Jen oderwała wzrok od karabinu. Widząc gest swojego nowego znajomego odruchowo potruchtała w jego kierunku. W połowie drogi zganiła się w duchu za ten odruch, godny psa podbiegającego do swojego pana na dźwięk jego głosu lub gwizdnięcia. Nigdy nie miała kompleksów z powodu bycia antropką, aczkolwiek wolała unikać takich sytuacji, nawet jeśli inni nie dostrzegali w tym nic szczególnego.
Zrównała się z Zero i jego nowy, również wyposażonym w hełm, znajomym. Zgadywała, że to ten właśnie jegomość jest owym, wspomnianym przez mężczyznę, snajperem.
- Nie przypominam sobie kiedym się zaciągłam- mruknęła poprawiając pas na którym zawieszona była jej m-czwórka- Aczkolwik narzekać nie będę.
Cyborg spojrzał na nią. Przez brak jako takiej twarzy nie szło się domyśleć jak odebrał jej błędy w wymowie. Spodziewała się z jego strony jakiejś kąśliwej uwagi lub krytyki. Tym czasem doczekała się tylko śmiechu, w którym więcej było zwykłego rozbawienia niż kpiny. Skrzywiła się lekko, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć wyciągnął ku niej po części metalową dłoń.
- Eliot, alias Eros.
Stoner zmierzyła kończynę i jej właściciela nieco sceptycznym spojrzeniem. Jej nos drgnął kilka razy wciągając powietrze i analizując jego zapach. Kolejny odruch którego nie znosiła. Uniosła do góry jedną brew i, z pewnym ociąganiem, uścisnęła wyciągniętą dłoń.
- Jennifer- powiedziała niechętnie.
Tak zwany Eros, przekrzywił lekko głowę.
- Alias...?
- Jen.- Jej głos nie zaliczał się nigdy do tych mówiących wszystko, do tych wyrażających wszystkie emocje. Jednak teraz jej ton mówił jasno: ,,To koniec rozmowy".
Zero kazał im się zatrzymać po czym podszedł do jakiegoś faceta dźwigającego w rękach skrzynię nieznanej, niezbyt lekkiej zawartości, bo choć krzepy mu nie brakowało kilka razy omal jej nie upuścił.
Cyborg parsknął krótko i pewnie chętnie skomentowałby jej niezrozumiałą ,,napinkę", gdyby nie Radek, o którego obecności prawie zapomniała. Podleciał do nich i zaczął stukać chłopaka w ramię bez wyraźnego powodu. Choć u tamtego nie występowała żadna, nawet najmniejsza mimika twarzy, po jego ruchach widać było pewne zaskoczenie, ale i, nikogo to pewnie nie zdziwi, rozbawienie. Odsunął od siebie ED-E, który teraz obijał się o jego wyciągniętą dłoń.
- Co mu...?- Zaczął Eros, ale dziewczyna mu przewała.
- Awaria. - rzuciła obojętnym tonem i podeszła do robota.- Jest przestarzały.
Otworzyła niewielką skrytkę z tyłu. Wewnątrz krył się spory czerwony guzik z białym napisem ,,RESET". Jen oczywiście nie potrafiłaby tego przeczytać, ale dobrze wiedziała co tam pisze i co to słowo oznacza. Nacisnęła przycisk. Radek zadrżał spazmatycznie i tylko dzięki swej właścicielce nie spadł na ziemię z wysokości ponad metra. Dziewczyna jednak nie miała dość siły by utrzymać go dłużej niż sekundę, więc w zasadzie tylko spowolniła jego upadek.
- Comodo nie ma w mieście. Śmiem twierdzić, że pojechała do Cargo- odezwał się znajomy głos- Potrzebujemy transportu.
Uwaga Eliota, z robota, przeniosła się na drugiego mężczyznę.
Jen nie miała bladego pojęcia kim jest Comodo. Skoro ,,pojechała" to zapewne nie jest zwykłą, dużą jaszczurką. Nie wiedziała po co mają ją znaleźć, ale z niewiele mówiącego tonu Zero wyczytała, że na pewno nie chodzi o spotkanie przy herbatce. Nie lubiła polować na nieznane cele, a zwłaszcza gdy nie wiedziała po co. A jednak, kimkolwiek owa Comodo była, polowanie, czy nawet szukanie jej, zdawało się o wiele ciekawszym zajęciem od pilnowania bandy, prowadzących po pijaku idiotów. Nawet jeśli musiała to robić w towarzystwie dwóch obcych facetów z hełmami na łbach, o ile te łby mieli, bo w przypadku Erosa było wysoce prawdopodobne, że pod metalowym czołem nie kryje się nic.
Tik-Tak odgarnęła kilka niesfornych kosmyków z czoła. No dobra, pomyślała, dlaczego nie?
- Jeden z tych popaprańców od jabolu,- powiedziała zerkając na Zero- niemal bez przerwy kursuje pomiędzy Cargo, a innymi bardziej znaczącymi miastami.- Wzruszyła ramionami- Normalnie wyjechałby pewno jutro rano, ale jak dać mu dobrem powód to wyruszy i dzisiaj.
Na chwilę zapadła cisza. Chyba nie muszę mówić, że dziewczynę niewyobrażalnie irytował fakt, iż nie jest w stanie wyczytać niczego z twarzy obu mężczyzn, zakładając oczywiście, że choć jeden z nich ją posiadał. Przeszło jej przez myśl, że przy najbliższej okazji też musi sobie kupić coś pod czym mogłaby ukryć facjatę. Czuła się przy nich jak otwarta książka, co zdecydowanie jej się nie podobało.
- Nie wiem o kim właściwie mowa, ale jak dla mnie może być- oświadczył cyborg tonem świadczącym o niebywałym, a wręcz nienaturalnym, optymizmie.
Może i nie posiadał twarzy, ale nadrabiał głosem z którego dało się czytać nawet będąc analfabetą. Stoner spotkała już wiele osób równie otwartych co Eliot i, szczerze powiedziawszy, naprawdę nie wiedziała co o nich myśleć. Z jednej strony budzili większe zaufanie i przeważnie wydawali się lepszym towarzystwem od takich ,,cichaczy" jak Zero. Z drugiej jednak często zbyt lekkoduszni,a po dłuższym czasie znajomości okazywali się po prostu irytujący. Tak czy inaczej zapowiadało się na to, że Jennifer spędzi w towarzystwie jego i Zero trochę czasu. Musi więc zadbać o jakiś hełmik.
Kopnęła lekko robota, który zadrżał i zaczął się powoli unosić.
Zero wzruszył ramionami widocznie nie widząc żadnego lepszego wyjścia.
- Dobry powód...- wymamrotał, po czym obnażył ostrze i ruszył w kierunku dobudowanego do huty zadaszenia, gdzie zwykle parkowano pojazdy towarowe.
Chyba nie jest dziś w nastroju na pokojowe rozwiązania, pomyślała z lekkim rozbawieniem Tik-Tak. Jakby nie patrzeć ktoś dzisiaj próbował go zabić.
Zastali go przy ciężarówce. Był niski, skośnooki i z żółtawą skórą. Nierówno obcięte, ciemne włosy opadały mu prawie do ramion. Na widok Jen lekko się uśmiechnął, ale gdy w jego polu widzenia pojawili się dwaj kolejni najemnicy mina mu zrzedła. Początkowo próbował dumnie prężyć chudą pierś, ale szybko dotarło do niego, że wysoki facet w hełmie i kataną w dłoni nie zlęknie się niziutkiego chuderlaka.
Z pomocą dwóch innych, obcych Jen mężczyzn szybko załadował na pakę kilka skrzynek i wskoczył za kierownicę mamrocząc coś niezbyt pochlebnego o swoich ,,klientach". Dziewczyna była niemal pewna, że jedynym co powstrzymywało go od głośnego wyrażenia swojego niezadowolenia była złowieszczo błyszcząca katana. Jej właściciel zachowywał jednak dziwny spokój, przez co osoba niezaznajomiona z sytuacją mogłaby pomyśleć, że wcale nie grozi swojemu kierowcy, a jedynie pokazuje mu cóż to ostatnio kupił na wyprzedaży. Tik-Tak spodziewała się, że Zero usiądzie na fotelu obok kierowcy. Ten jednak, zanim wyjechali z miasta, wspiął się na pakę tłumacząc, że ciasna kabina kierowcy ograniczała go ruchowo więc nie zdołałby wykonać zamachu, ani nawet porządnego pchnięcia. Ponadto uważał, że Yi-lin, bo tak brzmiało imię właściciela pojazdu, z pewnością nie jest na tyle głupi by próbować jakichkolwiek sztuczek. Jen nie powiedziała tego głośno, ale podejrzewała, że to sufit był dla niego za niski i facet w ogóle nie za bardzo się tam mieścił.
Zero? Eros? Przepraszam za czas, długość i oczywiście stan tego biednego opka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz