piątek, 29 lipca 2016

Mark - Żyje się raz...

SirWendigo
SirWendigo
Głośniej niż wszyscy mędrcy, zalecający spokój przed zgonem, mówi tykot mego zegarka w kieszeni. Słyszę ciche, drobne, metaliczne uderzenia i wiem, że są to kroki zbliżającej się śmierci.
Pseudonim: Bądźmy szczerzy... Raczej nie zwykł słuchać pozytywnych rzeczy, a wulgaryzmy, które do niego docierają raczej nie nadają się na pseudonim. No może poza jednym mianem jakim jest Virus.
Imię: W sumie ma dwa. I oba stosuje niemal na przemian, zawsze tłumaczy się tym, że lubi swoje pierwsze i drugie imię tak samo. Obojętne mu więc czy zwracasz się do niego Mark czy Hunter.
Nazwisko: Deawey
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Tak z 30 lat może mieć... Zresztą nawet ona sam tego nie wie.
Rasa: Mark jest stuprocentowym człowiekiem, a jednak drugiego takiego nie znajdziesz być może nigdzie indziej na Talos. Przecież nie każdy jest nosicielem wirusa SAVV. W zasadzie ryzyko jego złapania wynosi jakieś 0,000001% szansy... Cóż... Ma chłop nieprzeciętne szczęście.
Rodzina: Ehh... Dla nich jest już zimnym trupem, bo nie oszukujmy się on i tak starości nie ma szansy dożyć...
Miłość: On nie mówi, że nie, ale kobiety dość często go unikają. I w sumie Hunter wcale im się nie dziwi, bo nie każdy człowiek jest w stanie przeżyć jego „ataki” we względnym zdrowiu psychicznym.
Aparycja, cechy szczególne: Mark na ogół dość różni się wyglądem od szarych zwykłych ludzi jakimi się otacza. I o ile jestem gotowa założyć, że znalazłoby się co najmniej kilku podobnych mu wielkoludów, żaden z nich raczej nie chodzi z papierosem. A przynajmniej nie non stop, tak jak to się ma w przypadku Huntera. Nie czarujmy się –wszystko mu jedno, że palenie zabija, bo na dobrą sprawę i tak już umiera. W niektórych kręgach uważa się go za całkiem przystojną istotę z tymi jego złociutkimi włoskami i intensywnie niebieskimi oczami. On sam się na ten temat nie wypowiada mimo iż pewną satysfakcję sprawiło mu kiedyś zdanie „Woow... Wyglądasz jak model!”. Co prawda nie ma pewności czy kobieta z której ust padły te słowa na pewno dobrze widziała, jednak ponoć w każdej legendzie tkwi ziarnko prawdy... Głos ma nieco zbyt szorstki jak na kogoś wyglądającego tak spokojnie, ale nikomu to jak na razie nie przeszkadzało. Najważniejszą z jego cech charakterystycznych i zarazem największym przekleństwem, które (gdyby tylko się tak dało) Hunter najchętniej by spalił i zakopał na środku pustyni są specyficzne „ataki” wywoływane przez wirusa. Te łagodniejsze wersje objawiają się albo nagłym paraliżem wykrzywiającym ciało mężczyzny pod naprawdę dziwnymi kątami albo nagłym zwiotczeniem wszystkich mięśni. Do kompletu z zaburzeniami postrzegania świata, kompletną dezorientacją trwającą nawet do paru minut po ataku, wyczerpaniem i cholernym bólem, gorszym niż da się w ogóle sobie wyobrazić. Te bardziej brutalne wersje, które przytrafiają mu się bez porównania częściej niż w dzieciństwie, nie przebierają już w środkach. Te poza wszystkimi wyżej wymienionymi „przypadłościami” dochodzą jeszcze niezapowiedziane krwawienie z nosa, problemy z oddychaniem, drgawki i wszelkie drżenia mięśni, a nierzadko nawet utrata przytomności. Właśnie tak umrze – pewnego pięknego dnia w takim ataku wysiądzie mu serce i do widzenia. Poza tymi paru minutowymi chwilami kiedy jest absolutnie niezdolny do niczego poza zwijaniem się z bólu na ziemi to jednak całkiem normalny facet, który czasem lubi sobie wypić.
Charakter: Myślę, że do opisania Mark’a wystarczyłoby jedno zdanie. „To całkiem w porządku facet.”. Jednakże, prawdopodobnie nikogo to nie usatysfakcjonuje, więc tak...
Hunter to chodząca oaza spokoju i względnie dobrego humoru. I się uśmiechnie i pożartuje, ale optymistą nigdy nie był. To raczej taki typowy realista, który twardo stąpa po ziemi i nie ma czasu na bujanie w obłokach. Fascynuje go świat jakkolwiek okrutny by nie był. Tłumaczy to tym, że nie ma tyle czasu na poznanie go, co inni. Nigdy niczego się nie bał nie ważne jak bardzo musiałby ryzykować czy jak niebezpiecznie by to było. Wychodzi z założenia, że i tak nie ma nic do stracenia, a co za różnica czy zginie dziś czy jutro. Jest pogodzony ze swoją przypadłością, choć nie przyszło mu to łatwo. Swego czasu wpadł w całkiem konkretną depresję i nie wspomina tego za dobrze. Jest miłym człowiekiem i niemal bez oporów pomoże. Nie zależy mu na niczym i nie ma w zwyczaju się przejmować. Potrafi pocieszyć, wysłucha czy doradzi. Nie ma z tym żadnego problemu. Inna kwestia, że niewielu chce mieć z nim cokolwiek wspólnego, a on nie ma bladego pojęcia dlaczego tak się dzieje. Niektórych przerażają nagłe ataki, bo nigdy nie wiadomo kiedy go kiedy go dopadną, a jednak człowiek średnio wie jak się w takich sytuacjach zachować. Niby, żadna filozofia zostawić faceta tam gdzie leży i przypilnować, żeby w coś nie przywalił. Jednak jeśli w grę wchodzi wściekła kocica rozmiarów dużego psa broniąca swojego pana za wszelką cenę, przestaje być tak łatwo. Inni raczej nim pogardzają z nie do końca jasnych przyczyn, bo na pewno nie ma mu czego zazdrościć. Mark nie jest też niewiadomo jakim geniuszem. Może i nie jest głupi i coś tam wie, ale w zasadzie to nic takiego. Ot, kilka przydatnych informacji, które i tak nie trzymają się jego głowy zbyt długo, jeżeli nie są mu niezbędne. Mężczyzna ma też fatalną pamięć do imion i dat. Bo i po co to pamiętać? Można śmiało przypisać mu miano „wyluzowanego”. Uwielbia marnować czas na mało istotne rzeczy i niczym się nie przejmuje. Nie widzi sensu irytowania się bez wyraźnego powodu. Ogólnie jest dość obojętny na wszystko. Umie się cieszyć i nawet często korzysta z tej jakże przyjemnej umiejętności, a zawadiacki uśmiech na ogół nie schodzi mu z twarzy. Hunter uwielbia się też wygłupiać. Powaga nigdy nie była jego mocną stroną, a czytać z niego można jak z otwartej książki. Nie umie niczego ukryć zbyt długo. W zasadnie to by było tak z grubsza tyle... Może facet ma jakieś tajemnice, które wyjdą kiedy się go bliżej pozna...
Częste miejsca pobytu: Raczej nie wiąże się na stałe z jednym miejscem. Mimo to dość często bywa w Cargo.
Song Theme: Bring Me Back To Life - Extreme Music
Stopień rozgłosu: 2 (400/1000 PD)
Sojusznicy: Nie dorobił się jeszcze żadnego sojusznika, choć nic nie stoi na przeszkodzie by to zmienić.
Wrogowie: SAVV się liczy? Nie? A szkoda, bo to tej bandy cząsteczek w zasadzie nienawidzi.
Broń: Stary, dobry, nieco już wysłużony AK-46 i Five-seveN do kompletu. Wyrobił też sobie nawyk noszenia przy sobie noża (jest dumny ze swojego bagnetu M9).
Umiejętności: Raczej nigdy nie potrzebował zdobyć jakiegokolwiek wykształcenia. Owszem umie strzelać. Nawet dość celnie jeśli idzie o ścisłość, ale mistrzem nigdy nie był. Ma czarną terenówkę, przy której lubi czasami podłubać, określając siebie „mechanikiem”, ale nigdy nie miał nic wspólnego z prawdziwymi fachowcami. Dobry z niego kierowca nie ważne czy prowadzi swoje cudeńko, motor czy inny kompletnie obcy pojazd. Każdą brykę potrafi wyczuć. Umie się też bić, chociaż z tej umiejętności korzysta tylko w ostateczności. Bójki nie sprawiają mu żadnej przyjemności. Czasami zdarzy mu się coś ugotować i nawet mu to idzie (nigdy nie skończyło się pożarem czy wybuchem), ale szefem kuchni nie jest. Taki tam zwykły dość przeciętny mężczyzna z niego.
Towarzysz: Séafra
Wykonane zlecenia:
  - [#2] Złoty Szlak
  - [#5] Względny pacyfista
Nick na howrse: Apocalypse Rider

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz