piątek, 30 grudnia 2016

Arlekin - Chochlik-psycholog

Sedorrr
CarlaArlecchino
Pseudonim: Prawda jest taka, że podobne określenie można przypisać każdemu z imion, które przez lata zdążyła sobie nadać, a co za tym idzie, zmieniać co najmniej kilkanaście razy. Jedynym stałym pseudonimem, który najwyraźniej zdecydowała się zachować z sentymentu, jest Arlekin, nadany jej jeszcze za czasów, gdy dziewczyna podróżowała po Talos z wędrownym kabaretem. To właśnie owy kolorowy stój błazna, w którym wówczas występowała, stał się jej znakiem rozpoznawczym. Ciekawe tylko czemu nikt nie dostrzegł żadnego powiązania między młodym komikiem, a niezidentyfikowaną kobietą w przebraniu arlekina, której wizerunek zaledwie kilka miesięcy później zaczął coraz częściej pojawiać się na listach gończych?
Imię: Jak już wcześniej wspomniałam, nabyła skłonność do spontanicznego zmieniania mienia i przedstawiania się napotkanym osobom pod różnymi imionami. Mimo wszystko, za swoje prawdziwe imię uważa Phoebe (ono chyba najmniej jej się znudziło).
Nazwisko: Plague. O ile w swoim poprzednim życiu przeklinała odziedziczone nazwisko (bądź co bądź, tytuł doktora widniejący tuż obok określenia epidemii nie brzmi ani wiarygodnie, ani pokrzepiająco), tak obecnie uważa je za swoją dumę i niezwykle zabawny żart.
Płeć: Kobieta, choć, jak sama dość często mówi, wprawiając przy tym w zakłopotanie nie jednego mieszkańca Talos, uważa się za przedstawicielkę tej kategorii jedynie dlatego, że jej opcje są mocno ograniczone. Chyba jednak nie należy brać tego zbyt dosłownie, skoro za każdym razem przy wypowiadaniu oklepanego tekstu, na ustach dziewczyn tańczy beztrosko złośliwy uśmieszek.
Wiek: Przyznam, że kwestia wieku do bólu przypomina tą związaną z imionami. Jednak Arlekin nie zmienia liczby przeżytych lat dlatego, gdyż wstydzi się swojego prawdziwego wieku, albo jest zbyt podejrzliwa, by podać prawdziwy. Nic z tych rzeczy! Tak samo jak posiadanie tego samego imienia, ograniczanie się do jednego wieku, który za każdym razem zmienia się dokładnie tego samego dnia, każdego roku i zawsze tylko o jedno oczko w górę, najzwyczajniej zaczęło ją nudzić. Do tego stopnia, że jednego dnia jest w stanie podawać się za trzydziestoletnią kobietę, zaś niecałe trzy dni później, za dziewięcioletnią dziewczynkę. Oczywiście bez zmieniania swego wyglądu, co powoduje jedynie pobłażliwy uśmiech u nieznajomych.
Rasa: Może trudno w to uwierzyć, ale Phoebe jest… Chochlikiem. Jednak jej wygląd tak bardzo odbiega od ludzkich wyobrażeń niskiego, najczęściej zielonoskórego chochlika, z głową przyozdobioną szpiczastym kapeluszem, iż niejedni uważają to za kolejną opowieść, zmyśloną przez dziewczynę. W rzeczywistości rasa Arlekin jest jedną z niewielu prawdziwych i niezmiennych informacji, jakie o sobie podaje.
Rodzina: Miała rodzinkę i to nie jedną. W dzieciństwie zmieniała je prawie co chwila, gdyż albo ona nie potrafiła znieść niektórych ludzi, albo oni nie mogli znieść jej (nie da się ukryć, że włamywanie się do cudzego domu i udawanie dziecka nieznajomej pary nie jest najlepszym sposobem na zyskanie sympatii nowych „rodziców”). Koniec końców, została sama.
Miłość: Jeśli jakaś kobieta wytrzymałaby przy tak ekscentrycznej i chaotycznej socjopatce, nie miałaby nic przeciwko. Może was to zaskoczyć, ale nawet ktoś taki, jak Arlekin wierzy w miłość (należy tutaj wspomnieć, iż dziewczyna jest wielbicielką wyjątkowo pikantnych powieści. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby dla kontrastu nie czytała także podręczników psychologicznych i krwawych horrorów). Marzy o niej, na swój dziwny i nieco pokręcony, arlekinowy sposób, od kiedy w wieku dziesięciu lat zagrała księżniczkę w jednym przedstawieniu.
Aparycja, cechy szczególne: Każdy, kto choć raz spotkał Arlekin na swej drodze (a więc mowa tutaj o co najmniej połowie mieszkańców Talos) zapewne wam powie, że pierwszym, co dostrzegł u dziewczyny i od razu zapamiętał były jej oczy. Para lśniących ślepi drapieżnika, o szalonym spojrzeniu, dzięki nienaturalnie szaro-różowej barwie tęczówek przyćmiewa właściwie wszystkie pozostałe cechy charakterystyczne kobiety. Właściwie to przyciąga ona nimi aż tak dużą uwagę, że nie raz posądzano ją o stosowanie przeróżnych sztuczek związanych z hipnozą, bądź iluzją, a niekiedy nawet i magią. Być może ma to związek z jej wcześniejszą karierą psychiatry, ale w oczach Arlekin faktycznie kryją się niesamowite iskry, które nie tylko zmuszają do ciągłego wpatrywania się w nie, ale nawet sprawiają wrażenie, jakby skanowały całego ciebie od stóp do głów, poznając nie tylko twój wygląd, ale także osobowość, uczynki, sekrety… jakby wiedziała o Tobie wszystko, jeszcze zanim się przedstawiłeś. A prawda jest taka, że nikt nie czuje się komfortowo, ani bezpiecznie w towarzystwie psychoanalityków, nawet jeśli tylko sprawiają wrażenie, jakby czytali z Ciebie, jak z otwartej księgi.
  Oczywiście, poza oczami Arlekin ma jeszcze kilka charakterystycznych cech i myślę, że jest to dobry moment na wspomnienie o jej sztucznych kończynach. A konkretniej rzecz ujmując, mechanicznej dłoni i nogach robota. Straciła je jeszcze jako dziecko, w wypadku, o którym nigdy nikomu nie mówi. Oczywiście, wówczas utracone kończyny zastąpiono jej zdecydowanie gorzej funkcjonującymi końcami od szczot i częściami po już nie działających maszynach. Na obecne protezy musiała zapracować, choć co do tego, czy było warto nie ma najmniejszych wątpliwości. Krótko przycięte włosy Arlekin mają naturalnie ciemnoróżową barwę, aczkolwiek jest to mało wiarygodny dowód na posiadanie nie-ludzkich korzeni. Piegowata twarz o ostrych rysach nadaje jej odrobinę elfiego wyglądu, podobnie, jak nieco skośne oczy, przez które już nie raz zarzucano jej arkańskie pochodzenie (całe szczęście, ciemniejszy kolor skóry wystarcza za dowód bycia rodowitą talosanką). Smukła i niezwykle drobna postura sprawia, że ze swoimi czterdziestoma kilogramami i metrem pięćdziesiąt parę wzrostu przypomina raczej kruchą, porcelanową filiżankę, niż kogoś gotowego w każdej chwili porządnie przyłożyć obcemu w pysk. Zazwyczaj ubiera się w czarne skóry, lub typowo wojskowe stroje, a wszystkie skrojone w odpowiedni sposób, by pokazywały jak najwięcej wytatuowanej skóry (a przynajmniej tego, co z jej ludzkiej skóry zostało). Wnioskując po wcześniejszym opisie, dotyczącym metalowych kończyn, nie trzeba być geniuszem, by się domyślić, iż Phoebe nie zakłada ani butów, ani rękawiczek. Zapewne zastanawia was co, na kimś pokroju Arlekin, robi mundur policyjny? Cóż, chociaż kobieta zdecydowanie nie ma, ani nie zamierza mieć niczego wspólnego z miejską policją (w każdym bądź razie, jeśli mówimy o pozytywnych stosunkach), skłamałabym mówiąc, że nie korzysta z tego ubrania z własnej woli. Mimo nie najlepszej opinii, na jaką zapracowała sobie talosańska policja, mundur stanowi dla niej swego rodzaju immunitet, a uwierzcie mi, że w razie kłopotów z nim związanych, jest w stanie udowodnić brak jakiegokolwiek powiązania między nią, a „niebieskimi”. Oczywiście, przedstawiony przeze mnie opis wyglądu do niczego wam się nie przyda, kiedy dziewczyna założy swój „roboczy”, pstrokaty kostium arlekina.
Charakter: Jak najprościej można opisać charakter kogoś z zaburzeniami osobowościowymi? Chyba najlepiej będzie jeśli zacznę od początku, kiedy to jeszcze Arlekin znana była jako pani doktor Plague, psychiatra jednego z najbardziej wymagających szpitali na Talos. Opisałabym dawną ją, jako kobietę o dość… może nie płytkiej, ale ubogiej osobowości. Tym, co wówczas ją charakteryzowało na pewno był pracoholizm i całkowite poświęcenie się szpitalowi. Nie, nie pacjentom… właściwie to nawet nie samej instytucji. Pani Plague była tym specyficznym rodzajem doktora, który nie tyle co leczył ludzi, a same choroby. Choć w jej przypadku przypominało to raczej niezdrową fascynację schorzeniami psychicznymi, która narastała za każdym razem, kiedy przydzielano jej kolejnego, coraz bardziej wymagającego pacjenta (na jej własną prośbę, oczywiście). To właśnie przez tak ogromne zainteresowanie chorobami psychicznymi, udało jej się zajść tak daleko, wspinać się coraz wyżej po szczeblach kariery. W zaskakująco młodym wieku cieszyła się uznaniem szanowanych lekarzy, aż w końcu sama wyrobiła sobie podobną opinię. Szkoda tylko, że nikomu nie udało się wówczas dostrzec słabej psychiki i łatwowierności, które do tej pory kobieta skrupulatnie chowała za maską profesjonalizmu. Być może sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdyby nie zyskała zgody na tak częste spędzanie czasu z pacjentami w celu „badania dręczących ich chorób”. W rzeczywistości chodziło jej o coś więcej- o dogłębne przeanalizowanie, ale też przede wszystkim zrozumienie swoich pacjentów. Z początku jedynie obserwowała nowe otoczenie, jednak zaczęte rozmowy, spędzany czas w gronie osób, u których zdiagnozowano socjopatię, psychopatię, a także inne stany zaburzeń osobowościowych, sprawił, iż dotychczasowa doktor powoli stawała się częścią leczonego przez nią świata. Mało tego! Poznając myśli pacjentów wcale nie czuła się tak, jakby odkrywała nowy, do tej pory nieznany jej świat. Przypominało to bardziej odnalezienie klucza do jednych z zaryglowanych wrót, schowanych gdzieś głęboko, w ciemnym zakamarku jej własnego umysłu. Doktor nie tylko przestała wierzyć w to, co robiła do tej pory, przez tyle lat swego zapracowanego życia. Nie potrafiła patrzeć na świat dookoła w ustalony sposób, nie była w stanie zachowywać się wśród ludzi tak, jak oczekiwało od niej społeczeństwo. Koledzy z pracy zaczęli mówić, że Plague stała się dziwna- z jednej strony niezwykle otwarta, bezpardonowa i zdecydowanie zbyt entuzjastyczna, jak na kogoś pracującego z chorymi psychicznie pacjentami, ale z drugiej strony również zamknięta w sobie. Zupełnie, jakby chowała swój umysł w innymi świecie, do którego tylko nieliczne grono otrzymało wstęp. Z biegiem czasu zauważono u niej skłonności do wykonywania wielu czynności pod wpływem impulsu, niekiedy napady agresji, lub niewyjaśnionej wesołości, a także coraz częstsze, mocne wahania nastrojów. Zaczęła cytować swoich własnych pacjentów, krytykując społeczeństwo i cały, otaczający ją świat. Obecne życie tak bardzo przestało jej się podobać, że zapragnęła zmienić je na inne, znacznie lepsze- weselsze, spontaniczne i, przede wszystkim, wolne. Początkowo zaczęła dość zwyczajnie, grając w przedstawieniach teatralnych. Nie zrezygnowała jednak z pracy w szpitalu i być może właśnie to spowodowało u niej kilka… defektów. Psychologowie mogą opisać jej zachowanie, jako schorzenie, powstałe na skutek presji otoczenia, które w jej wypadku składało się przede wszystkim z pacjentów z problemami psychicznymi i niestabilnych emocjonalnie socjopatów. Obecnie Arlekin gwiżdże na każdą próbę poddawania jej podobnym psychoanalizom. Nie da się ukryć, że dziewczyna zmieniła się nie do poznania w przeciągu zaledwie kilku miesięcy. Kiedyś jeden z jej pacjentów powiedział Arlekin, że gdyby nie była tak bardzo szalona, uznałby ją za chorą psychicznie i myślę, że jest to zdanie doskonale opisujące osobę, którą się stała. Mimo jej nieprzewidywalności, braku zahamowań i posiadania własnego, mocno zmodyfikowanego kodeksu moralnego, dziewczyna zgrabnie balansuje na krawędzi między niezwykle dobrą zabawą, a psychiatrykiem. Arlekin z całą pewnością jest jednym z najbardziej ekscentrycznych Łowców Nagród, jacy chodzą po świecie (jakby już sama nazwa zawodu nie zaznaczała wyraźnie, jak skrajne osobowości mogą się nim parać). Dziewczyna wręcz uwielbia drażnić się z innymi, to jeden z jej sposobów na zabicie czasu. Nabrała też nieprzyjemnego nawyku straszenia nieznajomych zupełnie bez konkretnego powodu, a zachowywanie się przy obcych jak skończona wariatka mówi o niej aż za wiele. Nie jednym puściły nerwy przy tak wyjątkowym okazie wredoty, a doświadczenie, jakie nabyła podczas poprzedniej kariery z pewnością nie czyni z niej bezpieczniejszej osoby. Czasami (zazwyczaj, kiedy kobieta posunie się o te kilka kroków za daleko) można odnieść wrażenie, że ta część Arlekin, niegdyś znany, jako doktor Plague nie umarła w niej całkowicie, choć dawna lekarka powraca do niej w małych, najdziwniejszych kawałkach jej przeszłej osobowości. Warto wspomnieć, iż Arlekin jest bardzo dziecinna. Ma tendencję do zbytniego upierania się przy swoim zdaniu, a kiedy zdąży sobie coś postanowić, na całym Talos nie znajdzie się siła, która byłaby w stanie wybić jej z głowy kolejnego, głupiego pomysłu. Phoebe jest nieprzewidywalną kobietą, choć i w tym przypadku nie można mówić o zwykłej impulsywności. Nieraz można odnieść wrażenie, że nawet sama Arlekin nie jest świadoma tego, co zaraz zrobi, a jest to cecha niezwykle irytująca, zwłaszcza, kiedy przyjdzie jej pracować zespołowo. A skoro już mowa o irytujących cechach, Plague charakteryzuje się aż zbyt beztroskim podejściem do życia. Zachowuje się zupełnie tak, jakby wszystkie problemy świata dotyczyły każdego, tylko nie jej i stąd też ten uśmiech, który bez przerwy tańczy na jej ustach. Co za tym idzie, czasem sama nie zdaje sobie sprawy z tego, że zrobiła coś bardzo złego. Zwykła tłumaczyć, iż wszystko jest jedynie „niewinnym żartem”, a niektórzy po prostu go nie zrozumieli. Jednak, mimo przeróżnych dziwactw dziewczyny, wachlarza uśmieszków, nieprzewidywalności i czystego szaleństwa, Arlekin jest osobą, którą da się tolerować, a nawet polubić. W każdym bądź razie, ona zawsze jest gotowa na zawarcie nowej znajomości, a jedną z zalet dziewczyny jest to, że w życiu nie ośmieliłaby się ocenić książki po okładce, co niezwykle przydaje się w jej zawodzie. Sama z resztą stanowi tego niezwykły przykład. Bo chociaż zachowuje się w taki, a nie inny sposób, to zlekceważenie jej, lub nazwanie głupią, niczego nieświadomą dziwaczką, jest zbrodnią, której lepiej nie popełniać. Arlekin dobrze wie, jak funkcjonuje społeczeństwo, a fakt, iż miała możliwość poznania go z dwóch i to zupełnie różnych perspektyw, jedynie ułatwia jej życie.
Częste miejsca pobytu: Wszędzie! Mówię poważnie. Niejedni lubią się szwendać, gdzie popadnie, ale nawet większość wolnych duchów zazwyczaj posiada jakieś swoje ulubione, tudzież najczęstsze miejsca pobytu. Phoebe nie tylko uwielbia spędzać swój czas wolny wszędzie, ale na dodatek nie sposób przewidzieć gdzie i kiedy zawita, ani o której godzinie.
Song Theme: This Is Halloween - Marilyn Manson // You've Got Time - Regina Spektor
Stopień rozgłosu: 1 (0/500 PD)
Sojusznicy: Brak
Wrogowie: Brak
Broń: Jest jednym z tego rodzaju ludzi, którzy nie rozumieją noszenia przy sobie całego arsenału, pochowanego nie wiadomo gdzie. Prawda jest taka, że Arlekin rzadko nosi ze sobą jakąkolwiek broń, jedynie same naboje, ponieważ, jak sama twierdzi „Na Talos pistolet zawsze się znajdzie” (zalecam więc pilnowanie własnego sprzętu, gdyby zdarzyło się wam znaleźć razem z Arlekin w środku strzelaniny), a w razie kłopotów jakoś sobie poradzi. Radziłabym jedynie uważać na palce jej robotycznej ręki. Wystarczy poruszyć nimi w odpowiedni sposób, by z przodu, niczym u Freddy’ego Krueger’a, wysunęła się igła, a sama wolałabym nie wiedzieć, jaki płyn ona tam wstrzyknęła.
Umiejętności: Myślę, że jedyną i to raczej niespotykaną wśród Łowców Nagród umiejętnością, jaką posiada Arlekin jest znajomość psychologii, a co za tym idzie, wielu przydatnych trików, potrzebnych do zrobienia wody z mózgu. Ta dziewczyna potrafi omamić nawet najpotężniejszy umysł, tłumaczcie to sobie w dowolny sposób, ale taka jest prawda. Nawet, jeśli nie wygląda na mózgowca, zrozumienie sposobu myślenia innych, czasem nawet zupełnie nieznajomych osób nie stanowi dla niej wielkiego wyzwania, choć oczywiście w przypadku obcych musi poświęcić trochę więcej czasu, by zebrać potrzebne (mogą to być nawet najbardziej podstawowe, albo zupełnie bezużyteczne) informacje o każdym z nich. Poza tym, lata temu zauważyła pewne powiązania pomiędzy cechami charakteru, wyglądem, a czynnościami, które zwykli wykonywać ludzie (nawet mało istotnymi), a zaobserwowanie jednej z nich dostarcza jej bardzo dużo informacji o drugim człowieku. Oczywiście, poza znajomością działania ludzkiego (i nie ludzkiego również) mózgu, posiada kilka umiejętności typowych dla Łowcy Nagród. Bardzo dobrze posługuje się mniejszymi ostrzami i bronią palną, choć jak już wcześniej napisałam, nie zwykła nosić takowej przy sobie. Bardzo lubi opowiadać przeróżne, niekoniecznie prawdziwe historie, czy to o sobie, czy o kimś innym, a więc co za tym idzie, nie najgorzej wychodzi jej zmyślanie i kłamanie na bieżąco. Zna się też na truciznach, a niedawno zajęła się tworzeniem własnych, podejrzanych substancji (nawet nie chcecie wiedzieć gdzie i na kim je testowała). A wracając na chwilę do psychologii, Arlekin potrafi łatwo nakłonić innych do współpracy (aczkolwiek nie robi tego często), stosując właśnie zasady działania ludzkiego mózgu, których jednak nie ma zamiaru zdradzać.
Towarzysze: Dwie urocze bestyjki, przypominające skrzyżowanie przerośniętej hieny z psem.
Nick na howrse: Annabeth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz