- Mutantki - zaczął. - Nie widziałaś jej może? Blada skóra, oczy bez źrenic, poszarzały płaszcz?
Starsza kobieta odkładając filiżankę na stół zmrużyła oczy w zastanowieniu. Tymczasem siedzący na podłodze Eros wziął do ręki własną herbatę. Zaczął kręcić filiżanką i z dziecięcym zafascynowaniem wpatrywał się w wirujący płyn, jak zahipnotyzowany.
- Nie przypominam sobie nikogo takiego w Swampy Bottom w ostatnim czasie - Dzierzba pokręciła głową przecząco. - Przykro mi, ale chyba w tej sprawie wam nie pomogę.
- Wiesz Zero, tak po namyśle... - zaczął Eros, a Jen na słowo ,,namysł" zakrztusiła się nieistniejącą herbatą - To tak właściwie nigdy nie wspominałeś co ci zrobiła Comodo.
- Nie wiem czy pamiętasz, ale przed chwilą opowiadałeś nam jak to nasłała cię po jego głowę - zauważyła gospodyni.
- Pfft, wybaczcie, ale nie uwierzę, że ten tutaj - wskazał na szarego najemnika - przejąłby się byle skrytobójcą na tyle, by szukać jego zleceniodawcy.
- Znasz mnie niecały dzień - odparł Zero, jednak bez cienia docinki czy oskarżenia - i już jesteś święcie przekonany, że wiesz o mnie wszystko?
- Oj co to to nie - zaprzeczył cyborg. - Chyba nie chcę wiedzieć co ci siedzi w głowie...
- I kto to mówi... - mruknęła do siebie Jennifer.
- Przekonałem się za to na własnej skórze, że byle zabójca nie jest dla ciebie problemem - kontynuował El. - Załatwiłeś mnie właściwie JEDNĄ RĘKĄ.
- Kwestia elementu zaskoczenia - szary wzruszył ramionami. - Tamto uderzenie zza rogu było, po szczerości, nieczystym zagraniem i w innej sytuacji...
- Wymówki, wymówki, wymówki - wtrąciła się do rozmowy Jen, po czym walnęła prosto z mostu: - Po kiego ją ganiasz?
Zero został przyparty do muru. Mało miał ochoty na dzielenie się swoimi powodami. Po pierwsze: każdy z nas ma swoje sekrety. Czasem małe, zdawałoby się zupełnie nieistotne szczegóły, którymi jednak nie chcielibyśmy dzielić się z innymi. Po drugie: było tego naprawdę wiele. Wszyscy wiemy, że nasz szary kolega nie należy do rozmownych osób. Perspektywa wymienienia i rozpisania tego wydawała się mu niewykonalna. Trudno było mu wskazać jeden, konkretny powód, dla którego gotów był wybrać się na drugą stronę globu w pogoni za jedną mutantką. Dlatego też po minucie czy dwóch ciszy, Zero udało się znaleźć jedyną wystarczająco wymowną, a równocześnie krótką odpowiedź, której niedopowiedziany sens pojmował każdy mieszkaniec Talos:
- To stara znajoma.
Jen i Dzierzba uniosły pytająco brew, ale nie naciskały rozumiejąc, że i tak więcej z uparciucha nie wyciągną. Eros natomiast odchylił głowę w niemym ,,Aaaaach", po czym pokiwał na znak zrozumienia i wrócił do wpatrywania się w wirującą herbatę.
- Cóż, miło się gadało - powiedziała Dzierzba wstając i dopijając ostatni łyk herbaty. - Zalecam wam zostać tu na noc i nie wyściubiać mi nosa za drzwi...to drugie to do ciebie, Eros - dodała znacząco w stronę cyborga, który nawet na chwilę nie podniósł głowy do góry. - Muszę załatwić jeszcze parę spraw. Ganimedes zostaje - uśmiechnęła się, a pod tym wyrazem kryło się niedopowiedziane ostrzeżenie ,,Lepiej nie próbujcie niczego głupiego".
Wzięła swój karabin snajperski i zarzuciła na głowę kaptur. Leżący na fotelu pies odprowadzał ją wzrokiem. Gdy trzasnęły drzwi zwrócił ślepia w stronę łowców nagród, po czym ziewnął znudzony i zwinął się w kłębek, mało już zainteresowany gośćmi. Kupidyn z refleksem szachisty wzdrygnął się i spojrzał w stronę wyjścia.
- Ktoś coś o mnie mówił? - popatrzył na towarzyszy niezrozumiale.
- Że masz opóźniony zapłon - odpowiedział Zero, bez wahania wyciągając się na (zbyt krótkiej) kanapie. - To był długi dzień - przyznał po chwili, niemal z westchnieniem.
- ZBYT długi - burknęła antropka podwijając pod siebie nogi i opierając się bokiem głowy o oparcie. - Muszem to wyśpić.
- Dobry pomysł - Elliot zerknął na ciemne już okno, z ledwo majaczącymi bladym błękitem pniami drzew. - Dawno nie robiłem resetu.
- ,,Resetu"? - powtórzył Zero.
- Też nie mam pojęcia co to znaczy - wzruszył ramionami. Uniósł filiżankę z już dawno zimnym naparem i przechylił tak, jakby chciał ją wypić. A że zamiast ust posiadał jedynie aparat oddechowy, po prostu wylał sobie na metalową twarz całą herbatę i położył puste naczynie na stoliku. - Dobranoc - rzucił i nagle jakby sflaczał, kładąc się bezładnie na dywanie.
Jennifer po raz ostatni pokręciła głową z niedowierzaniem. Westchnęła i spróbowała zasnąć. Nawet Zero poczuł się już lekko zmęczony. Gdyby wczoraj ktoś go ostrzegł, że następnego ranka ktoś będzie go próbował zabić, po czym kierując do Cargo trafi do Swampy Bottom, chyba zdecydowałby się jednak wrócić z Mare do Rattle Cliffs.
Ale...patrząc szczerze, przegapiłby wtedy kawał dobrej historii. Na przykład fragment o mięsie ze skaga.
No to Amor chyba następny :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz