- Znalazłaś transport? – spytał krótko kiedy zatrzymał się przed kobietą mierząc ją uważnym spojrzeniem różnokolorowych oczu.
- Owszem – odparła. W jej oczach Oszust widział radość, która nieco przygasła gdy kobieta spojrzała na niego. Raczej nie cieszyła się za bardzo na jego widok, ale Złodziej nie zamierzał się tym przejmować. Wykona zlecenie i zniknie razem z nagrodą. – Znalazłam człowieka, który zgodził się zawieść nas do Cargo.
- Za ile? – Oszust zmrużył oczy. Nie wierzył w ludzką dobroć i oferty za nic. Takie cuda zdarzały się w bajkach, a i to nie zawsze.
- Za nic. Nawet złamanego grosza nie musisz dać – oznajmiła kobieta – Wystarczy, że będziesz miły.
Mężczyzna wyczuł, że kobieta drwi. Nie musiał być geniuszem, by to wywnioskować.
- Za ile? – powtórzył twardo.
- W zamian za ochronę. Poradzisz sobie z przypilnowaniem ciężarówki pełnej części, prawda?
Złodziej skinął jej głową, a ta wyraźnie usatysfakcjonowana odwróciła się i ruszyła przed siebie. Plaga podążył za nią. Nie musiał pytać o cel – domyślił się, że idą prosto do ich, poniekąd drugiego, zleceniodawcy. Czy takie rozwiązanie problemu mu się podobało? Cóż... Nie. Z natury nie ufał obcym i wolał na nich nie polegać. Zachował jednak dla siebie swoje niezadowolenie. Po pierwsze sam zlecił kobiecie zorganizowanie środka transportu do Cargo. Skoro im go zapewniła nie mógł mieć do niej pretensji, bo sam jakoś nie sprecyzował o co dokładnie mu chodzi. Drugim powodem dla którego milczał był fakt, że nie miał ochoty zbytnio irytować panienki Evy. Może pod koniec całego przedsięwzięcia pozwoli sobie na serię złośliwych uwag, a potem ich drogi się rozejdą. Co do tego Koszmar nie miał żadnych złudzeń. Nie ma zamiaru zagrzać miejsca ani w Annville, Ani u boku Pani Doktor. Zrobi co do niego należy, z dwa dni sobie odpocznie, a potem ruszy dalej. Jak zawsze. Być może kiedyś wróci.
Mężczyzna zamrugał szybko wyrywając się z zamyślenia. Później będzie planował. Póki co powinien być skupiony na najbliższej przyszłości - na przetrwaniu podróży do Cargo. Ktoś pokroju Diabła mógł spodziewać się wszelkich komplikacji po drodze. Od hord bandytów i sfor skagów, aż do zrzędliwego kierowcy usiłującego za wszelką cenę popsuć humor reszcie towarzyszy.
Wkrótce dotarli do sporej ciężarówki. Była brudna i nieco odrapana, ale sprawiała wrażenie solidnej. Na pewno nikt nie spodziewałby się po niej awarii na pustyni. Mimo wszystko Oszust patrząc na pojazd poczuł ukłucie niepokoju, szybko je jednak stłumił. Nie powinien bać się maszyn. Nie miał żadnego powodu by móc się denerwować na myśl o podróżowaniu pojazdem wyposażonym w silnik. Mimo wszystko oglądając z każdej strony ciężarówkę czuł nieprzyjemny ucisk w okolicy żołądka. Przez chwilę, nie przerywając oglądania ciężarówki, zastanawiał się nawet czy przypadkiem nie ma zadatków na ochofobika*. Prawdę powiedziawszy nie do końca wiedział czemu tak dokładnie sprawdza ten pojazd. Nie znał się na ciężarówkach. Nawet dziwny znaczek na masce nie mówił mu zupełnie nic. Może uznał, że w ten sposób jakoś się uspokoi. Nijak mu to jednak nie pomogło. Eva w tym czasie zdążyła zniknąć we wnętrzu zbitej z blachy falistej budy pełniącej funkcję czegoś na wzór biura. Tam zapewne ukrywał się mężczyzna, który miał ich dowieść do Cargo w jednym kawałku. Złodziej uznał, że nie musi chodzić krok w krok za Evą, więc oparł się o ciężarówkę nadal starając się zwalczyć męczące go uczucie niepokoju. Widmo jazdy tą stalową bestią za jego plecami z minuty na minutę podobało mu się coraz mniej. I (ku jego irytacji) nie potrafił nic na to poradzić. Dajże spokój idioto... Przecież nigdy nie bałeś się niczym jeździć... Mężczyzna odetchnął głęboko przymykając oczy. Do jego uszu dotarł odgłos kroków. Dźwięk był nieco zniekształcony przez kaptur, ale na tyle wyraźny, by Koszmar zorientował się, że panienka Eva postanowiła wrócić. Tylko, że nie wracała sama. Mężczyzna bardzo dobrze słyszał troje ludzi. Kobieta i dwóch facetów. Cała grupa wyszła z budowli i nie zatrzymując się skierowała się w jego stronę. Rozmawiali przyciszonymi głosami zapewne ustalając szczegóły podróży. Oszust otworzył oczy i przyjrzał się zmierzającym ku niemu ludziom. Pani Doktor szła między dwoma mężczyznami. Jeden z nich, ten po lewej stronie Aniołka na pewno był odpowiedzialny za cały przejazd, bo to na nim koncentrowała się uwaga kobiety. Nie był szczególnie wysoki, a idąc tuż przy Evie zdawał się być jeszcze mniejszy. W rzeczywistości mógł być zaledwie odrobinkę niższy niż Plaga, który także wzrostem za bardzo nie grzeszył. Mimo wszystko braki w centymetrach nadrabiał posturą. Gruby może i nie był, a w każdym razie nie bardzo, lecz z całą pewnością należał do tych grubokościstych ludzi. Człowiek po prawej stronie panienki Maddison dorównywał jej wzrostem, a jego skóra miała całkiem ładny ciemnobrązowy odcień. Poza tym chłopak był młodziutki i niczym innym znacznie się nie wyróżniał.
