- Pytam – powiedział z naiwnym uśmiechem. – Wystarczy?
Wskazałam dłonią randomowego człowieka za plecami mężczyzny.
- Jego.
Odwrócił się na ledwie ułamek sekundy, co jednak wystarczyło. Strój pustynny i drobna budowa pozwoliły mi niemal rozpłynąć się w zapadającym mroku. Miałam zaledwie kilka sekund, nim nieznajomy zoriętowała się, co się właśnie stało i już ruszał w moim kierunku. Pustynia nie jest idealnym miejscem do bezszelestnego wykradania się. Szczególnie zważywszy na to, że bezszelestność nic nie daje, skoro nawet najlżejsze i najzwinniejsze osoby zostawiają ślady w piasku. Zagłębiłam się w gąszcz prowizorycznych mieszkań i sklepów. Już od dawna wiedziałam, gdzie jest nocleg. Minęliśmy go z trzy razy podczas naszej wędrówki, jednak nieznajomy mimo to nie chciał się odczepić… lub może co bardziej prawdopodobne nie zauważył nawet niewielkiego szyldu nad podobną do wszystkich innych chatkę.
Gdy wreszcie dotarłam do celu było już kompletnie ciemno. Wnętrze pensjonatu było dość przytulne, zagracone przeróżnymi manelami, wykonanymi ze złomu i odpadów. Za ladą recepcji gruby i podstarzały cieć przysypiał, chrapiąc cichutko. Podeszłam do niego i z zaciekawieniem obejrzałam urządzenie, które najwyraźniej służyło za dzwonek, a które przypominało raczej niewielką szklankę, z przewierconymi licznymi otworami i kabelkami, łączącymi się u góry pod niewielkim przyciskiem. Nacisnęłam go delikatnie i mimo, że nie słychać było żadnego dźwięku starzec podskoczył na swoim miejscu i rozejrzał się nieprzytomnie. Jego oczy zdawały się mówić „Co? Gdzie? Kiedy??”
- Wynająć pokój – oznajmiłam spokojnie, a cieć spojrzał na mnie. Zamrugał. Moja głowa wystawała ponad ladę ledwie do końca szyi, co było raczej dość nietypowe dla niego.
- Chwileczkę… - zaczął przetrząsać szuflady w poszukiwaniu czegoś. W momencie, w którym wyjął z nich nieco dziwaczne okulary, przypominające dwa denka od butelek po whisky, ktoś wszedł do lokalu.
Nie wiem skąd wiedziałam. Nie wiem, czemu wyczułam. Ale to był on. – Droga… pani, został nam ostatni pokój dwuosobowy zresztą.
- Ile – spytałam staca.
- 20 dolarów za noc.
- Drogo… - mknęłam, zsuwając rękę do i tak niemal pustej sakiewki.
Zamilkłam. Za mną wysoki mężczyzna zrobił kilka kroków w moim kierunku.
Say?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz