Pseudonim: Prawda jest taka, że podobne określenie można przypisać
każdemu z imion, które przez lata zdążyła sobie nadać, a co za tym
idzie, zmieniać co najmniej kilkanaście razy. Jedynym stałym
pseudonimem, który najwyraźniej zdecydowała się zachować z sentymentu,
jest Arlekin, nadany jej jeszcze za czasów, gdy dziewczyna podróżowała
po Talos z wędrownym kabaretem. To właśnie owy kolorowy stój błazna, w
którym wówczas występowała, stał się jej znakiem rozpoznawczym. Ciekawe
tylko czemu nikt nie dostrzegł żadnego powiązania między młodym
komikiem, a niezidentyfikowaną kobietą w przebraniu arlekina, której
wizerunek zaledwie kilka miesięcy później zaczął coraz częściej pojawiać
się na listach gończych?
Imię: Jak już wcześniej wspomniałam, nabyła skłonność do spontanicznego
zmieniania mienia i przedstawiania się napotkanym osobom pod różnymi
imionami. Mimo wszystko, za swoje prawdziwe imię uważa Phoebe (ono chyba
najmniej jej się znudziło).
Nazwisko: Plague. O ile w swoim poprzednim życiu przeklinała
odziedziczone nazwisko (bądź co bądź, tytuł doktora widniejący tuż obok
określenia epidemii nie brzmi ani wiarygodnie, ani pokrzepiająco), tak
obecnie uważa je za swoją dumę i niezwykle zabawny żart.
Płeć: Kobieta, choć, jak sama dość często mówi, wprawiając przy tym w
zakłopotanie nie jednego mieszkańca Talos, uważa się za przedstawicielkę
tej kategorii jedynie dlatego, że jej opcje są mocno ograniczone. Chyba
jednak nie należy brać tego zbyt dosłownie, skoro za każdym razem przy
wypowiadaniu oklepanego tekstu, na ustach dziewczyn tańczy beztrosko
złośliwy uśmieszek.
Wiek: Przyznam, że kwestia wieku do bólu przypomina tą związaną z
imionami. Jednak Arlekin nie zmienia liczby przeżytych lat dlatego, gdyż
wstydzi się swojego prawdziwego wieku, albo jest zbyt podejrzliwa, by
podać prawdziwy. Nic z tych rzeczy! Tak samo jak posiadanie tego samego
imienia, ograniczanie się do jednego wieku, który za każdym razem
zmienia się dokładnie tego samego dnia, każdego roku i zawsze tylko o
jedno oczko w górę, najzwyczajniej zaczęło ją nudzić. Do tego stopnia,
że jednego dnia jest w stanie podawać się za trzydziestoletnią kobietę,
zaś niecałe trzy dni później, za dziewięcioletnią dziewczynkę.
Oczywiście bez zmieniania swego wyglądu, co powoduje jedynie pobłażliwy
uśmiech u nieznajomych.
Rasa: Może trudno w to uwierzyć, ale Phoebe jest… Chochlikiem. Jednak
jej wygląd tak bardzo odbiega od ludzkich wyobrażeń niskiego,
najczęściej zielonoskórego chochlika, z głową przyozdobioną szpiczastym
kapeluszem, iż niejedni uważają to za kolejną opowieść, zmyśloną przez
dziewczynę. W rzeczywistości rasa Arlekin jest jedną z niewielu
prawdziwych i niezmiennych informacji, jakie o sobie podaje.
Rodzina: Miała rodzinkę i to nie jedną. W dzieciństwie zmieniała je
prawie co chwila, gdyż albo ona nie potrafiła znieść niektórych ludzi,
albo oni nie mogli znieść jej (nie da się ukryć, że włamywanie się do
cudzego domu i udawanie dziecka nieznajomej pary nie jest najlepszym
sposobem na zyskanie sympatii nowych „rodziców”). Koniec końców, została
sama.
Miłość: Jeśli jakaś kobieta wytrzymałaby przy tak ekscentrycznej i
chaotycznej socjopatce, nie miałaby nic przeciwko. Może was to
zaskoczyć, ale nawet ktoś taki, jak Arlekin wierzy w miłość (należy
tutaj wspomnieć, iż dziewczyna jest wielbicielką wyjątkowo pikantnych
powieści. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby dla kontrastu nie czytała
także podręczników psychologicznych i krwawych horrorów). Marzy o niej,
na swój dziwny i nieco pokręcony, arlekinowy sposób, od kiedy w wieku
dziesięciu lat zagrała księżniczkę w jednym przedstawieniu.
Aparycja, cechy szczególne: Każdy, kto choć raz spotkał Arlekin na swej
drodze (a więc mowa tutaj o co najmniej połowie mieszkańców Talos)
zapewne wam powie, że pierwszym, co dostrzegł u dziewczyny i od razu
zapamiętał były jej oczy. Para lśniących ślepi drapieżnika, o szalonym
spojrzeniu, dzięki nienaturalnie szaro-różowej barwie tęczówek
przyćmiewa właściwie wszystkie pozostałe cechy charakterystyczne
kobiety. Właściwie to przyciąga ona nimi aż tak dużą uwagę, że nie raz
posądzano ją o stosowanie przeróżnych sztuczek związanych z hipnozą,
bądź iluzją, a niekiedy nawet i magią. Być może ma to związek z jej
wcześniejszą karierą psychiatry, ale w oczach Arlekin faktycznie kryją
się niesamowite iskry, które nie tylko zmuszają do ciągłego wpatrywania
się w nie, ale nawet sprawiają wrażenie, jakby skanowały całego ciebie
od stóp do głów, poznając nie tylko twój wygląd, ale także osobowość,
uczynki, sekrety… jakby wiedziała o Tobie wszystko, jeszcze zanim się
przedstawiłeś. A prawda jest taka, że nikt nie czuje się komfortowo, ani
bezpiecznie w towarzystwie psychoanalityków, nawet jeśli tylko
sprawiają wrażenie, jakby czytali z Ciebie, jak z otwartej księgi.
Oczywiście, poza oczami Arlekin ma jeszcze kilka charakterystycznych
cech i myślę, że jest to dobry moment na wspomnienie o jej sztucznych
kończynach. A konkretniej rzecz ujmując, mechanicznej dłoni i nogach
robota. Straciła je jeszcze jako dziecko, w wypadku, o którym nigdy
nikomu nie mówi. Oczywiście, wówczas utracone kończyny zastąpiono jej
zdecydowanie gorzej funkcjonującymi końcami od szczot i częściami po już
nie działających maszynach. Na obecne protezy musiała zapracować, choć
co do tego, czy było warto nie ma najmniejszych wątpliwości. Krótko
przycięte włosy Arlekin mają naturalnie ciemnoróżową barwę, aczkolwiek
jest to mało wiarygodny dowód na posiadanie nie-ludzkich korzeni.
Piegowata twarz o ostrych rysach nadaje jej odrobinę elfiego wyglądu,
podobnie, jak nieco skośne oczy, przez które już nie raz zarzucano jej
arkańskie pochodzenie (całe szczęście, ciemniejszy kolor skóry wystarcza
za dowód bycia rodowitą talosanką). Smukła i niezwykle drobna postura
sprawia, że ze swoimi czterdziestoma kilogramami i metrem pięćdziesiąt
parę wzrostu przypomina raczej kruchą, porcelanową filiżankę, niż kogoś
gotowego w każdej chwili porządnie przyłożyć obcemu w pysk. Zazwyczaj
ubiera się w czarne skóry, lub typowo wojskowe stroje, a wszystkie
skrojone w odpowiedni sposób, by pokazywały jak najwięcej wytatuowanej
skóry (a przynajmniej tego, co z jej ludzkiej skóry zostało). Wnioskując
po wcześniejszym opisie, dotyczącym metalowych kończyn, nie trzeba być
geniuszem, by się domyślić, iż Phoebe nie zakłada ani butów, ani
rękawiczek. Zapewne zastanawia was co, na kimś pokroju Arlekin, robi
mundur policyjny? Cóż, chociaż kobieta zdecydowanie nie ma, ani nie
zamierza mieć niczego wspólnego z miejską policją (w każdym bądź razie,
jeśli mówimy o pozytywnych stosunkach), skłamałabym mówiąc, że nie
korzysta z tego ubrania z własnej woli. Mimo nie najlepszej opinii, na
jaką zapracowała sobie talosańska policja, mundur stanowi dla niej swego
rodzaju immunitet, a uwierzcie mi, że w razie kłopotów z nim
związanych, jest w stanie udowodnić brak jakiegokolwiek powiązania
między nią, a „niebieskimi”. Oczywiście, przedstawiony przeze mnie opis
wyglądu do niczego wam się nie przyda, kiedy dziewczyna założy swój
„roboczy”, pstrokaty kostium arlekina.
Charakter: Jak najprościej można opisać charakter kogoś z zaburzeniami
osobowościowymi? Chyba najlepiej będzie jeśli zacznę od początku, kiedy
to jeszcze Arlekin znana była jako pani doktor Plague, psychiatra
jednego z najbardziej wymagających szpitali na Talos. Opisałabym dawną
ją, jako kobietę o dość… może nie płytkiej, ale ubogiej osobowości. Tym,
co wówczas ją charakteryzowało na pewno był pracoholizm i całkowite
poświęcenie się szpitalowi. Nie, nie pacjentom… właściwie to nawet nie
samej instytucji. Pani Plague była tym specyficznym rodzajem doktora,
który nie tyle co leczył ludzi, a same choroby. Choć w jej przypadku
przypominało to raczej niezdrową fascynację schorzeniami psychicznymi,
która narastała za każdym razem, kiedy przydzielano jej kolejnego, coraz
bardziej wymagającego pacjenta (na jej własną prośbę, oczywiście). To
właśnie przez tak ogromne zainteresowanie chorobami psychicznymi, udało
jej się zajść tak daleko, wspinać się coraz wyżej po szczeblach kariery.
W zaskakująco młodym wieku cieszyła się uznaniem szanowanych lekarzy,
aż w końcu sama wyrobiła sobie podobną opinię. Szkoda tylko, że nikomu
nie udało się wówczas dostrzec słabej psychiki i łatwowierności, które
do tej pory kobieta skrupulatnie chowała za maską profesjonalizmu. Być
może sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdyby nie zyskała zgody na
tak częste spędzanie czasu z pacjentami w celu „badania dręczących ich
chorób”. W rzeczywistości chodziło jej o coś więcej- o dogłębne
przeanalizowanie, ale też przede wszystkim zrozumienie swoich pacjentów.
Z początku jedynie obserwowała nowe otoczenie, jednak zaczęte rozmowy,
spędzany czas w gronie osób, u których zdiagnozowano socjopatię,
psychopatię, a także inne stany zaburzeń osobowościowych, sprawił, iż
dotychczasowa doktor powoli stawała się częścią leczonego przez nią
świata. Mało tego! Poznając myśli pacjentów wcale nie czuła się tak,
jakby odkrywała nowy, do tej pory nieznany jej świat. Przypominało to
bardziej odnalezienie klucza do jednych z zaryglowanych wrót, schowanych
gdzieś głęboko, w ciemnym zakamarku jej własnego umysłu. Doktor nie
tylko przestała wierzyć w to, co robiła do tej pory, przez tyle lat
swego zapracowanego życia. Nie potrafiła patrzeć na świat dookoła w
ustalony sposób, nie była w stanie zachowywać się wśród ludzi tak, jak
oczekiwało od niej społeczeństwo. Koledzy z pracy zaczęli mówić, że
Plague stała się dziwna- z jednej strony niezwykle otwarta, bezpardonowa
i zdecydowanie zbyt entuzjastyczna, jak na kogoś pracującego z chorymi
psychicznie pacjentami, ale z drugiej strony również zamknięta w sobie.
Zupełnie, jakby chowała swój umysł w innymi świecie, do którego tylko
nieliczne grono otrzymało wstęp. Z biegiem czasu zauważono u niej
skłonności do wykonywania wielu czynności pod wpływem impulsu, niekiedy
napady agresji, lub niewyjaśnionej wesołości, a także coraz częstsze,
mocne wahania nastrojów. Zaczęła cytować swoich własnych pacjentów,
krytykując społeczeństwo i cały, otaczający ją świat. Obecne życie tak
bardzo przestało jej się podobać, że zapragnęła zmienić je na inne,
znacznie lepsze- weselsze, spontaniczne i, przede wszystkim, wolne.