- To ten? – spytał niższy mężczyzna kiedy znaleźli się już wystarczająco blisko Zmory. Mimo że całą uwagę skupił na Oszuście pytanie skierowane było do panienki Evy. Kobieta przytaknęła mu.
- Nie wyglądasz mi na miłego typa. Będą z tobą problemy, co? – zagaił. Oszust posłał mu najspokojniejsze spojrzenie jakim dysponował i wyprostował się powoli.
- Oczywiście, że nie. Jestem bardzo grzeczny. – w jego głosie zagrała delikatna drwiąca nutka, która sprawiła, że słowa Plagi straciły na powadze i zmusiły jego rozmówcę do przybrania bardzo nieufnej miny – Nie martw się – kontynuował Złodziej bezczelnie poklepując mężczyznę po policzku – Jeszcze mi, stary, podziękujesz za to, że nikt ci się do ciężarówki nie dobierze.
Po czym zabrał rękę czerpiąc niemałą satysfakcję ze skonsternowanej miny mężczyzny.
- To my już pójdziemy – zarządziła panienka Eva – Dobrze, panie Mayson?
- Umgh... – niejaki ‘pan Mayson’ wymamrotał coś pod nosem jednocześnie odsyłając ich gestem.
Eva chwyciła Oszusta i pociągnęła go do tyłu. Jak się okazało przewidzianym dla nich miejscem były skrzynie. Plaga nie mógł narzekać. Nie raz podróżował w znacznie gorszych warunkach i jak na razie zupełnie nic mu nie było. Jednakże tym razem niedające mu spokoju zdenerwowanie zaatakowało go ze zdwojoną siłą niemal wywracając mu żołądek na lewą stronę. Zignorował to jednak. Nie zamierzał ulegać tej dziwnej paranoi. Na ogół zawsze ufał intuicji, bo ta jeszcze nigdy go nie zawiodła, ale w tym wypadku raczej nie miał się czego obawiać. No bo niby co może się takiego stać? Koszmar ze wszystkim sobie poradzi.
- Hej... Dobrze się czujesz? – Oszust zamrugał kilka razy koncentrując się na źródle dźwięku. Kobieta siedziała już wygodnie na skrzyniach, podczas gdy on nadal sztywno tkwił u wejścia.
- Tak, tak... – mruknął tylko sam też rozsiadając się na skrzyniach.
- Spięty jesteś. Na pewno wszystko gra? – dopytywała dalej.
- W porządku. Nic mi nie jest – oświadczył tonem sugerującym, że już się więcej na ten temat nie wypowie. Kobieta westchnęła tylko przewracając oczami.
Nagle ciężarówka zatrzęsła się, kiedy jej silnik z donośnym warkotem obudził się do życia. Złodziej wzdrygnął się odruchowo sięgając dłonią do wiszącego przy pasie łuku, lecz zanim dosięgał celu oparł dłoń o skrzynię zaciskając palce na jej brzegu. Usłyszał cichy śmiech kobiety, kiedy ciężarówka lekko kołysząc się na boki ruszyła z miejsca.
- Spokojnie... – zachichotała na widok urażonego wzroku mężczyzny. Diabeł nie lubił kiedy ktoś się z niego śmiał. Rozluźnił mięśnie i poprawił się, by przyjąć nieco swobodniejszą pozę. A potem zadał pytanie które miało na celu odwrócenie uwagi kobiety od dziwnego incydentu sprzed chwili.
- Jak mnie przedstawiłaś temu mężczyźnie?
- Garrett...? Przecież tak masz na imię prawda? – spytała nieco podejrzliwie. Na wargach mężczyzny zatańczył ledwie dostrzegalny uśmiech. Ukryty pod maską uśmieszek nieprzeznaczony dla nikogo prócz jego właściciela.
- Garrett Falvey – powtórzył wcześniejsze kłamstwo. Nie znał co prawda zbyt dobrze panienki Evy, ale zdążył już zauważyć, że nie lubiła niewiadomych i trzymania jej w niepewności. No i lubiła sobie porozmawiać. Tak więc pozwolił jej uwierzyć w to, ze właśnie tak się nazywa i liczył, że nie spotka innych „znajomych” którym także wydaje się, że go poznali. Bo nie przypominał sobie by komuś jeszcze przedstawiał się jako ‘Garrett Falvey’, a średnio chciało mu się tłumaczyć. Ciężarówka podskoczyła na dziurze po raz kolejny strasząc mężczyznę, który nawiasem mówiąc zaczynał mieć tego dość.
- Aleś ty nerwowy... – skomentowała Eva znowu cichutko się śmiejąc. Odpowiedziało jej bliżej nieokreślone prychnięcie.
- Każdy się czegoś boi panienko... – stwierdził po dłuższej chwili ciszy – Mnie najwyraźniej stresują wszelkie wyposażone w silnik wozy...
Eva?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz