- A ty co za jeden? - warknął brodacz.
- Ochroniarz - odpowiedział bez zająknięcie Zero. I po krótkim błagalnym spojrzeniu jakie posłała mu Siren stwierdził, że nie było to do końca kłamstwo.
- Ochroniarz? - żachnął się watażka z perfidnym uśmiechem. - Nie jesteś w tej robocie najlepszy, co? Ochroniarz chyba powinien trzymać się osoby, która go wynajęła, a tymczasem ta panienka przyszła tu zupełnie sama...
- Zdaję sobie z tego sprawę... - ton jakiego użył najemnik miał dać dziewczynie do zrozumienia, że naprawdę nie jest zadowolony z faktu, że weszła tu sama. Mare skuliła się lekko, nie wiadomo czy udając by podchwycić grę, czy rzeczywiście przejęła się słowami ,,opiekuna". - Wie pan jak to jest z rozpieszczonymi dzieciakami: za grosz szacunku dla przełożonych.
Brodacz i jego świta nagle zainteresowali się Siren.
- Rozpieszczony dzieciak, powiadasz? A kto właściwie cię najął do ochrony? - zapytał.
- Mój ojciec - Mare uprzedziła Zero, włączając się do rozmowy.
- Aaah, pewnie się o ciebie tatulek martwi, co? - watażka uśmiechnął się podejrzanie. - Pewnie sporo by za ciebie zapłacił...
Zero powoli sięgnął dłonią do kabury, zanim jednak zdążył chwycić swoje magnum, jego towarzyszka wybrnęła z niebezpiecznej sytuacji:
- Wątpię. Ten tutaj ma tylko pilnować bym nie zwiała po drodze do Armadillo. Potem ma wolną rękę i nie musi mnie ,,odprowadzać". Jestem tylko posłańcem - mam dostarczyć wiadomość. Gdy tylko ta rozmowa się skończy, stanę się dla mojego ojca ważna tyle, co populacja skagów.
Mężczyzna rozsiadł się wygodniej. Zero także się rozluźnił. Mare najwyraźniej kontrolowała sytuację. Wykorzystał okazję i przyjrzał się dokładniej dziewczynie. Zmieniła się. Już z samego wyglądu wydawała się dojrzalsza niż dwa lata temu, nie wspominając o charakterze. Była bardziej opanowana. Opierała się łokciami o stół, brodę ułożyła na splecionych palcach. Dawna Mare trzymałaby cały czas rękę na kolbie rewolweru, co z miejsca przyprawiłoby bandytów o podejrzenia. Wygląda na to, że wreszcie dorosła. A propos rewolweru, Zero nagle zaciekawiło czy to dalej ta sama broń od której niemal zginął dwa lata temu...
- Więc kim jest twój ojciec i dlaczego miałby się widzieć z Basanovą? - zapytał brodacz.
- Jest przywódcą Marchii Północnej.
- Czego, za przeproszeniem? - zdziwił się watażka. Nawet Zero nie miał pojęcia o czym mówi Siren, co musiało znaczyć, że dziewczyna zmyśla.
- Marchia Północna to rozwijająca się korporacja handlowa - Mare zaczęła oglądać swoje paznokcie. - Tatulek chce zająć dla niej trochę terenu...ale potrzebuje do tego ludzi. A że nie mamy czasu na szkolenia, to pomyślał, że może pan Basanova będzie chętny za drobną opłatą odstąpić kilkunastu...
Urwała dając brodaczowi chwilę do namysłu. Ten wyraźnie się wahał. Zero spod hełmu zerkał ciekawie to na znajomą, to na watażkę. Mare nie odrywała od mężczyzny wzroku, wydając się przy tym niesamowicie skupiona. Dopiero po chwili do najemnika dotarło co się właściwie dzieje - Siren hipnotyzowała bandytę. Cały czas. Skubana, pomyślał. Nie tylko dorosła - podszkoliła się.
Nagle jednak watażka ryknął potrząsając głową. Jego świta odskoczyła zaskoczona, nie rozumiejąc co się stało. Brodacz wskazał paluchem na równie zaskoczoną Mare.
- WIEDŹMA! - ryknął. - MIESZA MI W GŁOWIE! BRAĆ ICH, CHŁOPAKI!
- I dyplomację szlag trafił - westchnął Zero przeładowując magnum.
Reakcja była natychmiastowa. Oboje łowców nagród zadziałało jak zsynchronizowana maszyna. Mare zerwała się z miejsca i odepchnęła zbliżających się bandytów telekinetyczną falą. Zero w tym samym czasie teleportował się stając obok zaskoczonego brodacza. Chwycił go za kudły i solidnie walnął jego czołem w stół,po czym przycisnął mu lufę pistoletu do skroni.
- Słuchaj kolego, bo nie powtórzę - powiedział z nienaturalnym spokojem. - Gdzie. Jest. Basanova?
- Powiem ci i co? Darujesz mi życie? Pfft! - parsknął śmiechem watażka. - Wiesz co ON mi zrobi, jeśli się dowie?
- O ile przeżyjesz - odparł Zero i bez większych ceregieli wcisnął spust.
Siren popatrzyła na opadające na podłogę bezwładne ciało z niemym zaskoczeniem.
- Ty go...tak po prostu?! - wypaliła zaczynając tracić nerwy. - I co my teraz, cholera jasna, zrobimy?!
- I tak by nie powiedział - Zero wzruszył ramionami.
- A pomyślałeś od kogo możemy się jeszcze czegokolwiek dowiedzieć, barani łbie?!
Powaleni przez Mare bandyci doszli już do siebie i nie byli zbytnio zadowoleni z obrotu spraw. W sumie chyba nie za bardzo przejął ich fakt, że przywódca leży na deskach martwy. Teraz chcieli się tylko odegrać za dokonany na nich atak. Zaro słysząc szczęk przeładowywanych shotgun'ów przewrócił stół jako improwizowaną barykadę. Przykucnęli za nim z Siren z ostatniej chwili - nad ich głowami przeleciało kilka wystrzałów.
- ,,Negocjacje"! Dobre sobie - mruknęła dalej niezadowolona dziewczyna dobywając rewolweru. (I tak, to dalej była ta sama broń.)
- Jakie negocjacje? - Zero wychylił się szybko i na wpół ślepo trafił jednego z napastników w czoło. - O niczym takim nie wspominałem.
- No tak, zapomniałam - odburknęła Mare posyłając w podchodzącego bandytę kolejną falę. - W twoim rozumieniu ,,negocjacje" to synonim ,,strzelaniny".
- Dalej nie rozumiem o co ci chodzi - najemnik strzelił ponownie, tym razem celując w żyrandol pod sufitem. Tani ,,kandelabr" spadł na dwóch kolejnych przeciwników. - Kończmy już tą zabawę.
Siren skinęła głową na znak zgody i Zero dobył katany. Wyskoczył za barykadę i teleportował się do przodu zostawiając za sobą swojego klona. Został szybko naszpikowany śrutem, rozpadając się na drobne piksele. Prawdziwy Zero pojawił się tymczasem obok jednego z napastników i przeszył go mieczem. Pozostali natychmiast skupili się na nim. Najbliżej stojący oberwał w bok głowy pociskiem z pistoletu Mare. Kolejny oberwał odepchniętym telekinezą stołem, a jego zaskoczony towarzysz stracił głowę...od katany.
Red? Party hard! xD
,,To jest Zero. Zero nie owija w bawełnę. Zero pomaga się ludziom decydować za pomocą magnum. Bądź jak Zero." XD
OdpowiedzUsuńTo taki pomocny chłopak XD
Usuń