-Domyślam się że nie jesteś spoza tej grupy
-Trafne spostrzeżenie.- Przytaknęła nieznajoma, było w niej coś z gada, takie spojrzenie podobne do węża i płynne ledwo zauważalne ruchy jak u jaszczurki. Dziewczyna wstała i podeszła do nich na wyciągnięcie ręki, Mim spostrzegła minimalne drgnięcie wargi O'Malleya, podobne do takiego jakie jest u warczących zwierząt.
-Nazywam się Comodo.- Dziewczyna zdobyła się na uśmiech wyczekując odpowiedzi. -Wiecie wasz występ był naprawdę imponujący, Czy mogłabym poznać imiona aktorów?- Przyglądała się wszystkim z zainteresowaniem.
-Jestem Echidna.- Potworkowa mama podała rękę dziewczynie niemal wpychając się przed Lisowatego. W jej ślady podążyła również Koko, tylko nie zrobiła tego tak delikatnie, ona po prostu wskoczyła między Pana lisa a Comodo, odpychając Edne. Złapała wyciągnięą dłoń w obie ręce i zaczeła mocno trząść.
-A ty.... jak masz na imię?- Uniosła jedną brew, wyraźnie zbita z tropu przez nietypowe zachowanie szatynki.
-Nie odpowie.- Westchnął zza jej pleców O'Malley. -Ale możesz mówić Mim, raczej nikogo innego o tej profesji nigdzie indziej nie znajdziesz.
-A ty?- Wychyliła się żeby zerknąć na niego
-Może przy następnym spotkaniu.- Burknął po czym wsiadł na swój motocykl i odpalił go z hukiem. W tym czasie Koko obserwowała nieznajomą z bliska, bardzo bliska. Nie krępując się nawet jej dotykać.
-Błagam cię...zostaw ją...- Zawołał do nastolatki która odskoczyła od nowego obiektu zainteresowań. Następnie wskoczyła na swojego Krossa i odpaliła silnik, co w między czasie zrobiła również Edna.
-Pamiętasz drogę? To prowadź.- Zawołał do Koko która pokiwała energicznie głową i nałożyła na uczy niewidzialne gogle.
-Hej! Chwile! Zostawicie mnie?- Comodo zorientowała się że Pan Lis nie ma ochoty dalej tu zostać i siedzieć z nią.
-A mieliśmy cię zabrać?- Wyszczerzył się złośliwie dodając gazu by zagłuszyć następne słowa dziewczyny. -Nigdzie się nie umawiałem na kolejnych towarzyszy, Mim! Ruszaj!- Koko jednak zamiast odjechać obróciła się i ponownie zrobiła szczenięce oczy do Lisa, który najwyraźniej w jej wyobraźni stał się niczym jej opiekun.
-Nie.- Warknął
-Podrzućcie mnie tylko gdzieś do najbliższego miasta, mogę się wam jakoś odwdzięczyć. Załatwię paliwo, albo nawet zapłacę.- Zaczęła szuka rozwiązania w nadziei że jednak uda jej się wydostać z skalnego pustkowia. Mim zaczęła macha rękoma tym samym zapraszając do siebie dziewczynę, Lis westchnął i pomachał głową z rezygnacją oraz niedowarzaniem... Dziewczyna która tak chętnie lgnie do ludzi i nie ma w niej w ogóle cienia nieufności, jest równocześnie tą samą która bez skrupułów zabiła chwilę temu kilku ludzi i bez obrzydzenia grzebała w rozerwanych zwłokach. Na dodatek ubzdurała sobie bycie mimem, a co gorsza jej przedstawienia są niemal realne. Kim u diabła była dziewczyna ka którą tylko wpadł, a teraz nie chce się odczepić?
Koko zrobiła trochę miejsca nowej kompance i gdy ta tylko usiadła ruszyła gwałtownie tym samym zmuszając pasażerkę by objęła ją mocno w pasie by nie spaść, Edna bez dłuższej zwłoki ruszyła za nimi, tylko Pan Lis jeszcze chwile nie ruszał, myśląc nad czymś, czy też burcząc pod nosem, zaraz jednak dogonił pozostałe dwa motocykle.
Jechali dosyć długo, tylko raz natknęli się na handlarzy, nie zamierzali jednak z nimi dyskutować, zakradli się i ukradli kilka galonów paliwa by móc ruszyć dalej i tak już do zmroku. Koko jechała przodem obserwując drogę i krajobrazy, zachwycała się nimi jak dziecko, a za każdym razem gdy tylko zauważała coś ciekawego, jak fikuśnie ułożone skały albo dziwnie powykręcane rośliny pustynne szturchała pasażerkę i pokazywała palcem na swoje "cuda". Zatrzymała się dopiero o zachodzi słońca. Nie... to nie był postój na przerwę, sen czy odpoczynek na poboczu. Mim po prostu zahamowała gwałtownie, z piskiem opon sprawiając że jadące za nią maszyny mało co by w nią nie wjechały.
-Jasna cholera! Czy ty chcesz nas lub siebie zabić?- Zadał oczywiście retoryczne pytanie Pan LIs, nawet nie liczył na odpowiedź, bo i na co miał liczyć. Szatynka natomiast udała że wyciąga coś z wewnętrznej kieszeni kurtki. Było to oś małego, jednak trzymała w dwóch rękach, przymknęła jedno oko, a dłonie naprowadziła na zachodzące między skalistymi górami słońce. Gdyby mogła jej palec wskazujący lekko by ruszył się imitując duszenie spustu aparatu, zamiast tego jedynie nieco drgnęła jej cała ręka.
-Czy ona robi zdjęcie?- Zdziwiła się Comodo, z resztą nie pierwszy i nie ostatni raz w towarzystwie tych poszukiwaczy przygód. Edna i O'Malley przytaknęli powoli głowami, z całkowicie odmiennymi wyrazami twarzy.
-Ale?- Rzuciło się jej kolejne pytanie na usta, ale Mim zatkała je palcem po czym złapała jej głowę i nakierowała na ten sam widok. Comodo chwilę obserwowała krajobraz, z resztą tak samo jak pozostała trójka. Nagle Mim wcisnęła jej nos, tak jakby teraz to ona miała być aparatem.
-Hej!- Wzdrygnęła się odruchowo łapią za nos, na co Koko jedynie zaśmiała się bezdźwięcznie i pokazała palcem na głowę z uśmiechem.
-Chodzi jej że aparatem ma być twoja pamięć.- Przetłumaczył bez błędnie Pan Lis, a Mim potwierdziła skinieniem głowy.
-Dobra zdjęcia porobione, co może jeszcze przejedziemy parę kilometrów? Zawsze to będzie mniej do przejechania jutro.- Zaproponował O'Malley, na co Nutri odpaliła silnik i ruszyła tak samo gwałtownie jak się zatrzymała. Tym razem jednak nie jechali długo. Gwiazdy bardzo szybko pojawiły się na niebie, a Koko zaczęła ziewać dekoncentrując się. W końcu Edna zaproponowała postój by się przespać na co wszyscy przystali. Oczywiście nie mieli zamiaru spać na samym skraju drogi, głupi nie byli. Odjechali nieco w bok chowając się za jakimiś kamlotami.Do jedzenia nie było dużo, a raczej nic, więc jedynie rozłożyli koce a Mim w swój sposób rozpaliła ognisko z znalezionego chrustu i uschniętych chwastów. Echidna bawiła się z swoim potworkiem czemu z zainteresowaniem się przyglądała, O'Malley zasłonił oczy, opadł się o kamień i udawał że śpi. Natomiast Jaszczurkowata(kolejne nadane w myślach Koko miano) obserwowała to towarzyszy, to ogień cały czas wyraźnie o czymś myśląc. Mim wysunęła rękę w stronę potworka licząc na zgodę jego mamy, by i ona mogła się z nim chwile pobawić, ta wiedząc już że nie powinien zaatakować przytaknęła na co dziewczyna zareagowała wyjątkowo entuzjastycznie i zaczęła się z nim bawić. Potworek po jakimś czasie jednak wrócił do Edny, wtulił się w nią i zasnął. Mim nagle wpadła na pomysł, zaczęła grzebać sobie w biuście skąd wyjęła dużego szarego szczura, co nie umknęło uwadze Comodo. Zwierzak popatrzył na właścicielkę falując noskiem. Mim podsunęła go Ednie by i ona mogła poznać lepiej jej przyjaciela
-Pamiętam, Pip prawda?- Uśmiechnęła się gładząc go po główce. Koko czując wzrok Comodo również jej pokazała gryzonia.
-No tak, tak fajny...- Z lekka niepewnością pogładziła stworzonko. Mim Przysunęła go znów do siebie i przytuliła mocno do policzka, następnie położyła sobie na ramieniu gdzie zwinął się w kulkę i zasnął.
-W sumie oboje mają dobry pomysł, chyba też powinniśmy zasnąć.- Odezwała się Comodo po czym przeciągnęła się w ostentacyjny sposób, było w tym coś podejrzanego, ale gdyby to obchodziło Koko.
-W sumie racja, dobranoc.- Edna ruszyła w ślady Jaszczurowatej przykrywając siebie i potworka kocem. teraz już tylko Mim siedziała przy ogniu. Odchyliła się w tył ale nie położyła, zadarła tylko głowę by widzieć lepiej gwiazdy. Miała tysiące myśli, tysiące wspomnień oraz planów. Ale kto by w ogóle podejrzewał o to infantylną niemowę? Westchnęła głośno i był to chyba jedyny dźwięk jaki można było od niej usłyszeć, zero słów, zero odgłosów tylko z świstem wydychane powietrze. Jeszcze raz zerknęła na śpiących i uśmiechnęła się. Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła, i nawet nie wiedziała że przez sen skrępowała w niedźwiedzim uścisku biedną Comodo...
To jak? Rano już tylko chwila do miasta :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz