W końcu stanąłem przed zwykłymi drzwiami. zdezorientowany podniosłem głowę i przeczytałem napis na szyldzie. Znajdowałem się przed noclegiem. Dlaczego miałem wrażenie, że znam to miejsce…? Wzruszyłem ramionami. Nie bardzo mnie to interesowało. Ważne, że znalazłem... albo zostałem naprowadzony..
Wkroczyłem do budynku. Tak, jak się spodziewałem, nieznajoma stała przed czymś w rodzaju recepcji i rozmawiała z starszym mężczyzną. Nie obróciła się, gdy wkroczyłem do środka, za to gdy podszedłem, zdążyłem usłyszeć.
- Droga… pani, został nam tylko pokój dwuosobowy.
- Ile?
- Dwadzieścia dolarów.
- Drogo…
Rozpoznałem tak znajomy mi samemu gest wędrującej w stronę sakiewki ręki.
- Wygląda na to, że komuś brakuje kasy…- oznajmiłem, zbliżając się- Zdradzę ci, że ja sam jestem na granicy… co ty na to, by się podzielić?
Rzuciła mi wściekłe spojrzenie, ale po chwili chyba się zastanowiła, bo skrzywiła lekko, ale odparła.
- Niech ci będzie. Ale uprzedzam, że mam lekki sen.
- To miało coś znaczyć?- spytałem zdziwiony- Przecież nie mam powodu, by cię skrzywdzić.
Rzuciła mi tylko długie spojrzenie, a potem odwróciła do starszego mężczyzny. Wyjąłem moją część zapłaty i położyłem obok jej dziesiątki.
- Więc poprosimy ten pokój- powiedziała, zgarniając moje monety i podała właścicielowi… chociaż czy właścicielem nie jest kobieta? Panna? Może to jej ojciec, czy coś…
- Najwyższe piętro po prawej- wskazał drzwi obok. Zrobiłem gest, zapraszający nieznajomą jako pierwszą, ale rzuciła mi niechętne spojrzenie.
- Skoro jesteś tak przyjaźnie nastawiony, to idź pierwszy- powiedziała. Zlustrowałem ją trochę podejrzliwie, ale zgodziłem się skinieniem i ruszyłem przed nią, uważając, by przypadkiem nie próbowała mnie zabić. Na szczęście tak się nie stało i bezpiecznie dotarłem do wyznaczonego pokoiku. Pomieszczenie było małe i miało tak niski sufit, że mógłbym uderzyć się w głowę, gdybym…no, może nie stanął na palcach, ale jakbym podskoczył, to już na pewno. Ściany były beznadziejnego koloru, to chyba był wyblakły jasny brąz… nawet nie umiałem rozpoznać. Dopiero po chwili mój wzrok padł na łóżko, stojące w rogu. Łóżko, nie łóżka. Jedno małżeńskie łóżko z kremową pościelą. Zaśmiałem się skrępowany, ale bez wahania oznajmiłem:
- Przywłaszczę sobie jedną kołdrę i śpię na podłodze. Dobra?
- Nie tyle, co „dobra”, co nie pozwoliłabym ci spać ze mną- odparła spokojnie, wymijając mnie i rzucając swoją torbę na materac. Zauważyłem, że nie odłożyła ukrytej pod szatą broni. Bo jakąś musiała mieć, tu się nie chodzi bezbronnym… Wzruszyłem ramionami i wszedłem za nią.
- Chciałem tylko być miły. Dość sporo ci zawdzięczam- stwierdziłem- Na przykład trafienie tutaj i tańszy nocleg…
- Siedź cicho- mruknęła ledwie dosłyszalnie.
- Dlaczego? Nie jestem typem milczka i nie umiem być cicho- wyszczerzyłem się. Rzuciła mi nienawistne spojrzenie.
- Nie patrz tak na mnie- splotłem ramiona na piersi- Nie masz za co mnie nie lubić.
Argona?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz