No niech ci będzie - nieznajoma wzruszyła ramionami. - To i tak brzmi ciekawiej niż moje ostatnie zlecenie - nastąpiła chwila ciszy, po czym nagle dodała: - Jen jestem.
- Zero - przedstawił się najemnik.
- Ty tak na poważnie? - Jen uniosła jedną brew.
Chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem. Aż tak źle to brzmi?
Byli na pierwszym piętrze. Tutaj platforma była na tyle szeroka, że dało się urządzić na niej całkiem sprawnie funkcjonujący targ. Do ścian opuszczonej huty tuliły się jakby posklejane z blach budynki. Przeważnie były to zwykłe parterówki, co jakiś czas jednak zdarzały się ,,wille" posiadające nawet dwa piętra. Wtedy jednak ich dach stanowiła platforma piętra trzeciego, chyba, że stały na krawędziach. Placyk otaczały głównie budynki jednopiętrowe, na które dałoby się z łatwością wspiąć.
Jak choćby pewien snajper, który najwyraźniej miał myśli samobójcze.
Jen dostrzegając stoisko z karabinami typu SMG zagaiła jakoś Zero do rozmowy. Oglądali właśnie arsenał palącego cygaro sklepikarza, gdy nagle uwagę szarego najemnika przyciągnął błysk. Najpierw przez myśl mu przeszło, że widział laser z celownika AVP, ale szybko się za to zganił. To pewnie przez te myśli na temat Basanovy. Przywidziało mu się i tyle. Wtedy jednak wyraźnie na ściance kramu mignęła czerwona kropka. Mężczyzna zamarł w bezruchu domyślając się, że teraz ma ją na potylicy. Udał, że dalej ogląda zachwalane przez sprzedawcę SMG, czekając na odgłos wystrzału. Oczywiście koleś mógł mieć tłumik, takiej ewentualności Zero nie wyrzucał. Ale jego instynkt człowieka przywykłego do ciągłego bycia na czyimś celowniku kazał mu czekać. Odczekał więc jeszcze minutę...
Powietrze przeszył pocisk.
Zero przeteleportował się dwa metry dalej od razu odwrócony w stronę strzelca z przeładowanym karabinem snajperskim i nie myśląc wiele wystrzelił w stronę dachu. Przechodnie obok cofnęli się zaskoczeni, a stojąca przy ladzie Jen znowu uniosła brew w niemym zapytaniu.
- Snajper - rzucił krótkie wyjaśnienie najemnik i spojrzał na wbitą w ściankę sklepiku czarną strzałę z rozczepionym na trzy, haczykowatym grotem.
Znowu wycelował w dach, przyglądając się mu tym razem przez celownik snajperki. Na pierwszy rzut oka nikogo tam nie było. Po chwili jednak Zero dostrzegł zamazany ruch - maskowanie.
- Skubaniec... - powiedział do siebie i znowu strzelił.
Tym razem nabój na pewno trafił. Zamazana sylwetka stała się jednolicie czarna, a łucznik lekko się zatoczył.
- Co to za jeden? - spytała Jen dobywając własnej broni.
- Nie mam pojęcia. Daj mi dziesięć minut i wszystkiego się dowiem - najemnik zarzucił karabin z powrotem na plecy i ruszył biegiem w stronę linii budynków.
Eros? Jen, wybacz, jeszcze do ciebie wrócimy ^^"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz