poniedziałek, 8 lutego 2016

Od Blade (CD Mare) - Polujące orły i polowanie na orła

        Dziewczyna przez chwilę obserwowała, jak sęp zatacza coraz to mniejsze kręgi na niebie, zniżając przy tym lot. Nie minęła chwila, a ptak wylądował na ziemi, tuż obok zastrzelonego mężczyzny. Przez chwilę przyglądał się trupowi, przekrzywiając lekko łeb to w jedną, to w drugą stronę, jakby zastanawiał się nad tym, z której strony powinien go dziobnąć. W końcu jednak przestał nad czymkolwiek rozmyślać, podszedł do ciała i zaczął rozszarpywać ubranie mężczyzny, by dostać się do mięsa.
  -No i masz w końcu swoją padlinę.- mruknęła Blade w stronę ptaka, kopiąc na odchodne nogę nieżywego snajpera.
  Trójka łowców nie miała najmniejszego zamiaru oglądać, jak sęp, kawałek po kawałku zdziera z człowieka skórę, powoli dobierając się do czerwonego mięsa, dlatego nie stali zbyt długo, pochyleni nad korpusem zastrzelonego. Poza tym, zamaskowany najemnik miał rację, lepiej, aby się nie zatrzymywali na zbyt długo. To, że udało im się namierzyć jednego prześladowcę, nie znaczy, że byli bezpieczni. A nawet przeciwnie. Fakt, że był tutaj snajper, oznacza tylko tyle, że na Złomowisku jest ich znacznie więcej.
  Ruszyli więc przed siebie, kierując się powoli w głąb rubieży. Żadne z nich się nie odzywało, choć cisza, jaka między niby zapadła nie była ani trochę niezręczna. Więcej, wydała się nawet wskazana, jeśli żadne z nich nie chciało zdradzić obecności ani swojej, ani całej gromady. Poza tym, jeśli faktycznie Basanova i reszta jego ludzi kryli się wśród tych gruzów i istniała duża szansa, że strzał w snajpera mogli odebrać za atak wykonany przez niego, a nie na niego, tym bardziej powinni być ostrożni. Jeśli nagle zaczną wykonywać zbyt śmiałe i gwałtowne ruchy, mogą zostać zauważeni i automatycznie skreśleni z listy nieżywych. Równie dobrze mogliby zacząć biegać po Złomowisku, drąc się wniebogłosy „To my zabiliśmy snajpera!”, albo „Przyszliśmy po łeb Basanovy!”, choć ta druga opcja wydała się Blade całkiem zabawna. Powiadają, że pierwsze wrażenie jest ponoć najważniejsze, a z całą pewnością szajka nigdy w życiu nie widziała czegoś takiego. Na pewno zapamiętaliby ich na całe życie.
  Dziewczyna zerknęła szybko na dwójkę towarzyszy (jeżeli, oczywiście, nazwanie w ten sposób ludzi, których dopiero co poznała i bez wahania chciała za pomocą Beretty zrobić z nich ser szwajcarski, było dobrym określeniem), mrużąc przy tym nieco oczy. Nie znała ich, a oni nie znali jej, choć ani przez chwilę nie miała wątpliwości co do tego, że tej dwójce już nie raz przyszło razem pracować. Z ilu członków mogła składać się grupa Basanovy? Na pewno z kilkunastu bandytów, biorąc pod uwagę, że część ludzi mężczyzna zapewne wysłał do miasta… no i trzeba było odjąć od nich snajpera, obecnie dziobanego przez sępa. Ich było zaledwie troje, choć z pewnością mieli większe doświadczenie w walce i posługiwaniu się bronią, niż pierwsi lepsi złoczyńcy. Niemniej, ktoś widząc tak małą grupę, mierzącą się na liczną bandę zbirów, miałby co najmniej kilka powodów do głośnego ryknięcia śmiechem. Blondynkę to jednak ani trochę nie obchodziło. Wiedziała o ich samych tyle, ile potrzebowała. Ciemnowłosa dziewczyna, choć zdawała się drobna i delikatna, niczym maleńka filiżanka z porcelany, potrafiła walczyć. Poza tym, Blade na własnej skórze przekonała się, że Mare potrafi posługiwać się telekinezą, a rewolwer na pewno nie służył jej do ozdoby. Co do zamaskowanego najemnika miała jednak mieszane uczucia. Nie znała dobrze jego umiejętności, ale na pewno ktoś, kto po odgłosie wystrzału potrafi rozpoznać markę broni, nie jest zwykłym amatorem. Niemniej, za każdym razem, gdy dziewczyna o tym myślała, przypominał jej się niedokończony pojedynek w kanionie. Najemnik na pewno nie wiedział na co się porywa, w momencie, gdy wycelował do niej z broni (ona też nie wiedziała). Nie wiedział też, że tacy ludzie, jak Blade nigdy nie odpuszczają. Chwilowy sojusz, czy nie, miała zamiar się zemścić, choć może nie w aż tak przewidywalny i stereotypowy sposób, jak pojedynek. Coś wymyśli… teraz jednak musiała się skupić na zadaniu, jakie mieli do wykonania.
  -Nie podoba mi się o miejsce.- szepnęła ciemnowłosa kobieta, najciszej jak było to możliwe, rozglądając się dookoła.- Coś jest tutaj nie w porządku.
  Blade rzuciła otoczeniu groźne spojrzenie, taksując wszystko uważnie. Od momentu, w którym Zero zastrzelił snajpera nic się nie działo. Nikogo nie spotkali, ani nie usłyszeli. A przecież nawet jeśli Basanova myślał, że to jego człowiek wykonał strzał, to czy nie powinni w tamtym miejscu zbierać się pozostali bandyci, chcący zobaczyć swoje ofiary? No właśnie… a nic takiego nie miało miejsca. Innymi słowy, było spokojnie i cicho… Niepokojąco spokojnie i aż zbyt cicho, jak na okoliczności. Tak, ciemnowłosa miała rację, coś było tutaj cholernie nie w porządku.
  -Ta cisza może oznaczać tylko dwie rzeczy.- podsumował Zero.- Albo ten snajper był zwykłym, nic nie znaczącym bandytą, albo…
  -… albo ktoś nas obserwuje, co? Może, jak ich trochę sprowokuję, to wyjdą z ukrycia?- rzuciła Blade, uśmiechając się złośliwie, choć bynajmniej nie było to ani miejsce, ani czas na takie zachowanie.
  Mare otworzyła usta, najwyraźniej mając zamiar coś dodać, choć nie zdążyła nic odpowiedzieć. Dokładnie w tym momencie rozległ się dźwięk strzału. Wystrzelony pocisk trafił zaś metr od dwóch kobiet, przebijając się przez stertę blaszanych płyt, ułożonych na jednej z wysepek śmieci. Łowcy nagród zareagowali od razu, błyskawicznie sięgnęli po swą broń, wypatrując w między czasie człowieka, który oddał strzał. Kątem oka Blade dostrzegła, jak zamaskowany mężczyzna dobył magnum, oddając strzał w kierunku, z którego wcześniej celował w nich przeciwnik. Ciężko powiedzieć, czy trafił, czy nie, gdyż zaraz Złomowisko ożywiło się od huków kolejnych nabojów. Łowcy bez wahania odskoczyli, unikając trafienia i schowali się za zasłonę z podziurawionych opon, zniszczonych mebli i części maszyn, jakie na Złomowisku stanowiły niemalże naturalne barykady.
  -Oni są ślepi, że takiego cela mają?- rzuciła Blade kąśliwie, starając się przekrzyczeć huk strzałów, które bez przerwy rozbrzmiewały nad ich głowami.
  -Będziesz miała okazję rzucić im to prosto w twarz, gdy już ich załatwimy.- odkrzyknęła Mare, która siedząc obok, szybko odszukała broń ręką.
  -O ile oni nie zrobią tego pierwsi.- podsumował mężczyzna, wychylając się zza bunkra i celując w stronę wroga.
  -To się nazywa optymizm.- mruknęła ciemnowłosa do towarzysza.
  Blade nie miała najmniejszego zamiaru przysłuchiwać się kłótni (która mimo nieodpowiedniego momentu, wisiała w powietrzu) i wychylając się z ukrycia, wycelowała w stronę bandytów. Sądząc po zdławionym krzyku i już mniej licznemu dźwięku wystrzałów, trafiła któregoś z nich. W ostatnim momencie, zanim ponownie schowała się za barykadą, dostrzegła dwóch upadających mężczyzn. Ciężko było stwierdzić, czy zostali zastrzeleni, czy tylko postrzeleni, nie było czasu, aby to sprawdzać. Pozostała dwójka łowców najwyraźniej nie miała zamiaru zostać w tyle, gdyż nie minęła chwila, a również zaczęli oddawać strzały.
  -Staram się również mieć na względzie najczarniejszy scenariusz.- odparł po dłuższej przerwie Zero, a słowa te bez wątpienia skierował do ciemnowłosej dziewczyny.- Lepiej brać pod uwagę kilka możliwych opcji.
  -Najczarniejszy scenariusz, właśnie tego potrzebujemy najbardziej! Z takim podejściem na pewno osiągniemy sukces.- odwarknęła Mare, w między czasie wymierzając w przeciwnika.
  -Zbyt wielkim optymizmem również sukcesu nie osiągniesz.- podsumował najemnik- Nie możesz założyć z góry, jak przebiegnie walka, zwłaszcza, że negocjacje nic tutaj nie zdziałają.
  -„Negocjacje”?- powtórzyła Siren z udawanym zaskoczeniem.- To ty znasz takie słowo?
  Blade zacisnęła pięści, po raz pierwszy żałując, że odgłosy strzału nie są w stanie całkowicie zagłuszyć słów. Jakby nie mogli sobie wybrać lepszego miejsca na kłótnię.
  -Jak stare małżeństwo.- skomentowała, niby do siebie, ale na tyle głośno, by pozostała dwójka to usłyszała. Taka uwaga najwyraźniej ani trochę nie spodobała się parze najemników, co niezmiernie ucieszyło blondynkę.- Jeśli teraz nie ruszycie tyłków, przegapicie całą imprezę!- odkrzyknęła, po czym wybiegła zza barykady, strzelając z uśmiechem na ustach w stronę najbliższych wrogów.
  Kiedy dobiegła do kolejnej sterty gratów, schowała się na chwilę za nimi, tylko po to by zaraz oddać kolejne strzały. Ku swemu zdziwieniu, dostrzegła, jak zamaskowany mężczyzna nagle pojawił się wśród bandytów, wymierzając w jednego z nich… kataną?
  No proszę, a więc ktoś tu umie się teleportować, pomyślała Blade, obserwując przez chwilę, jak ofiara ugięła się pod wpływem cięcia, po czym łapiąc się za krwawiący brzuch, upadła na ziemię, lądując twarzą w kałuży własnej krwi. Rozległy się kolejne strzały, choć nie wszystkie dobiegły z broni przeciwnika. Wśród tłumu błysnął Rewolwer Colt, zaś któryś z bandytów wydał zdławiony krzyk, kiedy dosięgła go fala telekinezy. Blade nie potrafiła powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Przeładowała Berettę, po czym bez chwili wahania ruszyła w stronę zbiegowiska.
  -Głowa!- krzyknęła do ciemnowłosej dziewczyny, która w ostatniej chwili uchyliła się przed strzałem stojącego za nią wroga. Po chwili usłyszała kolejne głuche sapnięcie, gdy przeciwnik został odrzucony dobre kilka metrów do tyłu.
  Blondynka wykonała obrót, dobywając w międzyczasie nóż. Poczuła na policzku krople krwi, tryskające z szyi złoczyńcy, gdy jednym ruchem wbiła mu ostrze w tchawicę. Następnie, wyjęła ten sam nóż ze sztywnego ciała ofiary i wbiła w rękę przebiegającemu obok bandycie. Jej uszom, nawet wśród huków, nie umknął krzyk rannego mężczyzny, który zaraz urwał się nagle, wraz z wystrzałem z magnum. Głos, jaki wydała broń najemnika był już ostatnim z huków, jakie usłyszeli na polu walki.
  -To już wszyscy?- zapytała z niedowierzaniem, przyglądając się przy okazji jednemu z mężczyzn, który leżał podziurawiony na ziemi. Biedak najwyraźniej oberwał więcej, niż tylko raz, choć rany postrzałowe i szybkie wykrwawienie się nie były jedyną przyczyną śmierci. Uwadze dziewczyny nie umknęło, że bandyta miał rękę wygiętą pod dziwnym kątem (gdyby przyjrzała się dokładniej, zauważyłaby zapewne, że w jednym miejscu kość przebiła skórę), a przez myśl jej przeszło, czy przypadkiem nie nadepnęła na któregoś z trupów, gdy celowała nożami w przeciwników.
  -Nie wydaje mi się… - odparł spokojnie Zero, rozglądając się dookoła.- Brakuje tutaj jednej, najważniejszej osoby, nie sądzę więc…- urwał w połowie zdania.
  Nagle, wśród powojennej ciszy rozległo się głośne, powolne klaskanie. Wszystkie trzy postacie obróciły się w stronę człowieka, który ukazał się ich oczom. Ubrany był w brązowe spodnie, koszulę i ciemne okulary, w ręku zaś trzymał niedopalonego papierosa. Obok niego stało pięciu uzbrojonych mężczyzn, którzy (w przeciwieństwie do wcześniejszych prześladowców) zdawali się być zdecydowanie bardziej obeznani w korzystaniu z tych narzędzi. A więc to jest Basanova, pomyślała Blade, a jej usta wykrzywiły się w potwornym uśmiechu.
  -No proszę…- odezwał się mężczyzna. Jego głos nie był władczy, ale z pewnością należał do osoby, która wydaje rozkazy.- Odstawiliście ładne przedstawienie i to zaledwie w trójkę?- ton, jakim to wypowiedział był wyraźnie wypełniony kpiną, a mężczyzna nie przestawał się uśmiechać.- Wprost zdumiewające.
  -Nie było to takie trudne.- odparła Blade, przerywając monolog przywódcy bandy.- Te twoje ślepe kundle są gówno warte.- rzuciła, uśmiechając się podle.
  Basanova spojrzał się na nią nienawistnie, po czym przeniósł wzrok na Zero, oraz Mare, a na koniec utkwił spojrzenie w całej trójce. Nożowniczka nie miała pojęcia, jak silny jest Basanova, choć jego ochroniarze wyglądali na lepiej wyszkolonych, niż Ci, których przed chwilą załatwili. W takim razie, obecny występ był tylko krótkim pokazem. Prawdziwe przedstawienie, z nimi i Basanovą w roli głównej dopiero się zaczynało.

Zero? Mare? Miało być więcej rozróby, ale moja wena gdzieś sobie poszła *^*

2 komentarze:

  1. Bijatyka, nagła cisza, sarkastyczne klaskanie i boss...How cliche x3 Myślę już nad dokończeniem. Tylko nie mam pojęcia jak zacząć *^*

    OdpowiedzUsuń