Początkowo zaczęła dość zwyczajnie, grając w przedstawieniach
teatralnych. Nie zrezygnowała jednak z pracy w szpitalu i być może
właśnie to spowodowało u niej kilka… defektów. Psychologowie mogą opisać
jej zachowanie, jako schorzenie, powstałe na skutek presji otoczenia,
które w jej wypadku składało się przede wszystkim z pacjentów z
problemami psychicznymi i niestabilnych emocjonalnie socjopatów. Obecnie
Arlekin gwiżdże na każdą próbę poddawania jej podobnym psychoanalizom.
Nie da się ukryć, że dziewczyna zmieniła się nie do poznania w przeciągu
zaledwie kilku miesięcy. Kiedyś jeden z jej pacjentów powiedział
Arlekin, że gdyby nie była tak bardzo szalona, uznałby ją za chorą
psychicznie i myślę, że jest to zdanie doskonale opisujące osobę, którą
się stała. Mimo jej nieprzewidywalności, braku zahamowań i posiadania
własnego, mocno zmodyfikowanego kodeksu moralnego, dziewczyna zgrabnie
balansuje na krawędzi między niezwykle dobrą zabawą, a psychiatrykiem.
Arlekin z całą pewnością jest jednym z najbardziej ekscentrycznych
Łowców Nagród, jacy chodzą po świecie (jakby już sama nazwa zawodu nie
zaznaczała wyraźnie, jak skrajne osobowości mogą się nim parać).
Dziewczyna wręcz uwielbia drażnić się z innymi, to jeden z jej sposobów
na zabicie czasu. Nabrała też nieprzyjemnego nawyku straszenia
nieznajomych zupełnie bez konkretnego powodu, a zachowywanie się przy
obcych jak skończona wariatka mówi o niej aż za wiele. Nie jednym
puściły nerwy przy tak wyjątkowym okazie wredoty, a doświadczenie, jakie
nabyła podczas poprzedniej kariery z pewnością nie czyni z niej
bezpieczniejszej osoby. Czasami (zazwyczaj, kiedy kobieta posunie się o
te kilka kroków za daleko) można odnieść wrażenie, że ta część Arlekin,
niegdyś znany, jako doktor Plague nie umarła w niej całkowicie, choć
dawna lekarka powraca do niej w małych, najdziwniejszych kawałkach jej
przeszłej osobowości. Warto wspomnieć, iż Arlekin jest bardzo dziecinna.
Ma tendencję do zbytniego upierania się przy swoim zdaniu, a kiedy
zdąży sobie coś postanowić, na całym Talos nie znajdzie się siła, która
byłaby w stanie wybić jej z głowy kolejnego, głupiego pomysłu. Phoebe
jest nieprzewidywalną kobietą, choć i w tym przypadku nie można mówić o
zwykłej impulsywności. Nieraz można odnieść wrażenie, że nawet sama
Arlekin nie jest świadoma tego, co zaraz zrobi, a jest to cecha
niezwykle irytująca, zwłaszcza, kiedy przyjdzie jej pracować zespołowo. A
skoro już mowa o irytujących cechach, Plague charakteryzuje się aż zbyt
beztroskim podejściem do życia. Zachowuje się zupełnie tak, jakby
wszystkie problemy świata dotyczyły każdego, tylko nie jej i stąd też
ten uśmiech, który bez przerwy tańczy na jej ustach. Co za tym idzie,
czasem sama nie zdaje sobie sprawy z tego, że zrobiła coś bardzo złego.
Zwykła tłumaczyć, iż wszystko jest jedynie „niewinnym żartem”, a
niektórzy po prostu go nie zrozumieli. Jednak, mimo przeróżnych dziwactw
dziewczyny, wachlarza uśmieszków, nieprzewidywalności i czystego
szaleństwa, Arlekin jest osobą, którą da się tolerować, a nawet polubić.
W każdym bądź razie, ona zawsze jest gotowa na zawarcie nowej
znajomości, a jedną z zalet dziewczyny jest to, że w życiu nie
ośmieliłaby się ocenić książki po okładce, co niezwykle przydaje się w
jej zawodzie. Sama z resztą stanowi tego niezwykły przykład. Bo chociaż
zachowuje się w taki, a nie inny sposób, to zlekceważenie jej, lub
nazwanie głupią, niczego nieświadomą dziwaczką, jest zbrodnią, której
lepiej nie popełniać. Arlekin dobrze wie, jak funkcjonuje społeczeństwo,
a fakt, iż miała możliwość poznania go z dwóch i to zupełnie różnych
perspektyw, jedynie ułatwia jej życie.
Częste miejsca pobytu: Wszędzie! Mówię poważnie. Niejedni lubią się
szwendać, gdzie popadnie, ale nawet większość wolnych duchów zazwyczaj
posiada jakieś swoje ulubione, tudzież najczęstsze miejsca pobytu.
Phoebe nie tylko uwielbia spędzać swój czas wolny wszędzie, ale na
dodatek nie sposób przewidzieć gdzie i kiedy zawita, ani o której
godzinie.
Song Theme:
This Is Halloween - Marilyn Manson //
You've Got Time - Regina Spektor
Stopień rozgłosu: 1 (0/500 PD)
Sojusznicy: Brak
Wrogowie: Brak
Broń: Jest jednym z tego rodzaju ludzi, którzy nie rozumieją noszenia
przy sobie całego arsenału, pochowanego nie wiadomo gdzie. Prawda jest
taka, że Arlekin rzadko nosi ze sobą jakąkolwiek broń, jedynie same
naboje, ponieważ, jak sama twierdzi „Na Talos pistolet zawsze się
znajdzie” (zalecam więc pilnowanie własnego sprzętu, gdyby zdarzyło się
wam znaleźć razem z Arlekin w środku strzelaniny), a w razie kłopotów
jakoś sobie poradzi. Radziłabym jedynie uważać na palce jej robotycznej
ręki. Wystarczy poruszyć nimi w odpowiedni sposób, by z przodu, niczym u
Freddy’ego Krueger’a, wysunęła się igła, a sama wolałabym nie wiedzieć,
jaki płyn ona tam wstrzyknęła.
Umiejętności: Myślę, że jedyną i to raczej niespotykaną wśród Łowców
Nagród umiejętnością, jaką posiada Arlekin jest znajomość psychologii, a
co za tym idzie, wielu przydatnych trików, potrzebnych do zrobienia
wody z mózgu. Ta dziewczyna potrafi omamić nawet najpotężniejszy umysł,
tłumaczcie to sobie w dowolny sposób, ale taka jest prawda. Nawet, jeśli
nie wygląda na mózgowca, zrozumienie sposobu myślenia innych, czasem
nawet zupełnie nieznajomych osób nie stanowi dla niej wielkiego
wyzwania, choć oczywiście w przypadku obcych musi poświęcić trochę
więcej czasu, by zebrać potrzebne (mogą to być nawet najbardziej
podstawowe, albo zupełnie bezużyteczne) informacje o każdym z nich. Poza
tym, lata temu zauważyła pewne powiązania pomiędzy cechami charakteru,
wyglądem, a czynnościami, które zwykli wykonywać ludzie (nawet mało
istotnymi), a zaobserwowanie jednej z nich dostarcza jej bardzo dużo
informacji o drugim człowieku. Oczywiście, poza znajomością działania
ludzkiego (i nie ludzkiego również) mózgu, posiada kilka umiejętności
typowych dla Łowcy Nagród. Bardzo dobrze posługuje się mniejszymi
ostrzami i bronią palną, choć jak już wcześniej napisałam, nie zwykła
nosić takowej przy sobie. Bardzo lubi opowiadać przeróżne, niekoniecznie
prawdziwe historie, czy to o sobie, czy o kimś innym, a więc co za tym
idzie, nie najgorzej wychodzi jej zmyślanie i kłamanie na bieżąco. Zna
się też na truciznach, a niedawno zajęła się tworzeniem własnych,
podejrzanych substancji (nawet nie chcecie wiedzieć gdzie i na kim je
testowała). A wracając na chwilę do psychologii, Arlekin potrafi łatwo
nakłonić innych do współpracy (aczkolwiek nie robi tego często),
stosując właśnie zasady działania ludzkiego mózgu, których jednak nie ma
zamiaru zdradzać.
Towarzysze: Dwie urocze bestyjki, przypominające skrzyżowanie przerośniętej hieny z psem.
Nick na howrse: Annabeth