Cały czas uważnie liczyła wystrzały. Teraz oddała szósty. Odsunęła się z pola rażenia by przeładować...prosto pod lufę jednego z bandytów. Cofnęła się o krok. Co teraz? Jak się ruszy, facet bez wątpienia strzeli i jej pierwsze wielkie wyzwanie zakończy się szybciej niż się zaczęło.
- Bez ochroniarza mina zrzedła, co? - zarechotał napastnik.
Mare wpatrywała się w lufę shotguna. Nie użyje mocy, ledwo trzymała się na nogach. Pozostało jedno wyjście...
Uniosła ręce do góry z uwodzicielskim uśmiechem i puściła rewolwer na ziemię.
- Wygrałeś - przyznała słodkim głosem. - Nie mam gdzie uciec. Ale chyba nie zastrzelisz bezbronnej kobiety?
Mężczyzna zawahał się. Opuścił powoli z zażenowaniem broń, poddając się działaniu hipnozy. Jednak Mare nawet nie zdążyła odetchnąć z ulgą, gdy ten otrząsnął się jak wcześniej jego szef (obecnie leżący na ziemi z dziurą po kuli od magnum Zero). Uniósł lufę na wysokość czoła dziewczyny.
- Nawet nie próbuj, wiedź... - zaczął, ale jego wypowiedź urwała się gwałtownie razem z wykwitnięciem czerwonej smugi z boku głowy.
Bandyta padł z przestrzeloną na wylot czaszką. Siren odetchnęła i oparła się o kolana patrząc w bok na chowającego pistolet Zero.
- Który już raz ratujesz mi skórę? - zapytała.
- Przestałem liczyć - odparł najemnik. - To już chyba wszyscy.
Dziewczyna rozejrzała się wokół. Rzeczywiście, ,,Biały Skag" opustoszał jak chyba nigdy. Na podłodze za to leżało piętnaście ciał, a w ścianach pojawiły się nowe otwory po amunicji. Jedyną żywą duszą był barman, który właśnie wychylił się zza lady roztrzęsiony.
- Zapłacę za szkody! - obiecała Mare z zakłopotanym uśmiechem. Co jak co, ale to ona to wszystko zaczęła.
- Chodźmy już. Nie mamy tu nic więcej do roboty - stwierdził Zero ruszając do wyjścia.
- A dlaczego nie mamy? - rzuciła czepliwie Siren. - Bo ZASTRZELIŁEŚ naszego informatora po pierwszym pytaniu!
- Co? Miałem z niego zrobić męczennika? - odparował zamaskowany najemnik. - Wyciąganie informacji z tak upartych mułów to strata czasu.
- Ale przynajmniej mielibyśmy JAKIEKOLWIEK informacje na temat Basanovy, panie Specjalisto.
- Jedną już zdobyłem zanim tu dotarłem: Basanova szybko zmienia kryjówki. Jeśli chcemy go dorwać, musimy działać szybko.
Mare prychnęła i założyła ręce na piersi. Łowcy nagród opuścili bar ,,Pod Białym Skagiem" i skierowali swoje kroki ku wyjeździe z miasta. Było już południe. Słońce wisiało w zenicie, a jego palące promienie nie powstrzymywała ani jedna chmurka. Były aż podejrzanie puste, ale na razie ani Zero ani Siren zbytnio się nad tym nie zastanawiali. Sytuacja przedstawiała się wręcz znakomicie: nie mieli żadnych informacji, żadnego kierunku w którym mogliby się udać, a jedyny informator jakiego mieli plamił podłogę z dziury w skroni. Świetnie!
- Nie powinnaś była tam wchodzić - przerwał ciszę Zero.
Mare zerknęła na niego kątem oka. Najemnik patrzył przed siebie. Wydawał się niczym nie przejmować. W porysowanej czarnej szybie hełmu odbijały się promienie słońca.
- A ty znasz mnie na tyle, że powinieneś był przewidzieć, że to zrobię - odparowała.
- Nic się nie zmieniłaś - westchnął Zero.
- I vice versa, blaszany łebku.
Siren z frustracji kopnęła mijany samochód terenowy. Od razu tego pożałowała. Syknęła z bólu i przez minutę skakała na jednej nodze, trzymając w rękach obolałą stopę. Zero zatrzymał się zakładając ręce na piersi. Mare może i nie mogła zobaczyć jego twarzy, jednak niemal czuła bijące od niego rozbawienie.
- I co chciałaś tym dowieść? - powiedział rzeczywiście nieco rozweselonym tonem.
- Och, zamknij się, radiodroidzie jeden... - nagle ją olśniło.
Radio!
Szarpnęła z całej siły za klamkę samochodu, który wcześniej tak brutalnie uraził jej palec. O dziwo ten akurat miał działające zamki w drzwiach, co w przypadku pojazdu należącego do bandyty było dla Mare nowością. Przeważnie były to przecież samochody kradzione, a by jakiś ukraść trzeba było najpierw sforsować blokadę. Ten jednak chyba nawet nie był odpalany na kablach. Jego właściciel musiał być nie tylko bandytą, ale i znakomitym złodziejem, skoro ukradł kluczyki zamiast się włamywać.
- Zero, masz jakiś nóż? - rzuciła Siren.
Najemnik bez zbędnych pytań wyjął z buta ząbkowany przy rękojeści bagnet i podał go dziewczynie.
- Tylko go nie... - zaczął, ale w tej samej chwili Mare wbiła nóż z całej siły w szparę między drzwiami. Zero pozostało jedynie westchnąć boleśnie.
Siren przejechała ostrzem w szparze, aż trafiła na zamek. Szarpnęła kilka razy i pogrzebała nożem. W drzwiach w końcu coś trzasnęło i otworzyły się. Mare oddała bagnet towarzyszowi (boleśnie patrzącemu na obecny stan ostrza) i usiadła na miejscu pasażera. Spojrzała na deskę rozdzielczą i chwyciła palcami wbudowane w nią radio. Wyrwała je, po czym zaczęła po kolei (już delikatniej) odłączać kable. Zadowolona wysiadła ze swoją zdobyczą pod pachą.
- Po co ci cudze radio? - zapytał niepewnie Zero.
- Pamiętasz moją siostrę, Jill? - najemnik skinął głową. - Jest specjalistką od tego typu sprzętów. Będzie w stanie sprawdzić na jakiej częstotliwości nadaje, a potem SKĄD nadano ostatnią wiadomość. Basanova musi przecież jakoś się kontaktować ze swoimi ludźmi.
Zero pokiwał ze zrozumieniem głową. Plan Mare miał sens i nawet on musiał to przyznać, chociaż pewnie słowami tego nie ujmie. Dziewczyna uśmiechnęła się tryumfalnie. A po minucie bez ostrzeżenia chwyciła najemnika w miażdżącym, przyjacielskim uścisku. Ten patrzył na nią z góry zdziwiony.
- Tęskniłam, Ze - powiedziała Mare. - I przepraszam.
Zero? Nie mogłam się powstrzymać >3
MUSIAŁAŚ go przytulić, prawda? *^*
OdpowiedzUsuńPewnie, że musiałam XD Mare nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła. Poza tym Zero przecież tak bardzo lubi być tulony x3
Usuń