Tajemniczy dowódca band nękających Armadillo okazał się z postury bardziej przypominać byłego komandosa, niż opływającą w kasę kluchę. Zero szybko połączył fakty. Teraz wydawało się logiczne, dlaczego Basanova był w stanie zorganizować porządne grupy bandytów, a nawet podporządkować sobie pomniejszych watażków. Jego poprzednicy ponosili klęskę z jednego, zasadniczego powodu: byli zbyt pewni siebie i za dużo wiary pokładali w swój portfel. Gdy więc jakiś z ich pachołków w końcu uświadamiał sobie, że aby zdobyć majątek wystarczy pozbyć się dowódcy w jako tako zorganizowane szeregi wkradały się nutki buntu. Dalej leci jak z górki - bandyci uświadamiają sobie jak potężną przewagą liczbową dysponują i rzucają się na wodza. A gdy ten ginie, rzucają się sobie nawzajem do gardeł, bo nie zamierzają się dzielić jego ,,spuścizną". Basanova natomiast niemal roztaczał wokół siebie aurę autorytetu.
Jednak tym, co w chwili obecnej bardziej zwracało uwagę najemnika byli towarzysze herszta: pięciu zbrojnych. Tak, ,,zbrojni" to idealne określenie. W niczym nie przypominali byle jak uzbrojonych psycholi. Ubrani w lekkie, odrestaurowane czarne pancerze sił specjalnych, uzbrojeni w krótko lufowe automaty i mniejsze pistolety, a na dodatek poruszali się równo niczym roboty, co świadczyło o świetnym wyszkoleniu. Basanova zebrał wokół siebie najlepszych. Pozostało jedynie pytanie, czy wokół nie kryła się większa liczba tej śmietanki towarzyskiej. Zero nabrał ochoty, by spojrzeć w dół na swoją klatkę piersiową w obawie, że ujrzy na niej czerwone kropki celowników laserowych.
- Masz rację - powiedział nagle Basanova, przerywając ciszę. - Dziękuję za odsączenie najsłabszych ogniw.
W najemniku coś zaczęło się gotować z wściekłości. Nienawidził być porównywanym do siepacza. Jeszcze bardziej nie cierpiał być wykorzystywanym. Przywódca bandytów właśnie postawił mu dwa dobre powody do odcięcia jego łba. Blade, chociaż wypowiedź była właściwie odpowiedzią na jej zaczepkę, nie skomentowała tego. Jej podły uśmiech jednak zbladł, ustępując miejsca grymasowi czystego gniewu. Nawet Zero na miejscu Basanovy zacząłby się obawiać widząc nożowniczkę w takim stanie. Zwłaszcza, że widział do czego była zdolna.
- Przejdźmy więc do prawdziwego testu - dowódca zaklaskał dwukrotnie i zaczął się wycofywać na bezpieczniejszą odległość. Na dany sygnał piątka zbrojnych uniosła automaty. Ku zgrozie łowców szczęk odbezpieczanych broni dotarł także z boków. Z lewej i prawej stało jeszcze po troje identycznie przygotowanych do walki mężczyzn.
- Wiedziałem - mruknął Zero do siebie, ujmując rękojeść katany oburącz i odwracając się półbokiem do grup z przodu i z prawej, starając się obie ogarnąć wzrokiem.
- To trzeba było ostrzegać - rzuciła kąśliwie Blade przeładowując Berettę i zwracając swoją uwagę na towarzyszy Basanovy.
- Ci z lewej stoją na niestabilnej stercie - rzuciła półgłosem Mare. - Jedna fala i utkną pod żelastwem.
- Więc ja strzelam do przodu...- zarezerwowała sobie miejsce blondynka.
-...a ja znikam do trójki z lewej - podsumował Zero.
- Czyli wszystko na miejscu? - skwitowała Siren i cała trójka kiwnęła głowami.
- Spora pewność siebie jak na trójkę przeciwko dwunastu - zawołał Basanova przeładowując własny pistolet.
Intrygująca osobistość. Nie wykluczał siebie z liczby przeciwników. Ba, był nawet gotów na ewentualną porażkę swoich ludzi. Może nie zamierzał samotnie mierzyć się z łowcami nagród. W razie gdyby zbrojni zawiedli zdołałby umknąć...albo miał jeszcze kilku w odwodzie. Jednak instynkt Zero przewidywał tą pierwszą opcję. Ludzie tacy jak Basanova mieli jedną słabość: pychę. Przecież lepszym zagraniem taktycznym było rozkazanie grupom z boku, by zostały w ukryciu i znienacka zalały łowców gradem z automatów w środku walki. Jednakże w odpowiedzi na zaczepkę Blade Basanova wprost nie umiał się powstrzymać przed pochwaleniem się liczebnością swojego plutonu egzekucyjnego.
- Ale wiemy przecież jak to mówią na południu - zaczął. - ,,Show must..."
Blade bezpardonowo strzeliła w środku wypowiedzi trafiając pierwszego z piątki naprzeciw w głowę. Jeden padł, zdjęty z zaskoczenia - pozostało dziesięciu i Basanova. W tym samej chwili Siren nie czekając uderzyła falą telekinezy w stertę po lewej i zaskoczona trójka straciła równowagę, utykając na jakiś czas w kupie żelastwa. Zero przeteleportował się zostawiając w miejscu gdzie stał swojego klona, który szybko zebrał serię z automatów, dając blondynce i Mare chwilę na uskoczenie za osłonę. Najemnik pojawił się tuż za trójką z prawej. Od razu wykonał obrót tnąc na wysokości szyi. Stal zgrzytnęła o kręgi, ale nie odcięła głowy zupełnie. Ten przywilej na tą potyczkę miał tylko Basanova. Następny obrócił się w jego stronę z automatem. Zero ciął od dołu, pozbawiając nieszczęśnika ręki i pchnął naprzód w mostek. Zanim zdążył wyrwać katanę obudził się trzeci z napastników. Łowca nie mając czasu na bardziej pomysłowy manewr wyszarpnął swój biedny, zniszczony przez Mare bagnet i zamachnął się byle jak w stronę zbrojnego. Nóż wbił się mu w udo i mężczyzna odruchowo krzyknął cofając się, dając Zero szansę na wyrwanie katany z jego martwego towarzysza. Ciął mieczem na ukos, celując w obojczyk rannego przeciwnika. Tym razem zrobił to tak aby ten samoistnie zsunął się z ostrza.
Dwójka członków pierwszej piątki widząc jedynie błękitne błyski i martwych kompanów zaczęła strzelać w kierunku Zero. Najemnik rzucił się do przodu przekoziołkowując za najbliższą osłonę i chwycił za magnum. Zerknął w stronę Mare i Blade. Siren nie mógł dostrzec, ale po wystrzałach i zapadających się metalowych zaspach domyślił się, że zajęła się grupą z lewej. Blade natomiast zajmowała uwagę ostatnich trzech. Widząc, że mężczyzna w masce jest w dość fatalnym położeniu rzuciła jednym z noży w bok jednego z pozostałej dwójki. Odwróciła uwagę obojgu na tyle długo, by Zero zdołał wycelować i strzelić w łeb jednego z nich.
- Hej! - zawołała blondyna. - Basanova daje nogę!
Najemnik uznał to za wyzwanie.
Przywódca bandytów starał się przemknąć między zaspami żelastwa. Cały czas jednak oglądał się za siebie, by nie dać się zaskoczyć któremuś z łowców. Gdy jednak za którymś razem ponownie skierował głowę przed siebie nadział się na pięść w szarej rękawicy. Upuścił pistolet i upadł, szybko jednak podniósł się na nogi. Zero wyprostował ręce ze splecionymi palcami i sięgnął po katanę.
- Phi! - parsknął Basanova. - Tak po prostu? Obawiasz się pojedynku na pięści chuderlaczku?
- ,,Chuderlaczku"? - powtórzył najemnik. - Wiesz w co się pakujesz?
- No dalej, zobaczymy czy i bez koleżanek jesteś taki cwany - rzucił wyzywająco przywódca bandytów.
W sumie...czemu nie?, pomyślał Zero i jako pierwszy wyprowadził uderzenie. Basanova uniknął go i zaskakująco szybko doskoczył do łowcy nagród, zadając cios hakiem od dołu. Najemnik oberwał w żebra zdziwiony, ale od razu zrewanżował się szybką ripostą w nasadę nosa. Następny szeroki zamach Basanovy zdołał już uniknąć dołem (co bacząc na jego wzrost łatwe nie było) i walnął ponownie w podbródek mężczyzny. Teraz jego ciosy były już bardziej chaotyczne i wściekłe, przez co Zero łatwiej było je omijać. Nagle jednak dowódca wyszarpnął zza pasa drugi pistolet i wypalił z bliska. Najemnik teleportował się w ostatniej chwili. W sumie mógł się tego spodziewać. Pojawił się obok Basanovy, chwycił go za przegub i wykręcił rękę zmuszając do puszczenia broni. Mężczyzna jednak wydostał się z chwytu, po czym zwrócił na wprost podnosząc gardę. Wtedy jednak Zero mając serdecznie dosyć tej durnej zabawy wyszarpnął katanę i zadał poziome, szerokie cięcie.
Siła ciosu sprawiła, że nawet nie poczuł oporu. Stanął jedynie ze skierowaną już ku dołowi bronią, a przed nim dalej stał Basanova. Po sekundzie jego ciało zwiotczało i upadło, a idealnie odcięty łeb potoczył się po piachu.
Mare? Blade? To chyba tyle jeśli chodzi o Basanovę :P Wybaczcie stan opowiadania, mnie też opuściła wena na bijatyki *^*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz